Cześć.
Jestem z dziewczyną w 4 letnim związku. Dziewczyna pochodzi z trudnej rodziny, miała wiele problemów. Wiele z nich dzięki mnie zostały zażegnane. Na początku naszego związku kilka razy chciałem z nią zerwać, bo odpychało mnie jej zachowanie, ale dałem jej szanse. Poprawiła się i przez pewien czas było nam naprawdę dobrze.
Ja jestem typem człowieka, który raczej twardo stąpa po ziemi, zarabiam dobrze, uwielbiam się rozwijać, być dobrym w tym co robię i generalnie staram się mierzyć wysoko.
Od niedawna mieszkamy razem. I tu zaczynają się kłopoty. Czuje, że to ja daje od siebie dużo więcej niż ona. Ale nie mówię tutaj o democjach. Chodzi o obowiązki domowe, pomaganie sobie nawzajem. Sytuacja wygląda tak, że w zasadzie cały czas to ja pomagam jej, nigdy na odwrót. Jeśli natomiast chcę trochę się zająć sobą, pobyć sam, pojechać gdzieś sam to z jej strony są fochy że nie zajmuje się nią.
Ona mimo że zarabia bardzo mało, to pracuje bardzo dużo, nie ma jej w domu, to na mnie wiszą obowiązki sprzątania, gotowania. Nie dość więc, że prawie sam finansuje całe to przedsięwzięcie, to jeszcze mam dużo pracy w domu. I tak zamiast rozwijać się, polepszać swoje klasyfikacje, zostałem kurą domową.
Najgorsze jest to, że jej praca zupełnie nie ma perspektyw. Gdyby miała szanse, że jej sytuacja się polepszy, to nie miałbym nic przeciwko żeby być tą kurą domową przez jakiś czas. Niestety jak z nią rozmawiam to mówi, że tak jej dobrze i nie chce nic zmieniać. Do tego marzy o ślubie, dzieciach. A ja się pytam jak, skoro ma problemy zadbać nawet o swój tyłek.
Ostatnio coraz częściej jak z nią jestem to tracę energie. Odzyskuję ją dopiero jak jestem sam lub z innymi ludźmi.
Nie wiem już jak z nią rozmawiać, jak przetłumaczyć, że tak być nie może. Ona bardzo by chciała żebym się jej oświadczył, naciska na spędzanie z nią czasu, a ja czuję, że tracę cenne lata mojego życia, które mógłbym spędzić na podróżach, zdobywaniu świata.
Nie wiem też jak ona poradziłaby sobie w przypadku naszego rozstania. Często mówi, że chyba by się wtedy zabiła <?>. Ze swoją rodziną nie ma jakiś super kontaktów, ale ja myślę, że oni ją kochają bardziej niż jej się wydaje i pomogliby jej.
Proszę o rady
Pięknie Cię urobiła. Ja nie wiem co Cię trzyma przy niej jeszcze. Nie dość, że jej pomogłeś, wyciągnąłeś z jakiegoś mentalnego bagna to jeszcze zrobiła z Ciebie utrzymanka, kucharkę i sprzątaczkę w jednym.
Wiesz co jest w tym najgorsze? Że to Ty ją tak sobie wychowałeś. Ty ją do tego wszystkiego przyzwyczaiłeś - począwszy od tego, że nie musi mieć ambicji i dobrze płatnej pracy, bo chłopak za wszystko zapłaci skończywszy na domowych obowiązkach, bo jak się mleko rozleje to pobiegniesz ze ściereczką i wytrzesz.
Toksyczność tego związku można powoli wyczuwać na odległość. Ja się nie dziwę, że nie chce nigdzie Cię wypuszczać i myśli o zaręczynach, bo jej jest po prostu mega-kurwa-wygodnie z Tobą tyrającym na nią. Nie daj Bóg jeszcze przez te wyjścia mógłbyś przejrzeć na oczy i zdać sobie sprawę na jak wielu płaszczyznach jesteś przez nią dymany i księżniczka obudziłaby się z ręką w nocniku. Powiem Ci, że pięknie zostałeś zmanipulowany i do tego ten tekst, że sobie coś zrobi jak ją zostawisz - szach-mat. Nawet odejść od takiej pijawki nie będzie łatwo.
