Jestem z kobietą od 8 miesięcy, jednak od jakiś 3 tygodni przechodzimy kryzys, trochę się od siebie oddaliliśmy, a nasza relacja uległa oziębieniu. Jakieś 2 dni temu ona stwierdziła, że jej uczucia do mnie osłabły i bardzo boi się tego, że mogą całkiem wygasnąć. Codziennie płacze i zastanawia się czemu tak się stało, że nie jest już tak pewna swoich uczuć. Ostatnio w jej życiu codziennym występuje sporo stresów i zmartwień. Postanowiłem jej dać tydzień czasu na poukładanie sobie myśli ( nie jest to żadna przerwa, wciąż ''jesteśmy razem'') jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie prawdopodobnie rozstaniemy się. Podczas rozmowy stwierdziła, że mówię o tym wszystkim tak jakby mi wcale nie zależało. Niestety z powodów logistycznych widujemy się tylko w weekendy co też utrudnia podtrzymywanie emocji..Do tej pory była tylko w 1 krótkotrwałym związku jakieś 3 lata temu, jest niedoświadczona. Ma 22 lata. Zamierzam się na ten czas wycofać i na nic nie naciskać. Myślicie, że powinienem odpuścić temat,czy gra jest warta świeczki ? Nie zamierzam być jakimś wyjściem awaryjnym bądź kołem zapasowym.
Patrzę na tą sprawę dość mocno zero-jedynkowo i nie wiem czy to do końca rozsądne z mojej strony.
Powiem tak, jak moja była mówiła, że nie jest pewna swoich uczuć jakiś czas potem mnie zostawiła. Takie gadanie trochę znaczy jakby chciała zerwac ale boi sie to powiedzieć. Moja z braku odwagi zrobiła to telefonicznie (porazka w mojej ocenie) Lepiej zastanow się czy Ty do niej na pewno coś czujesz, bo zerojedynkowe podejscie moze sugerowac ze tracisz swoj cenny czas.Możliwe też że poznała kogoś i się z tego powodu waha.
Pisząc o podejściu zero-jedynkowym mam raczej na myśli fakt, że nie zamierzam kontynuować tego typu relacji na siłę, bo w perspektywie czasu jest to bezsensowne. Prawdziwości swoich uczuć jestem pewien, jednak w takich sytuacjach, poczciwe frazesy o walce i nadziei na lepsze jutro są utopijne. Tak naprawdę myślę, że czas jej dany jest tutaj wyznacznikiem do podjęcia ostatecznej decyzji. Będzie jakiś pozytywny odzew, w którym nie wyczuję próby sztucznego przeciągania nieuchronnego to zawalczymy. Jeśli jednak będzie odwrotnie, to wszystko należy zakończyć jak najszybciej żeby pozostawić sobie nawzajem jak najmniej niesmaku
Jej zachowanie jest mocno podejrzane. Na moje oko uczucie naprawdę wygasa i ona zaczyna się od Ciebie oddalać. Możliwe, że wkrótce się rozstaniecie. Minęło pierwsze zauroczenie i ona stwierdziła, że to nie to.
"Co ma płynąć, nie utonie"
Może być w tym dużo prawdy Pozdrawiam.
No to generalnie sa kobiece pierdoly, tak jak to ujales w temacie watku.
Niemniej, po zachowaniu widac, ze raczej chce zerwac. Ale wiesz, jak to baby - nie pusci sie jednej galezi, dopoki nie chwyci sie drugiej, dlatego ma te wszystkie wahania emocjonalne i zachowuje sie, jakby nie wiedziala czego chce.
Generalnie, najgorsze co moglbys teraz zrobic to pieskowac i chodzi z kwiatkami, wiec nie rob tego.
Jesli traktujesz te sprawe zero jedynkowo, to w sumie ja bym na Twoim miejscu sie nie cackal tylko po prostu zerwal. Widac, ze laska juz spisala to na straty, ale jeszcze Cie trzyma przy sobie tak na wszelki wypadek.
