Wiem, że nie lubicie pocieszania, że następnym razem będzie lepiej. Starałam się tego unikać. Jak wspierać faceta, gdy poniesie porażkę - staranie się o posadę w budżetówce? Zwrócić mu uwagę na jego inne zalety, tego, w czym jest dobry, co lubi i w czym z pewnością będzie się świetnie realizował? Podkreślić, że teraz ma lepiej płatną pracę, dzięki której może zainwestować w samochód (tuning)? Zabrać go gdzieś na miasto? Spędzić z nim miło czas w mieszkaniu? Znaleźć mu jakieś zajęcie, żeby mógł się wykazać i pomóc?
Doceniam to, że przyznał się, że mu nie poszło. On do tej pory nie chciał mi mówić o swoich porażkach. Ucinał temat albo nie odpowiadał na pytania.
Tobie się jeszcze rola mamuśki nie znudziła? Idź do terapeuty... Nic nie mówić, nie pocieszać bo odbierasz mu pewność siebie. W sensie chcesz wziąć odpowiedzialność za jego nietrafne wybory. Po prostu bądź z nim, już Ci to pisałem... I nie bierz odpowiedzialności za jego uczucia i stan emocjonalny. To on ma się z tym uporać nie Ty. Bo inaczej rodzi się jakaś chora zależność między wami.
_____________________________________________________________
Osoba, która wiecznie mówi „tak”, nieustannie pomija osobiste potrzeby i powoli buduje w sobie ogromny gniew.
Dla mnie prostota ducha i serca , i najmniej skomplikowanie , w takich chwilach , najważniejsze , to nie mieć skryrtych myśli. To podkresle, , nie mieć skryrtych myśli.
Bo to się czuję , każdy to czuję, w takich chwilach, porażki; nasze czucie emocjonalne i instnky wyczuwania braku szczerosci i trywialności , mialkkosci , jest pobudzony, jakgdyby bral coś w nos.
Ja tak mam , nie sugeruje nic. , ja wyjątek jestem od być może reguły. Która ta reguła, w takich chwilach mówi , by akceptować czujes gadanie typu " wszystko będzie dobrze " no właśnie że nie będzie, jak tak dalej będę robić . Ja bym się rozzalil sytuacja jeszcze bardziej, gdyby ktoś po mojej porażce , motywował mnie , wypukacjac dobre cechy, nauka na własnych błędach , to ważna lekcja , która warto odrobić , na spokojnie
Najlepiej to nic mu nie mów , cisza i spokój to jest coś takiego niedocenianego. Słowa nic nie zmienia. Tylko emocje , które czujemy
Czyli lepiej zamiast silić się na oryginalne pomysły, spędzić z nim czas, porozmawiać na różne tematy, przytulić, żeby nie myślał i nie roztrząsał tego, że mu nie wyszło?
Oczywiście że tak . Chcesz mu pomóc , to mu pomóż tak jak najlepiej potrafisz czyli własnym miłym byciem, miłymi uczuciami które od ciebie promieniuja. Bo to bardzo przyjemne uczucie , być miłym dla drugiego człowieka.Jesteś terapeuta czy cos że chcesz z nim o tym gadac , analizowac , doradzać? .
Jeśli tka to śmiało, jeśli nie to łatwo zaszkodzić . Idzie się cieszyć piękną pogoda czy czymś tma ,a filozofię odłożyć na bok. Pozdrawiam cieplutko
Faceta nie trzeba wspierać. Z natury jest silny, wszystko bierze na klate. Nie chce drugiej mamusi, która mu będzie matkować, bo jedną już ma.
Pytanie tylko czy autorka tematu jest z facetem. Bo facetem, tak samo jak kobieta ,nie rodzimy się tylko mamy szansę, jeśli chcemy, nimi zostać.
Jeśli jej partner pozostał sobie dzieckiem i to lubi w sobie, to wspaniałe. Jednak jak dziecko, potrzebuje czasami oprzeć głowę na czyimś ramieniu. Dlatego obojętność zupelna na to, bo 'facet na klatę wszystko bierze , jest ryzykowna.
To się wydaje dobry pomysł:) Tak po prostu miło ze sobą spędzać czas:) Postaram się coś zdziałać w tym kierunku:)
To się wydaje dobry pomysł:) Tak po prostu miło ze sobą spędzać czas:) Postaram się coś zdziałać w tym kierunku:)
Dubel.
