Witam, to znowu ja, otóż znowu przyczyna zapalną, był ten sam problem co ostatnio tj. Nie przyjechałem na umówione spotkanie tylko chciałem je przełożyć, bo przyznam szczerze, zachlalem się z kumplami i nie chciałem taki wczorajszy jechac.
(Ja 20, wraz ze swoją dziewczyna 20 studiujemy w innych miastach, taki reminder)
No wiec, troszkę znowu puściły mi nerwy i jej nawypominalem przy tym, ze sama nie jest idealna. Oczywiście, z perspektywy czasu oczywiście to było zbędne i niekonieczne.
Wiem jaki to daje mój obraz, wyglada na to ze jestem w chuj nie dojrzały, jednak wiem co chce, tylko zapominam, ze ludzie maja swoją cierpliwość i za bardzo przekraczam granice dla swojego komfortu.
Po kłótni, dziewczyna skwitowała, ze nie jest pewna czy powinnismy byc razem, ja to zlałem i nie odpisałem jej nic, okazało się, ze cisza sie zaczęła przedłużać do tygodnia, wiec napisalem, czy dalej jest obrażona.
Ona sama skwitowała, ze myślała ze to zaakceptowalem, a jeśli nie to czemu dopiero po tygodniu się odzywam ( z mojej perspektywy tak samo, mógłbym powiedziec, przecież środek komunikacji ma codziennie w reku). Rozmawialiśmy chwile o tej ostatniej sytuacji, wytłumaczyłem jej dlaczego naprawde nie przyjechałem (mam trochę problem z alkoholem, ale widze to i się od niego odcinam). Ona przyjęła moje przeprosiny, ale nie wie co zrobić, bo ostatnio tez miałem przestac pić, a przynajmniej nie kiedy mam kierować.
Ogólnie to, ze ona już praktycznie na tacy daje to, ze chce zakończyć ten związek dało mi nieźle w morde - od tamtego momentu jestem trzeźwy bardziej od papieża i nie zamierzam pić jako postanowienie i idzie mi bardzo dobrze, ale ona mi nie wierzy. Co prawda rozmowa była bardzo przyjemna, bo rozmawialiśmy, ze sobą bardzo szczerze, w pewnych momentach ona płakała. Wspominała tez o sytuacji kiedy na walentynki nie kupiłem jej kwiatów, bo uważam to za komercyjne święto i ze jej było bardzo przykro, lub, ze prezent na urodziny dostała spóźniony o 2 tygodnie, a do tego musiała go wybierać sama, zamiast sam jej cos przygotować.. Co moge w tej sytuacjj zrobić? Ja naprawde, bardzo się staram i od tamtej sytuacji nie pije w ogóle, chce trochę popracować nad tym związkiem i nad soba, ona powiedziała ze się zastanowi, ale słuchawka póki co milczy a minęło 5 dni, od tej mojej szczerej rozmowy w której tłumaczyłem jej czemu ja zawiodłem.
Mój plan to jest faktycznie poczekać, aż sama się odezwie, z drugiej strony nie wiem czy to nie jest tez świetny czas na działanie i po prostu zaskoczyć ja w jakis sposób pozytywnie, ale nie wiem czy nie jest to zbyt pieskujace? Wiem, ze zjebalem, ale jej reakcja i kazanie mi czekac, tez nie jest super wiec czy powinienem działać?
Bardzo prosze o podpowiedzi
Ja bym poczekał. Zaskakując ją, odbierasz jej czas na przemyślenia.
Co do twojego zachowania... Za bardzo próbujesz grać twardego. Przeczytałeś podstawy i klasyki i myślisz, że w każdej sytuacji związkowej powinno się zlewać to co mówi kobieta. To podejście zakończy wasz związek. Nigdy nie dzieje się tak, że człowiek się zmienia od razu, więc i ty się nie zmienisz.
Gdybym był na jej miejscu to zerwałbym z Tobą. Jeżeli facet nie pamięta nawet urodzinach czy też walentynkach (dla niektórych kobiet to ważne) to znaczy, że ma wyjebane. Zapewne było wiele takich sytuacji, ale ona już o nich nie pamięta. Myślę, że ty po prostu chcesz aby ona za tobą biegała, a jak tego nie robi to od razu widzisz co tracisz i zmieniasz (chwilowo) podejście.