Wyjścia są dwa albo robisz jej pranie mózgu i taki rozpierdol, żeby się trzęsła w pod prysznicem na samą myśl, że możesz od niej odejść w każdej chwili jeżeli się nie weźmie za siebie [dosłownie, ona ma się posrać ze strachu, bo inaczej to nie zadziała i skończy się na słowach po czym wszystko wróci do starego układu] albo dajesz kopa w dupę, ucinasz WSZYSTKIE możliwe opcje kontaktu [bo dam sobie rękę uciąć, że będzie chciała powrotów] i spełniasz swoje marzenia.
Ja bym się nie bawił w naprawianie jej, bo to ma być związek dwojga dorosłych ludzi, a nie wychowywanie rozpieszczonej księżniczki ale to Twoje życie. Zadaj sobie pytanie czy warto w to dalej brnąć i wyrywać sobie włosy nie mając nawet pewności, że uda się cokolwiek zmienić.
Powodzenia, NC.
To, że się zabije to jest tylko pierdolenie po moim ostatnim dłuższym związku (zresztą bardzo podobnym sytuacyjnie do Twojego) słyszałem to samo a na dzień dzisiejszy laska żyje i ma się bardzo dobrze a ja odetchnąłem znowu pełna piersią.
Jeżeli źle się czujesz w obecnym związku, to po prostu go skończ. Neil ma po części rację, ale ja ze swojej strony nie wierzę w tak diametralne zmiany w ludziach i myślę, że nawet gdyby coś w sobie zmieniła to raczej nie na długo. Dusisz się Sekal zwyczajnie w tej relacji i dobrze o tym wiesz pozdro dla Ciebie
P.S. Co do posta Neila - nie dość że utrzymanka to jeszcze takiego który ją utrzymuje a nie ona jego
Miej wyjebane, a będzie ci dane!
Od siebie dodam:
1. Nie jesteś odpowiedzialny za jej życie. Jak masz jakieś moralne rozterki, to skontaktuj się z jej rodziną przed rozstaniem. Powiedz o jej gadkach samobójczych i od tamtego momentu to będzie ich problem. Nie Twój. A założę się, że to takie pierdolenie.
2. Dopuszczam możliwość pieskowania, utrzymywania dziewczyny itd. Są takie pary, gdzie jedno zarabia, drugie zajmuje się domem. Pary, gdzie jedna osoba zarabia i zajmuje się domem nie znałem, aż do tej pory. Ale co do pieskowania, to tak dopuszczam to. Wtedy i tylko wtedy, kiedy wiedziałbym, że dziewczyna bez wahania to odwzajemni. Wybacz, ale na dziewczynę, która nie weźmie na siebie części obowiązków i tylko będzie czekała, aż wszystko dookoła niej ogarnę nie traktowałbym poważnie. Może jedynie jako krótkotrwały romans.
3. Jak nie będzie miała źródła dochodów w postaci Ciebie, to sama zacznie szukać lepszej roboty. Ale wiesz co? Jak nie będzie Ciebie, to nie jest to Twój problem, najwyżej niektórzy muszą się otrzeć o ubóstwo, żeby się ogarnąć.
4. Czasem nie daj się wmanipulować po rozstaniu w gadki "zmienię pracę, zmienię się, ale pożycz na życie", chyba, że nie chcesz już tych pieniędzy zobaczyć, to luz. I żeby nie było niedomówień, kasy za finansowanie tej toksyny, bo inaczej tego nazwać się nie da, już nie zobaczysz. Nie kłóć się o to, nie warto. I nie myśl o stracie to szybciej dojdziesz do siebie. Zrywasz, urywasz kontakt i żyjesz dalej. Tak, to takie proste.
Pozdrawiam
Piszesz, że twardo stąpasz po ziemi, natomiast, jak wynika z Twojego opisu, to jesteś jak Matka Teresa z Kalkuty... Hajs na jedzenie jej zapewniasz, jedzonko ugotujesz, posprzątasz a może jeszcze gacie wypierzesz....
