Powiedziała że moge ją zostawić jak chce, ale to pokaże jej jak bardzo mi na niej zalezało kiedy kryzysie ją zostawiam i że pewnie kolejka po mnie sie ustawi do według niej jestem zajebistym facetem! A ja jej powiedziałem że kolejka juz sie ustawiła, ale chce naprawic pierw nasz zwiazek!
Wcześniej myślałem tak jak Ananas "Powiedz jej, że traktujesz ją poważnie (...)", no właśnie wcześniej... póki nie napisałeś tego: "boi się tego tzn zmiany miasta i czy da sobie rade oraz czy będe ja wspierał!". Jedno krótkie zadanie a mówi wiele rzeczy.
Oprzytomnij i się ogarnij bo utoniesz i to w szambie...
Wydaje się że Wasz związek to trup w czasie reanimacji!!!
Nie chce być sama to ciąga się z Tobą, znajdzie kogoś Ciebie kopnie w dupę przejedziesz się po nieoheblowanej desce, drzazg nawbijasz i się przekonasz że Dexter_85 i reszta mówili prawdę.
W tym momencie jak nie chcesz/boisz się ją zostawić daj jej ultimatum (moim zdaniem również złe rozwiązanie). Jakie? Że ma miesiąc na podjęcie decyzji dotyczącej przeprowadzki. Wiele temu nie wróże ale powodzenia. Jak to pierdolnie nie zakładaj tematu "EX przychodzi po reszte rzeczy, jak sie zachować?" już taki jest na forum.
Powiem Wam tak zauważyłem że wszsyscy tutaj jak cos się jebie w zwiazku to pierwsze co to kończąć związek, aty jedna osoba doradziła jak postarać się o niego żeby przetrwał!
Jak wiesz co robić to po co te pytania? Zmień forum tam gdzie dostaniesz odpowiedzi jakich oczekujesz, nikt tu Ciebie nie trzyma. Zapytałeś się co zrobić dostałeś od konkretną odpowiedź. Zastanów się nad tym, X ludzi tak Ci radzi a Ty dalej wiesz swoje.
Napisze Ci cos ostatnio rozmawiałem z nia na temat naszej przyszłości i powiedziałem jej ze widze że obawia się zmian i może lepiej było by sie rozstać żeby ona się nie męczyła bez rodzinny i wtedy usłyszałem że ma obawy i ich nie ukrywa, ale nie chce tego bo ze mna chce spędzić reszte zycia, i że ma nadzieje że wesprę ją jak się przeprowadzi i z drugiej strony nie mająć mojej pełnej deklaracji ( pierścionka zaręczynowe) nie chce się napalać! Nie wiem czy to zmieni Wasze zdanie na ten temat!?
Bardziej chodziło mi o "strach" przed tym co do niej czujesz. W jej główce się teraz kotłuje (i nie ma sie co dziwić), 4 lata wspólnego życia a tu takie akcje. Wez sie w garsc, usiadz i porozmawiaj z nią, dojdzcie do jakiegoś porozumienia.
Nie jestem za tym żebyś tym wszystkim pierdolnoł, bo tu wrócisz za 2 tygodnie po pomoc, jestem za tym żebyś odnalazł jaja i wyprowadził tą relację na prostą, na jej końcu jest rozdroże, ty kierując albo pojedziesz z nią w prawo (bedziesz wiedzial czego chcesz i ona rowniez), albo zostawiasz ją i jedziesz w lewo, konsekwentnie sam najlepiej nie patrząc w lusterka, a ona? stanie przy drodze i być może złapie stopa, a ty wtedy może będziesz chciał zawrócić (pytając na forum jak wrócić do bylej), tylko pytanie czy wtedy na tą drogę nie wjadą buldożery zdzierając asfalt, a ty tłukąc sie po tych dziurach zjebiesz sobie zawieszenie (swoją psychikę) co zaaowocuje wizytą u drogiego mechanika
Działaj i obym się mylił. Powodzenia
1. Jeżeli to porządna, wartościowa dziewczyna (słowem ktoś powyżej przeciętnej) to serio chodzi o więcej uczuć i nie chce krzywdzić siebie i ciebie w związku który jej nie zaspokaja i oczekuje poprawy lub końca jak owej zabraknie.
