Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Jak odzyskać zaufanie do kobiet i pozbyć się poczucia winy

1 post / 0 new
ramzes80
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: ,,,
Miejscowość: .,,

Dołączył: 2017-06-11
Punkty pomocy: 349
Jak odzyskać zaufanie do kobiet i pozbyć się poczucia winy

Cześć Wszystkim
Nie piszę tu po to aby się pożalić, czy szukać litości. Nie piszę też po to, aby szukać podpowiedzi co zrobić, aby wróciła, bo tego nigdy bym nie chciał.
Usunąłem wszystkie jej dane, nr tel, wszytko. Nie widzieliśmy się od rozstania. Ale opiszę po kolei co i jak.
Parę lat temu miałem tu swoje konto. Niestety na moje nieszczęście z czasem przestałem zaglądać na tą stronę i zapomniałem hasła.
To był początek 2011 roku kiedy to miałem pewien problem z moją wtedy jeszcze dziewczyną. Opisałem tu http://www.podrywaj.org/m%C3%B3w... ten problem i wszyscy stwierdzili, że
z laską jest ok, tylko ze mną coś nie tek, bo się wkurwiam jak się dobija do laski jakiś kolo z pracy. Sprawę olałem, jak koledzy radzili i wszystko ucichło.
Znów zaczęło być między nami ok. Po kilku miesiącach bycia razem, postanowiliśmy razem zamieszkać w wynajętym mieszkaniu. Czasami rozmawialiśmy o naszej przyszłości, co zaniepokoiło mnie,
to to że jak mówiłem o małżeństwie, to za każdym razem podkreślała, że ona na żonę to się nie nadaje, ale dziecko to by bardzo chciała mieć.
Wszystko układało się w miarę dobrze, aż do połowy 2013 roku, kiedy to znów jakiś adorator zaczął wydzwaniać i proponować spotkania. Zrobiła się awantura, podczas której
powiedziała mi, że ma zaniżoną samoocenę i widzi w sobie wiele wad, a ktoś zasypuje ją komplementami, a ja zajmuję się swoim hobby i za mało jej czasu poświęcam, a ona
nie mając pracy nudzi się w domu i stąd przyplątał się nowy kolega.Ja też nie omieszkałem powiedzieć jej co mi się nie podoba w jej zachowaniu, między innymi to, że najważniejsza jest zawsze dla niej koleżanka i to koleżanki zdanie się liczy, a nie moje. Na co ona mi odpowiedziała, że zawsze jej koleżanka będzie dla niej ważniejsza niż ja. Tak też mówiła podczas każdej naszej sprzeczki.
Porozmawialiśmy i ustaliliśmy, że nie będę tyle poświęcał czasu na swoje zainteresowania, będziemy razem więcej czasu spędzać. Tak też się stało. W tym czasie zaczęła wspominać coraz częściej o dziecku. Nie miałem nic przeciwko temu, ale uznałem, że
to jeszcze nie czas, bo ani nie mamy ślubu, ani własnego mieszkania, ani ona nie ma pracy. A z mojej pensji nie damy rady wszystkiego załatwić. W sumie sama przyznała mi rację.
Ale też odstawiła antykoncepcję, twierdząc że nie będzie się truć. Zaczęła wspominać o ślubie, bo pora pójść dalej w naszym związku. W sumie sam też uznałem, że juz chyba najwyższa pora. W końcu mamy swoje lata.
Niestety po ślubie pogorszyło się między nami. Już tydzień po ślubie powiedziała mi, że zaczął do niej do pracy przychodzić jej były, z którym była przed naszym związkiem i często do niej zagląda.
Wtedy przypomniałem sobie, jak mi tu koledzy radzili - powiedziałem, że zasady zna, może widywać się z kim chce, jest dorosła, a jeśli zdradzi, to musi liczyć się z tym, że się rozstaniemy.
Na tym temat jej byłego się skończył, aż do sylwestra, jakoś się posprzeczaliśmy po imprezie sylwestrowej i wtedy powiedziała mi, że jej były nadal ją odwiedza w pracy i nawet proponował jej bzykanko.
Oczywiście, wszystko co złe, to ja i moja wina. Kłótni było coraz więcej, zawsze pretekst do kłótni musiała znaleźć moja żona. W tym czasie kupiliśmy wspólne mieszkanie. Przez chwile cieszyła się, po czym
znów szukała pretekstu do kłótni i problemów, których nie było. Wyobraźcie sobie, że potrafiła strzelić focha i zrobić awanturę o to że akurat właśnie stanąłem w tym miejscu w kuchni, gdzie ona miała zamiar podejść.
Ewidentnie przeszkadzała jej moja osoba. Zmiany w pracy ustawiała sobie tak, aby w weekendy pracować, bo wtedy ja miałem zawsze wolne, a później pretensje do mnie ze mało czasu spędzamy razem.
Pewnego dnia znalazłem przypadkiem w kompie linki do portalu randkowego, gdzie szukała partnera. Powiedziałem jej o tym, co znalazłem. Oczywiście zaczęła się wykręcać i tłumaczyć, ze tak tylko chciała sobie coś sprawdzić i nie zagląda już tam.