Laska ładnie Cię okręciła wokół palca. Jeszcze te naciski na oświadczyny! Naciski w tym temacie nie wróżą niczego dobrego. Ona wie, że jesteś dobrą partią i jej tak wygodnie.
Oświadczysz się, ożenisz, wyprawisz wesele za swój hajs. Potem zrobisz dzieci, będziesz zapierdalał od rana do nocy, jak nie w robocie to w domu, a ona palcem nie kiwnie, a i z czasem Ci doprawi rogi..
Ewentualnie inna opcja, że zapuści się jak typowa Grażyna, nie dbając o siebie.
Ta Twoja laska to taka pijawka co się przyssała i za ch*ja nie chce się oderwać od żywiciela.
Ja bym na Twoim miejscu myślał nad tym jak się pozbyć zbędnego kagańca, który ciągle Cię ogranicza. Sam piszesz, że chcesz się rozwijać itp a ona bez wizji na dalsze życie. Po co ma się wysilać jak podajesz wszystko na tacy?
"To co mówi kobieta jest jak chmura wędrująca po niebie: dobrze uformowana i spójna, a po chwili nie do poznania"
Daj dziewczynie ultimatum, powiedz ze albo sie ogarnie i zacznie cos robic w domu i ze swoja praca albo poprostu jej podziekujesz. Mysle ze czas potrzebny na to aby to sprawdzic to 3 miesiace jesli sie to nie zmieni to odpusc .Szkoda Twojego nastepnego czasu , na tym etepie zwiazku trzeba pchnac to dalej w jakis wiazacy sposob inaczej i tak padnie ale wtakiej sytuacji musisz byc jej pewien . Z Twojego wpisu wyniku ze ladujesz mnostwo energi w ten zwiazek a otrzymujesz fige z makiem .To jest Twoja inwestycja ktora dajesz a gowno Ci sie zwraca. Dzisiejszy swiat jest niestety taki ze jesli cosc sie Tobie nie zwraca to porzucasz ta idee Jeden kon nie pociagnie pelnego wozu z sianem. Widac ze jestes ogarnietym gosciem. Z perspektywami , wartociami i celami na zycie . Nie bedziesz mial problemu aby znalesc kobiete ktora to doceni i odda tyle co Ty wkladasz. Pozdro i trzymaj sie
Poprzednicy już wszystko w temacie powiedzieli, dodam tylko, że teraz to kwestia bycia stanowczym, jakkolwiek sprawy nie postawisz
"Może mój świat marzeń być jak głupia historia
Po to mam wyobraźnie by bujać w obłokach"
~ Vixen - Myśl co chcesz
Gdyby jakaś kobieta była na twoim miejscu, to już dawno by wiedziała co zrobić z tym związkiem. Faceci tak się pierdola z tymi kobietami, mają jakieś sentymenty, a kobiety to w takich wypadkach spuszczają delikwenta w kiblu.gdyby jakąkolwiek kobieta była by na twoim miejscu, to by nie zadawała takich głupich pytań tylko wiedziała by doskonale co robić. Mówi że się zabije? To już świadczy niej więc bym ją zostawił. Po chuj mi taką mało pewna kobieta? Weź gościu się szanuj a nie pięściarz się z panna która cię tak naprawdę wykorzystuje. Za dobry jesteś i chuj masz z tego.
Dam Ci do myślenia
Święta racja. Przypomina mi się sytuacja z jedną z moich lasek i nasze pierwsze rozstanie - ona nie miała żadnych skrupułów, chodziła wręcz dumna, że mnie zostawiła, i to kurwa nie były jakieś fundamentalne przyczyny typu zdrada czy to że źle ją traktowałem, bardziej jakieś jej urojenia i chęć pokazania, że może mnie odstawić na boczny tor. Zeszliśmy się po jakimś czasie, było mega chujowo, a mimo to ja się baardzo długo cackałem z tym żeby ją zostawić. Nawet samo zerwanie z mojej strony wyglądało inaczej niż to wcześniejsze z jej strony - starałem się być delikatny, czułem się chujowo, miałem moralniaka jak bym to ja zawinił.
Faceci wbrew pozorom są w takich sytuacjach często dużo mięksi od kobiet.