Przeczytałem twoje wcześniejsze wpisy i wiem jedno chłopie - nie panujesz nad sobą. Facet powinien nad sobą panować, powinien być spokojny.
To tyle ode mnie.
Jest w tym sporo racji, przyznam się, że nie potrafię wyczuć tego złotego środka między kierowaniem się podstawami, które sugerują stawianie na swoim, a byciem normalnym kolesiem, który czasem zrobi "dobrze" swojej połówce... (ale to pewnie przez to, ze pierwszy związek dobiłem zbyt dużo uległością, aż laska straciła respekt) dlatego tez teraz olewczo traktowałem dawanie prezentów jak i kwiatów, z drugiej strony w moim domu rodzinnym nie było dobrej sytuacji finansowej i tak samo było mi z tym przykro na początku, ale szybko załapałem, że lepiej jest poczekać na lepszą
koniunkturę niż mieć wielkie oczekiwania, dlatego sam już teraz
nie oczekuję od nikogo prezentów, a nawet myślę o nich jako obciążeniu finansowym i czymś niepotrzebnym...
Osobiście nie jest mi jakoś super z tym, że pochodzę z ubogiej rodziny i chyba nigdy jej nie powiedziałem, że dla mnie prezenty to bez sens - nie wiem tylko, czy to zrozumie, czy pomyśli, że to kolejna wymówka.
Co do mojej przemiany, to nie jest tez tak, ze decyzje o niej podjąłem teraz, generalnie to jestem świadom mojego problemu z alkoholem od dłuższego czasu i to nie jest pierwsza próba odcięcia się całkowicie, daleko mi jeszcze od rekordu abstynencji (pół roku), a ostatnio to był tylko jeden taki dzień na tydzień ( 4 dni w miesiącu wyglądają dużo lepiej niż Np. 15) czyli wiem, że już bardzo mało zostało, abym się całkiem odciął i jest to wlasnie ten moment.
A wracając do panowania nad soba, to tez cos w tym jest tylko nie mam pojecia jak moge nad tym pracować, nie wiem tylko czy to jest już taka część mojego charakteru, albo efekt wlasnie lekko niestabilnej sytuacji życiowej ( która tez staram się unormować)
Ona z toba nieoficjalnie zerwala
Ps, siux ona pewnie pamieta ale kobieta potrafi duzo skumulowac w sobie
Masz racje sequel. Kobiety dużo kumulują w sobie, ale potem musi mieć to swoje ujście.
Dokladnie tak. Kobiety do bardzo silne stworzenia, wyrozumiale, zaradne. Za to je szanujemy I kochamy
Proponuję zamiast kupować kolejna butelkę wódki czy skrzynkę piwa od czasu do czasu udać się do kwiaciarni i te pieniądze przeznaczyć w wiadomym celu
Stary Wąż
Wiesz, nie jest to dla mnie żadnym problemem, chętnie bym nawet jej cos wręczył, jakbyśmy się ewentualnie pogodzili, przy pierwszym spotkaniu, ale zastanawia się czy to nie jest mały falstart i lepiej poczekać na moment lekkiej stabilizacji i wtedy ja zaskoczyć, Np. Jak wróci z uczelni na drugi dzień po "zjednoczeniu", niż na powitanie.
Zawiniłeś i potem nie odzywasz się tydzień? Pokazujesz jej tylko, że ci nie zależy.
Z perspektywy czasu, tez teraz to widze, wtedy myślałem o tym by sprawdzić czy się sama odezwie po jakimś czasie. Nie miałem pojecia, że aż tak poważnie potraktuje to, co jej nagadałem i te przełożenie spotkania - przecież dzień nikogo nie zbawi.
Drugim bledem napewno było to, ze informacje o przełożeniu spotkania napisałem jej sms, przez co faktycznie podczas kłótni nie mogłem słyszeć tonu jej głosu. Od tej pory nie bede używał wiadomości tekstowych dla dłuższych rozmów - jest to jedna lekcja która wyciągnąłem z tej calej sytuacji.