2. Jeżeli nie, to ma już innego na boku, ale przynajmniej poważne plany "co zrobić po spuszczeniu szalupy" i teraz tylko trzeba dorobić scenariusz "że to tak wyszło".
Który pasuje nie wiem, ale stawiam że to jeden z dwóch.
"Tato, czy kobieta kiedyś zrobiła ci coś tak strasznego, tak odrażającego, że zrujnowało ci to całe życie?"
Powiem zdanie, które mi w całości wytłumaczyło rolę faceta w związku: "Masz być dla niej tym, co powoduje jej życie LEPSZYM". Ty jesteś kimś takim? Odpowiedz sobie sam, bo nikt nie zna Ciebie lepiej.
Co do zarzutu o to, że wszyscy tu zawsze radzą, żeby kończyć związek, jak coś się jebie. Był gdzieś taki tekst, nawet nie wiem czy przypadkiem nie na głupich demotywatorach, czy innych kwejkach, ale całkiem niegłupi sam w sobie: "Kiedyś, jak się coś psuło, to się to naprawiało, a teraz kupuje się nowe". Coś w tym jest, że teraz ludzie lubią iść na łatwiznę. Inna kwestia, że trzeba też spojrzeć obiektywnie, w miarę możliwości, na sprawę i przewartościować sobie w głowie wszelkie "za" i "przeciw", żeby za moment się nie okazało, że uskuteczniasz walkę z wiatrakami, jak jakiś pieprzony Don Kichot Cervantesa, a tu już dawno pozamiatane.
Druga sprawa, że Twoje zarzuty w kierunku userów i ich odpowiedzi biją bardziej w samego Ciebie. Żeby bowiem coś próbować skutecznie naprawić w związku, który się jebie stagnacją, brakiem jakiejkolwiek inicjatywy, progresu i perspektywicznych działań, to do tego wszystkiego trzeba mieć jaja na właściwym miejscu, wiedzieć, po co nosi się spodnie, słowem- być facetem przez duże F. Ty- nie wydaje mi się, abyś taki był. Bardziej zachowujesz się jak jakaś rozchwiana emocjonalnie laska. Analizujesz, doszukujesz się różnych motywów w zachowaniach laski, gdybasz, rozkminiasz, na koniec usprawiedliwiasz ją i rozgrzeszasz ze wszystkiego, jednocześnie negujesz wszelkie próby pomocy/podpowiedzi, bo sam wiesz wszystko lepiej. Ja Cię nie namawiam do słuchania się wszystkich tutaj, ale do trzeźwego myślenia i jakiegoś racjonalnego spojrzenia na sprawę, na wasz związek, bo póki co tylko rozkminiasz, a za tym nie idą żadne działania. Panna też widzi, że tu nic nie zmierza do jakiegoś poważniejszego rozwiązania, więc też nie chce tkwić w nieskończoność w takim zawieszeniu, nie mając choćby cienia gwarancji, że coś końcu pójdzie do przodu. Jesteś niezdecydowany i mało konkretny, nie masz chyba planu na siebie, jakiejś wizji, dokąd ma zmierzać ta relacja, a także Twoje życie- przynajmniej takie wrażenie można odnieść.
a mozg masz? pytasz na forum czy ją zostawic bo zapytała czy ci zależy? napisala JAK CHCESZ to mnie zostaw... to ty sam nie wiesz czego chcesz tylko ludzi pytasz czy chcesz ja zostawić?
Uwaga! Tematy odzyskiwania ex, powrotów do byłych kobiet - są tu zabronione i będą USUWANE. Jeśli już chcesz, to szukaj rozwiązania na www.jakodzyskacbyla.pl
Powiedziała że moge ją zostawić jak chce, ale to pokaże jej jak bardzo mi na niej zalezało kiedy kryzysie ją zostawiam i że pewnie kolejka po mnie sie ustawi do według niej jestem zajebistym facetem! A ja jej powiedziałem że kolejka juz sie ustawiła, ale chce naprawic pierw nasz zwiazek!
Wcześniej myślałem tak jak Ananas "Powiedz jej, że traktujesz ją poważnie (...)", no właśnie wcześniej... póki nie napisałeś tego: "boi się tego tzn zmiany miasta i czy da sobie rade oraz czy będe ja wspierał!". Jedno krótkie zadanie a mówi wiele rzeczy.