Oczywiście kolejna rozmowa, że takim zachowaniem nadużyła moje zaufanie i ja mocno się zastanawiam nad dzieckiem, czy w ogóle chcę. W sumie po wszystkim powiedziałem jej, że już nie chcę dziecka.
Po tym jeszcze gorzej było między nami, powiedziała, że kochałaby mnie jakbym jej zrobił dziecko, a że dziecka nie ma, to mnie nie kocha i nie widzi ze mną przyszłości.
Zaczęła nosić przy sobie tel, blokowała dostęp do niego (wcześniej nigdy nie ukrywała przede mną telefonu). Kolejna rozmowa w tej sprawie i kolejne wymówki z jej strony. Po tym co zaobserwowałem, zaświeciła mi się lampka w głowie - jest ktoś trzeci. O seksie w gumce nawet nie chciała słyszeć, więc ja z obawy, że zrobi jej ktoś inny dziecko, zrezygnowałem ze współżycia.
Rok temu zapytała mnie czy będę jej robił problemy jeśli złoży sprawę o rozwód bez orzekania o winie.
Bez chwili zastanowienia odpowiedziałem, że żadnych problemów robił nie będę, droga wolna, a mieszkanie wystawiamy na sprzedaż. Od tamtej pory nigdy nie skamlałem za nią, nie prosiłem o drugą szansę. Nie namawiałem do zmiany zdania dot. rozwodu.
Jak złożyła pozew w sądzie, to już nie kryła się z tym, że spotyka się z innymi, jak ktoś pisał do niej smsy, to się dziwiła mi, że nie reaguję na to i nie zabraniam jej kontaktów z innymi, co dowodzi według niej, że jest mi obojętna.
Co dziwne - już po sprawie rozwodowej proponowała mi sex na pożegnanie. Odmówiłem. 2 miesiące po rozwodzie, mieszkaliśmy jeszcze w naszym mieszkaniu ze względu na nie uregulowanie spraw z kredytem. Nie wróciłem na noc, bo miałem akurat imprezę firmową. W nocy pisała smsy do mnie czy wszystko ok, bo wróciła do domu, a mnie nie ma. Nie odpisałem.
Ale pojawił się inny problem - nasze wspólne mieszkanie, kredyt też, ona chciała abym ja opuścił mieszkanie, a ona zostanie w nim i nie zgadza się na sprzedaż. Co do mieszkania, postawiłem warunek, że wyprowadzę się jeśli ona przejmie kredyt. Po rozwodzie przejęła kredyt wraz mieszkaniem.
Nie omieszkała mi opowiedzieć, co wyprawiała przez ostatnie pół roku za moimi plecami, jak to umawiała się z chłopakami z neta na randki i jak do lasu ją wozili.
Ich imiona w swoim telefonie zapisywała jako imiona żeńskie, tak na wszelki wypadek gdybym jednak przechwycił jej tel.
A wszystko to moja wina, że tak się stało, bo nie zrobiłem jej dziecka. Wpędziła mnie w mega poczucie winy za wszystkie problemy z czego nie mogę się uwolnić do dziś.
Nie raz jej tłumaczyłem, że dzieckiem nie naprawimy naszego związku, a wręcz przeciwnie, będzie jeszcze gorzej. Namawiałem na terapię małżeńską, ale na nic wszystko.
Wiem, że popełniłem mnóstwo błędów, które rzutowały na naszym związku. Ona oczywiście cały czas twierdziła, że jej winy w tym wszystkim nie ma żadnej, a to co się stało, to moja zasługa.
Każdy kto widział nasze małżeństwo z boku, stwierdził, że to nawet obok miłości nie stało, a rozwód z nią to najlepsze co mi się mogło w tym czasie przytrafić.
Wiem, że nie szanowała mnie, ważniejsze dla niej zawsze było zdanie koleżanki niż moje. Liczyły się tylko jej potrzeby a nie moje. Jak proponowałem spacer, to się jej nie chciało, a kilka dni później foch, że nigdzie nie wychodzimy.
Z perspektywy czasu wiem, że błędem było to,że kłótnię ona prowokowała, a ja później pierwszy się do niej odzywałem. Z resztą już po wszystkim powiedziała mi, że specjalnie prowokowała kłótnie, żeby się wyżyć na mnie.
Mimo wszystko nie potrafię sobie poradzić z poczuciem winy, że jednak mogłem wiele razy inaczej postąpić, może wtedy byłoby dobrze.
Nie chciałem, aby mi oddała pierścionek zaręczynowy, czy obrączkę, uznałem, że to jej, więc niech sobie zrobi z tym co chce. Pewnego dnia znalazłem pierścionek i obrączkę położoną na moich rzeczach. Skoro gardzi tym, to schowałem. Jakiś czas później chciała odebrać obrączkę, ale odmówiłem, mogła nie wyrzucać. Nie wiem, czy dobrze postąpiłem?
Teraz pora zacząć wszystko od nowa. Tylko jak teraz zaufać innej kobiecie? Nie wiem czy potrafiłbym zaufać, a przecież nie można wszystkich mierzyć jedną miarą.
Co o tym myślicie?