Jesli chcesz to jeszcze ratowac, to musisz sie zdystansowac(paradoksalnie). Jest takie powiedzenie "absence makes the heart grow fonder". Przyda sie takze "zasada niedostepnosci". Poczytaj sobie Ewentualnie mozesz powiedziec prosto z mostu, ze jesli ona nie wie, czego czuje, to Ty nie chcesz tkwic w czyms takim, wiec sie rozstajecie.
Generalnie warto byc konkretnym i nie dac sie wciagnac w te gierki.
Pzdr,
DF
Dzięki za konstruktywną opinię!
Wszystkie zaproponowane przez Ciebie rozwiązania są jak najbardziej trafne. W temacie się orientuję, jednak myślę że konkretniejszą decyzję należy podjąć już po upływie danego jej czasu żeby nie wyjść na desperata, który nie szanuje jej zdania i kąpanego w gorącej wodzie
Oczywiście jakieś utrzymywanie kontaktu i przyjaźnie po związkowe nie wchodzą w grę, bo to jak trzymanie na siłę konającego zwierzęcia.
Pozdro
Jeśli czujesz że tak jest, to zerwij z nią pierwszy. Znajdź jakiś głupi pretekst i konsekwentnie się tego trzymaj. Jeśli nie będzie walczyć, to znaczy że i tak było pozamiatane. Jeśli zacznie jednak się starać tą relację uratować, to daj jej się wykazać i nie ulegaj od razu. Powiedz że nie jesteś pewny, że musisz to przemyśleć i trzymaj dystans jakiś czas. Nie szanujemy tego co łatwo nam przychodzi. Działanie dla kogoś, zawsze wzmacnia nasze uczucia do tej osoby. Jeśli wkładasz wysiłek w zdobywanie kobiety, zawsze bardziej emocjonalnie angażujesz, bo tak to działa. Kobiety mają tak samo. Im więcej wysiłku muszą włożyć w zdobycie faceta, tym bardziej są potem zakochane.
Jak dla mnie nic innego Ci nie może pomóc.
W myśl książki Antoine de Saint-Exupéry ''Mały Książe'' Jeśli coś kochasz puść to wolno, kiedy do Ciebie wróci jest Twoje, jeśli nie - nigdy Twoje nie było'' hehe tylko tutaj należałoby dodać do tego jeszcze brutalnego realizmu i otoczki bombardujących głowę myśli
Pozdrawiam
No z tą otoczką myśli to jest odwieczny kłopot kolego.
Na to pomoże już tylko praca nad samym sobą i własną wartością.
Jest sporo blogów... polecam
Zachęcam do dalszych odpowiedzi i rozważań
Nie utrzymuj związku na siłe, pozwol jej odejść po prostu zachowasz się jak facet. Jestem pewien że jest miliony innych Kobiet z którymi może być Ci jeszcze lepiej.
Pewnego dnia obudzisz się i okaże się, że nie ma już wystarczająco dużo czasu na zrobienie wszystkich rzeczy, które zawsze chciałeś zrobić. Zrób je teraz.
Miałem podobną sytuację niedawno. Kobieta robiła mi wyrzuty, że nie mam dla niej czasu, starała się, raz mówiła, że kocha, raz że to się wypala, że nie dbam o nią, sprawdzała mnie czy mi zależy, itd. Miałem już tego dość i pozwoliłem jej odejść. Niedługo po tym była już z innym, więc miej na uwadze taką ewentualność, że ktoś właśnie o nią zabiega i ma ona mętlik w głowie.
Niby nie chciałem się rozstawać, bo ciągle ją kochałem, ale nie byłem przekonany, że to ta jedyna, a miałem w tym czasie trochę na głowie. Z biegiem czasu, po ochłonięciu (1 miesiąc) stwierdziłem, że dobrze się stało.
Dzięki za wypowiedzi Przyznam uczciwie, że takie czekanie co dalej zbija mocno z trupy. Jestem raczej typem człowieka, który lubi mieć wyłożone karty na stół i sam zaczynam nosić się z myślami czy tego nie przyśpieszyć. Z drugiej znowu strony chciałbym również uszanować czas dany drugiej osobie.