Oprzytomnij i się ogarnij bo utoniesz i to w szambie...
Wydaje się że Wasz związek to trup w czasie reanimacji!!!
Nie chce być sama to ciąga się z Tobą, znajdzie kogoś Ciebie kopnie w dupę przejedziesz się po nieoheblowanej desce, drzazg nawbijasz i się przekonasz że Dexter_85 i reszta mówili prawdę.
W tym momencie jak nie chcesz/boisz się ją zostawić daj jej ultimatum (moim zdaniem również złe rozwiązanie). Jakie? Że ma miesiąc na podjęcie decyzji dotyczącej przeprowadzki. Wiele temu nie wróże ale powodzenia. Jak to pierdolnie nie zakładaj tematu "EX przychodzi po reszte rzeczy, jak sie zachować?" już taki jest na forum.
A czemu dla Was jest dziwna obawa przed przeprowadzką do wiekszego miasta i czy sobie poradzi!?
No to jak dla Ciebie nie jest dziwna, to po kiego wała ten temat? Przecież Ty już wszystko wiesz
Najlepsze są te kobiety, które są cnotliwe wobec obcych, a rozpustne wobec męża.
Znałem kobietę z takim zezem, że jak płakała, to łzy ściekały jej zza uszu.
Ona chyba teraz po tych wyczynach, bardziej boi się Ciebie niż przeprowadzki...
Nie byłoby tematu gdybym znał tego następstwa...
Powiem Wam tak zauważyłem że wszsyscy tutaj jak cos się jebie w zwiazku to pierwsze co to kończąć związek, aty jedna osoba doradziła jak postarać się o niego żeby przetrwał!
Jak wiesz co robić to po co te pytania? Zmień forum tam gdzie dostaniesz odpowiedzi jakich oczekujesz, nikt tu Ciebie nie trzyma. Zapytałeś się co zrobić dostałeś od konkretną odpowiedź. Zastanów się nad tym, X ludzi tak Ci radzi a Ty dalej wiesz swoje.
Napisze Ci cos ostatnio rozmawiałem z nia na temat naszej przyszłości i powiedziałem jej ze widze że obawia się zmian i może lepiej było by sie rozstać żeby ona się nie męczyła bez rodzinny i wtedy usłyszałem że ma obawy i ich nie ukrywa, ale nie chce tego bo ze mna chce spędzić reszte zycia, i że ma nadzieje że wesprę ją jak się przeprowadzi i z drugiej strony nie mająć mojej pełnej deklaracji ( pierścionka zaręczynowe) nie chce się napalać! Nie wiem czy to zmieni Wasze zdanie na ten temat!?
Nasze zdanie? A to nie chodzi o "wasze" zdanie?
Najlepsze są te kobiety, które są cnotliwe wobec obcych, a rozpustne wobec męża.
Znałem kobietę z takim zezem, że jak płakała, to łzy ściekały jej zza uszu.
"niebylotematu" czemu ma się mnie bać? Co takiego niby zrobiłem!?
Bardziej chodziło mi o "strach" przed tym co do niej czujesz. W jej główce się teraz kotłuje (i nie ma sie co dziwić), 4 lata wspólnego życia a tu takie akcje. Wez sie w garsc, usiadz i porozmawiaj z nią, dojdzcie do jakiegoś porozumienia.
Nie jestem za tym żebyś tym wszystkim pierdolnoł, bo tu wrócisz za 2 tygodnie po pomoc, jestem za tym żebyś odnalazł jaja i wyprowadził tą relację na prostą, na jej końcu jest rozdroże, ty kierując albo pojedziesz z nią w prawo (bedziesz wiedzial czego chcesz i ona rowniez), albo zostawiasz ją i jedziesz w lewo, konsekwentnie sam najlepiej nie patrząc w lusterka, a ona? stanie przy drodze i być może złapie stopa, a ty wtedy może będziesz chciał zawrócić (pytając na forum jak wrócić do bylej), tylko pytanie czy wtedy na tą drogę nie wjadą buldożery zdzierając asfalt, a ty tłukąc sie po tych dziurach zjebiesz sobie zawieszenie (swoją psychikę) co zaaowocuje wizytą u drogiego mechanika
Działaj i obym się mylił. Powodzenia
Nie byłoby tematu gdybym znał tego następstwa...
