Panowie
Potrzebuję rady. Wiem jakie jest Wasze zdanie o związku na odległość. Ale może doradzicie co zrobić w następującej sytuacji Poznałem dziewczyną, super się nam rozmawia, pisze, wspólne pasje, podobne marzenia. Z tym, że ona mieszka za granicą - co prawda to ode mnie jakieś 300 km, ale jednak. I powiem Wam, że trochę sobie z tym nie radzę, tzn. spotkaliśmy się raz, seksik wszystko super, rozmowy, zabawa. I od tamtej pory minęło już troszkę czasu. Wciąż kontakt jest taki sam, ale ja czuje że brak spotkań trochę mnie rozpierdziela. Z jednej strony czuję, że to swego rodzaju bratnia dusza, z drugiej nie wiem w jakich kategoriach ona mnie traktuje. Przyjaciel czy materiał na faceta. I tu pytanie - czy pisanie o tym, że chcę wiedzieć jak ona odbiera tę relację ma sens? Oczywiście nie jakieś wyznawanie uczyć, tylko spytanie co ona o tym sądzi i napisanie co ja o tym sądzę. Możemy się spotykać tak max 1 - 2 razy w miesiącu na weekendy, jednak przez najbliższe 2 tygodnie nie będzie takiej okazji. A właśnie ta niepewność mnie rujnuje i potrzebuję jakiejś ulgi - czy mam ją olać, czy brnąć. Nie chcę być jej przyjacielem, bo mnie to będzie rujnować. Bo ja widzę tylko 2 wyjścia - w tę albo we wtę. Jest przed nami perspektywa wspólnego zamieszkania za rok może dwa. To tak na szybko tyle. Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji więc był bym wdzięczny za oszczędzenie mi hejtu i proszę o jakieś cenne rady
Sorki za posta pod postem, ale może czas to przychłodzić trochę? Stać się obojętnym, bo póki co to jakieś czułe słówka to tak 80 % ja, 20 % ona. I w między czasie zacząć rozglądać się za innymi? Ale wtedy zostaje ta mała nadzieja i niepewność, której to właśnie chcę się pozbyć :/
W tym przypadku najlepsza rada jest hejt. Takie relacje sa mocno symptomatyczne. Zacznij zyc zyciem a nie wyobrazeniami.
__________________________________________________________
Kobiety są nienormalne ale u nich to normalne.
Właśnie trochę mnie kopnęło - cholera, jestem takim typem osobowości, że cholernie łatwo się angażuję, przeżywam. Chyba taki trochę typ HSP. I właśnie dlatego utrzymywanie kontaktu bez perspektywy mnie rozjebie i chcę wiedzieć na czym stoję. Z drugiej strony wiem, że łatwo w ten sposób spłoszyć ją
Żebyś mógł ją "spłoszyć", to najpierw musiałoby ją do Ciebie ciągnąć.
Jeżeli sytuacja wygląda tak, że sobie laska mieszka kilkaset km od Ciebie, to raczej wątpię, żebyś w ogóle mógł ją "spłoszyć".
To raz.
A dwa, że mieszkając tam, ma codziennie 2000 sposobności znalezienia sobie "miśka".
Laska zzwyczaj ma potrzebę posiadania tego swojego "miśka" i często bardzo szybko ogarnia sobie ogon "na miejscu" - więc ja bym poważnie takich relacji nie traktował, no przynajmneij do czasu, gdy nie wróci na trwałe tutaj, albo Ty nie pojedziesz tam.
----------------------------------------
"...gdy kruszą się kawałki brązu, srebra albo żelaza, kowal scala je w jedno i tak tworzy się wieź..."
Kopnęło Cię wyobrażenie tej osoby a nie ona jako ona. Nie można poznać nikogo dobrze przez neta/ pisanie czy dzwonienie. To gra pozorów, każdy chve wypaśc zajebiście. Rzeczywiste spotkania i poznanie tej osoby dobrze na żywo dopiero weryfikuje czy coś z tego będzie czy nie. Idealizujesz ją, wyobrażasz sobie Was razem a ponieważ to jest tak, że na głębszej płaszczyźnie mózg nie wie czy to się naprawde wydarza czy sobie to wyobrażasz więc wydziela hormon zabujania się... w Twoim wytworze wyobraźni a nie w lasce jako w człowieku który ma wady/fochy i pierdzi. Inaczej mówiąc daj temu czas... spotkaj się z nią jeszcze kilka razy na żywo i patrz uważnie czy to jaka jest przez neta równa się z tym jaka jest w realu.
Jejciu, nikt klasykiem nie poleciał jeszcze?
Dopsz, czynię honory:
"Związek na odległość jest dobry, pod warunkiem, że odległość nie przekracza długości fiuta."
Dziękuję, dobranoc.
Chyba, że dwie osoby planują razem zamieszkać za jakiś czas.. Nie można myśleć schematycznie w każdym przypadku, no ludzie..
A kto mówi o "schematach"?
Bohater stwierdził jasno, mieszkamy osobno, ona bywa raz na 2 tyg. zaangażowanie 80/20 na jego niekorzyść.
Co tu jest do rozkminiania? Laska zrobiła sobie z niego ponton ratunkowy, a na wyjeździe relaksuje się po swojemu.
A mówiąc na poważnie, miałem sposobność poznać laskę, która teoretycznie mieszkała parę km ode mnie, ale w praktyce była 3 tyg. miesięcznie w rozjazdach (geodezja w budżetówce).
To się po prostu nie klei, w pewnym momencie więcej czasu spędzałem z innymi dziewczynami niż z Nią i nie miało znaczenia, że mi smsowała dzień w dzień. Z tej mąki nie ma chleba.
----------------------------------------
"...gdy kruszą się kawałki brązu, srebra albo żelaza, kowal scala je w jedno i tak tworzy się wieź..."