Czy ja wiem. Czasem najlepszym wsparciem jest wysłuchanie. Takie wysluchanie, gdzie można się na chwile odkryć z maski bycia silnym i pokazać, że życie czasem brutalnie potrafi dojebać, unurzać plany i marzenia w błocie.
Moi rodzice są razem prawie 50 lat. Dużo ze sobą gadają, a gadają o wszystkim. Kłócą się tez nieźle ale jednak poziom zazębienie ich relacji i tego, że jedno może bezwzględnie liczyć na drugie przy tak upartych charakterach pozwolił im tak długo razem ze sobą wytrzymać. Nie mówię, że to małżeństwo idealne, bo niejedna kurwa przez dom przeleciała. Piszę tylko o tym, że związki, zwłaszcza te dobre powinna cechować bardzo duża i tymność, szczerość, szacunek do siebie nawazajem.
Podrywanie to jak taki taniec godowy, gdzie ludzie przywdziewają często maski, by pokazać siebie z najelepszej strony.
W związkach powinno być moim zdaniem tak, ze nie trzeba już nikogo grać. Bez obawy, odsłonięcia. Nie wiem autorko jaki jest Twój facet. Ja osobiście, gdybym zechciał się podzielić z kobieta jakąś historia, która jest dla mnie ważna, intymna i ona to olała, wyśmiała czy coś w ten deseń, po prostu bym nabrał do niej dystansu albo zamknął na takie rzeczy.
Myślę, że najlepsze co możesz zrobić, to okazać, że akceptujesz go takim jaki jest, łącznie z porażkami.
"Kutas wie czego chce, lecz mądry nie jest".
Wysłuchać go wysłuchałam, myślę, że dałam mu odczuć akceptację. Tak naprawdę nie ma niczego oryginalnego w tym, że nie zawsze dostajemy tę pracę, o którą się ubiegamy. To byłoby dziwne, gdybym się z niego naśmiewała. Temat mnie zainteresował, nie gadałam, że będzie lepiej...
To nie chodzi o pracę tylko o gest. Może i według Ciebie to nie jest nic wielkiego, natomiast z logicznego punktu widzenia stosując wnioskowanie a maiore ad minus: jeśli zaakceptowałaś jego porażkę na polu zawodowym, to zaakceptujesz jak ma częściej burdel w pokoju, bywa częściej niż zwykle leniwy = może być co tez bardziej prawdziwym sobą, przez co czuć się co raz bardziej komfortowo w relacji, bezpieczniej.
Faceci lubia mieć spokój i pewność co do kobiet. Lubimy uporządkowany i trwały świat. Myśle, że wasza relacja zmierza do tego pięknego momentu, gdzie można się bez skrępowania drapać po jajach przy swojej kobiecie i mówić na nią stara
"Kutas wie czego chce, lecz mądry nie jest".
Z tym, że się do tego coraz bardziej przybliżamy, to bym nie przesadzała, ale dobrze, że się otworzył. On nie musi przede mną ukrywać takich rzeczy, przecież i tak mi na nim tak samo zależy.
Poprostu. Wysłuchanie i powiedzenie że życie.
Ja osobiście nie lubię rozmawiać o swoich problemach i w miarę możliwości rozwiązuje je sam, nie nawidze być od kogoś zależny, wolę przetrwać sprawy sam i jest mi z tym dobrze. Osobiście wkurwia mnie jak ktoś się dopytuje o co chodzi, czy może pomóc itp.
Raz miałem sytuację, że naskladalo się za dużo na raz i wpadłem w lekką depreche a wtedy niestety odbiło się to w każdym aspekcie życia.
Jak już facet sam z siebie Ci coś mówi to wysłuchaj, i jak możesz sensownie doradzić czy realnie pomoc to to zrób, ale napewno błędnym jest wyciąganie czegoś na siłę i wiercenie w brzuchu lub przesadnie nianczenie.
Stary Wąż
Najgorzej jak na sile probuje to wydobyc z ciebie, wtedy to mozna, ale wyjsc z siebie.
Lepiej nie pytac.
raqt chyba wyczerpał temat, choć wujeksamezlo zwrocił uwagę, iż są rozni ludzi i rózne potrzeby albo raczej ich brak.
w odroznieniu do nas Ty znasz pacjenta wiec powinnas wiedziec co mu powinno odpowiadać a co wręcz drażnić.
Ja bym wolał konstruktywną pomoc