Strach masz na myśli że nie wie co do niej czuje albo za mało to okazuje czy bardziej że za bardzo za nia latam i męcze!?
No to poczytaj o ratowaniu związku.
http://www.podrywaj.org/blog/zeg...
Najlepsze są te kobiety, które są cnotliwe wobec obcych, a rozpustne wobec męża.
Znałem kobietę z takim zezem, że jak płakała, to łzy ściekały jej zza uszu.
Ja widzę dwa scenariusze.
1. Jeżeli to porządna, wartościowa dziewczyna (słowem ktoś powyżej przeciętnej) to serio chodzi o więcej uczuć i nie chce krzywdzić siebie i ciebie w związku który jej nie zaspokaja i oczekuje poprawy lub końca jak owej zabraknie.
2. Jeżeli nie, to ma już innego na boku, ale przynajmniej poważne plany "co zrobić po spuszczeniu szalupy" i teraz tylko trzeba dorobić scenariusz "że to tak wyszło".
Który pasuje nie wiem, ale stawiam że to jeden z dwóch.
"Tato, czy kobieta kiedyś zrobiła ci coś tak strasznego, tak odrażającego, że zrujnowało ci to całe życie?"
"Tak synu, ty tę kobietę nazywasz matką"
Al Bundy - król;)
Powiem zdanie, które mi w całości wytłumaczyło rolę faceta w związku: "Masz być dla niej tym, co powoduje jej życie LEPSZYM". Ty jesteś kimś takim? Odpowiedz sobie sam, bo nikt nie zna Ciebie lepiej.
Co do zarzutu o to, że wszyscy tu zawsze radzą, żeby kończyć związek, jak coś się jebie. Był gdzieś taki tekst, nawet nie wiem czy przypadkiem nie na głupich demotywatorach, czy innych kwejkach, ale całkiem niegłupi sam w sobie: "Kiedyś, jak się coś psuło, to się to naprawiało, a teraz kupuje się nowe". Coś w tym jest, że teraz ludzie lubią iść na łatwiznę. Inna kwestia, że trzeba też spojrzeć obiektywnie, w miarę możliwości, na sprawę i przewartościować sobie w głowie wszelkie "za" i "przeciw", żeby za moment się nie okazało, że uskuteczniasz walkę z wiatrakami, jak jakiś pieprzony Don Kichot Cervantesa, a tu już dawno pozamiatane.
Druga sprawa, że Twoje zarzuty w kierunku userów i ich odpowiedzi biją bardziej w samego Ciebie. Żeby bowiem coś próbować skutecznie naprawić w związku, który się jebie stagnacją, brakiem jakiejkolwiek inicjatywy, progresu i perspektywicznych działań, to do tego wszystkiego trzeba mieć jaja na właściwym miejscu, wiedzieć, po co nosi się spodnie, słowem- być facetem przez duże F. Ty- nie wydaje mi się, abyś taki był. Bardziej zachowujesz się jak jakaś rozchwiana emocjonalnie laska. Analizujesz, doszukujesz się różnych motywów w zachowaniach laski, gdybasz, rozkminiasz, na koniec usprawiedliwiasz ją i rozgrzeszasz ze wszystkiego, jednocześnie negujesz wszelkie próby pomocy/podpowiedzi, bo sam wiesz wszystko lepiej. Ja Cię nie namawiam do słuchania się wszystkich tutaj, ale do trzeźwego myślenia i jakiegoś racjonalnego spojrzenia na sprawę, na wasz związek, bo póki co tylko rozkminiasz, a za tym nie idą żadne działania. Panna też widzi, że tu nic nie zmierza do jakiegoś poważniejszego rozwiązania, więc też nie chce tkwić w nieskończoność w takim zawieszeniu, nie mając choćby cienia gwarancji, że coś końcu pójdzie do przodu. Jesteś niezdecydowany i mało konkretny, nie masz chyba planu na siebie, jakiejś wizji, dokąd ma zmierzać ta relacja, a także Twoje życie- przynajmniej takie wrażenie można odnieść.
"Don't trust the smile, trust the actions"
a mozg masz? pytasz na forum czy ją zostawic bo zapytała czy ci zależy? napisala JAK CHCESZ to mnie zostaw... to ty sam nie wiesz czego chcesz tylko ludzi pytasz czy chcesz ja zostawić?