Tylko co moge teraz zrobić? Czekać? Może to tez jest forma testu, czy sam się zainteresuje tym co pomyślała, już sam nie wiem...
Daj jej spokój, bo nie dojrzałeś do żadnych relacji.
Sprzed kilku lat pamiętam jak praktykowałem po chłodniku/kłótni jak opadną emocje wysłanie zwykłej zaczepnej wiadomości - w sumie do dziś to robie
Dobra mój plan jest taki, jutro bede spokojny, porozmawiam z nią i wtedy podejmę decyzje co dalej, oczywiście poinformuje was o przebiegu sytuacji i bardzo dziękuje za wszelkie rady te pozytywne i negatywne na mój temat, kazde inne spojrzenie otwiera tez moje własne oczy.
Szczerze zależy mi na niej, wiec pójdę za sercem, rozum mówi mi ze to cholernej głupi pomysł, ale zbyt wielu rzeczy się bałem robic, bo uważałem to za "niemęskie" albo głupie. Bede sobą, zobacze jaki dostane feedback i się z nim pogodzę.
Dobra daje raport,rozmawialiśmy około godzinę usłyszałem że "podjęła decyzję", która brzmi, że się rozstajemy ale ale...
Nie brzmiała bardzo zdecydowanie, ale mówiła mi że już mi nie zaufa, cokolwiek bym jej nie powiedział ( słowa nic nie dają, więc trzeba pokazać), do tego "nie chce się spotkać", bo jeśli byśmy się spotkali to wie, że do mnie wróci, a do tego powiedziała, że mnie kocha (tak by nie rozmawiała ze mną tyle czasu dodając)
Nie wiem teraz co zrobić, jakbym szedł za głosem rozumu, to dałbym jej spokój i spróbował się odkochać
Tylko, że bardzo długo podchodziłem do tego całego związku rozumem i taktykami (przesadzając), że mam ochotę postawić na jedną kartę i niezapowiedzianie przyjechać spotkać się, a do tego dam jej bukiet ulubionych kwiatów.
Ja wiem, że to nie jest w stylu porad na tym portalu, tylko w tym przypadku straciłem kobietę, bo byłem zbyt "wykalkulowany" i grałem twardego, a nie okazywałem swych uczuć, więc tym razem wszystko na jedną kartę.
Chętnie przeczytam co o tym myślicie, czy jest świetny pomysł, czy głupi
Takimi akcjami efekt będzie odwrotny, wręcz przeciwnie powinieneś zrobić - o spotkać się z inną panną dla przykładu.
Jest taka możliwość, tylko kusi mnie ostatni raz spróbować póki " żelazo " gorące i jeszcze jest cień szansy, jednak nie wiem z drugiej strony jakbym miał jej to pokazać, ze kręcę z inna, jeśli mieszkam na odległość - chyba ze twoim dalekowzrocznym założeniem jest to, ze się odkocham i to tez by było w porządku.
Jednak jestem ciekawy co by się stało, jakbym spróbował ja zaskoczyc, obawiam się tylko ze jest trochę za późno.
Dobra byłem u niej, generalnie dzięki waszym zapewnieniom nie wierzyłem, ze to się uda, ale chciałem zobaczyć co mi powie, jeśli ja trochę zakłopotam. Generalnie to oficjalnie zerwaliśmy, rozmowa była długa ale monotematyczna, dziewczyna była uparta - szanuje za podtrzymanie swojej decyzji, mimo że łatwo jej nie było. Nie szanuje jednak tego, co z niej "wydusiłam". Usłyszałem ze po ostatnim tygodniu ze znajomymi ze studiów ( słusznie we wcześniejszym moim temacie zauważył pewien użytkownik, ze będzie myślała o nowym środowisku itd.) czuje się szczesliwa i może się bawić w jaki sposób chce - cóż, laska wybrała ćpanie zamiast mnie, czyli jeszcze łatwiej będzie mi się pozbierać z rozstania , fakt faktem skoro sam do niej przyjechałem może i wyglądałem na frajera, ale mam to w dupie. Teraz nabieram dużo większy respekt do porad na tej stronie, chapeau bas każdemu kto udzielił się w tym temacie.