Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Czy dobrze robię trwając w ltr?

10 posts / 0 new
Ostatni
ŁOGIER
Portret użytkownika ŁOGIER
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: 25
Miejscowość: Łonka

Dołączył: 2018-07-11
Punkty pomocy: 153
Czy dobrze robię trwając w ltr?

Do napisania tematu skłonił mnie wpis pt.",,Stracone szanse" - czy też tak macie" i odpowiedź infreak`a, po których dość szybko przyszła analiza myśli siedzących już jakiś czas w mojej głowie.

Główną rozkminą ostatnimi czasy jest dla mnie to, czy będę szczęśliwy w obecnym związku, który swój początek miał już kilka lat wstecz.
Ja, jako młody chłopak faktycznie- muszę się uderzyć w pierś- nie wyszalałem się za młodu. Dość szybko związałem się z moją rówieśniczką i wszedłem tak w dorosłe życie płynąc aż po dziś dzień.

Żeby uspokoić nadgorliwych, co chcą już podnosić głos- to nie jest tak, że jestem ascetą, lubię się batożyć, jest mi nie wiadomo jak źle i nie mam jaj żeby to zakończyć.
Jakoś się przez te lata dotarliśmy w większości spraw i mimo błędów- zarówno z jej strony jak i mojej- znaleźliśmy radość w posiadaniu siebie i w byciu razem.

Wracając już do stanu obecnego sytuacji w której od tego czasu zmieniłem się całkowicie- jestem w kropce. Widząc tyle kobiet, których nie poznałem, tyle odmiennych charakterów i planów na życie.
Dodatkowo- a może i głównie- w te myśli pcha mnie wiedza, że z moją partnerką nie udało nam się zasypać przepaści w łóżku. Różnica temperamentów każe iść na kompromis albo mi, albo mojej partnerce i jest to słabe dla obojga stron.
Tutaj też muszę nadmienić, że mogę przesadzać nie znając skali, którą kobieta może zaoferować w łóżku. Domyślam się jednak, że istnieją takie, które same rzucają się na faceta bo jakiś tam popęd seksualny mają, potrafią się seksownie przebierać, nauczyć czegoś nowego, a seks w innych formach niż klasyczny nie jest dla nich złem ostatecznym.
Uprzedzę pytania i odpowiem: tak, próbowałem wszystkiego, od rozmów, po jakieś zachęty, próbowałem setki razy i wiem co wolno, a czego nie.
Niestety świadomość tego, że są kobiety, u których moje preferencje w łóżku byłyby zaletą jest dla mnie krzywdząca.

Dodatkowo sam fakt poznania od tej strony nowej osoby przez pryzmat partnera wydaje się być dla mnie czymś nowym i fascynującym. Poznawanie siebie, nowych poglądów czy życiowych wyborów- również. W końcu znam zdanie mojej obecnej partnerki na większość poglądów i czy mi się ono podoba czy nie, zostało zaakceptowane już w trakcie trwania związku.

Nie zrozumcie mnie źle, uważam się za atrakcyjnego faceta mającego dużo do zaoferowania, miałem okazje w których kobiety inicjowały kontakt, jednak swoje zasady mam i bliskich osób staram się nie ranić. Te myśli są regularnie odkładane "na później" przez mój umysł, ale zdałem sobie sprawę, że nigdy nie będzie odpowiedniego momentu, żeby się z nimi zmierzyć. Tak samo, jak autor tematu do którego nawiązuję mam podobne uwagi.
Może boję się tego, że powrotu w przypadku końca związku już nie będzie i wtedy zobaczę, że to czego pragnąłem okazało się być ułudą.

Czy jestem szczęśliwy bardziej, niż będąc samotnym- tak.
Czy mógłbym znaleźć kobietę, z którą byłbym szczęśliwszy- tego nie wiem.

Liczę na wasze opinie i rady dotyczące całokształu tej sytuacji.
Miłego.

SiuX
Portret użytkownika SiuX
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 29
Miejscowość: Cieszyn

Dołączył: 2017-09-11
Punkty pomocy: 574

Jest to niewątpliwie temat na dobry litr wódki.

Ale nie ma litra, a tym bardziej wódki więc hmm...

Postawiłeś sobie pytanie, które kiedyś ja postawiłem sobie. Byłem z kobietą, która chciała seksu po ślubie (oczywiście seks oralny był). Dbała o mnie, była niesamowita. Niespodzianki jakie dla mnie wymyślała były czymś zaskakującym i jedynym w swoim rodzaju. Po pewnym czasie zobaczyłem, że jednak bez seksu nie czuje do niej aż takiego przywiązania jak do dotychczasowych partnerek i się z nią rozstałem. Nie żałuje tego.

Ja w tej relacji nie miałem w ogóle seksu, ty masz, ale za mało.

Nie będę Ci tu pisał złotych środków na to jak podniecić kobietę (mówisz, że próbowałeś wszystkiego). Według mnie powinieneś zastanowić się czy dasz radę w takim związku, czy ona jest tego warta i przede wszystkim czy czujesz się na tyle dobrze w tym związku żeby olać swój duży temperament.

Tak czy siak jak nie rozwiążesz tego problemu to będzie narastała w Tobie frustracja i będziesz nieszczęśliwy.

Kończąc mój wywód, jej temperament zawsze był mniejszy od twojego?

ŁOGIER
Portret użytkownika ŁOGIER
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: 25
Miejscowość: Łonka

Dołączył: 2018-07-11
Punkty pomocy: 153

Zawsze.

Była dziewicą, więc myślałem że z czasem nabierze zaufania, chęci do działania ale jednak się przeliczyłem.
Teraz może i wydaje się to banalne, bo partnerka, która nie odpowiadałaby mi w łóżku pewnie zostałaby skreślona na starcie.

Właściwie to nie mam na myśli samej częstotliwości stosunków, ale jakości i zaangażowania. Co mi z seksu, który sam inicjuję kiedy mam ochotę, ale jeżeli nie będę wykazywał chęci to 2 tyg posuchy są normalne, a potem zaczynają się pytania dlaczego nie chcę. (bo sama nie zainicjuje).

Bardziej kładę nacisk na chęć działania, próbowania nowych rzeczy i zaangażowanie, których niestety nie widać.

Rot
Portret użytkownika Rot
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 30
Miejscowość: Kraków

Dołączył: 2013-09-16
Punkty pomocy: 1076

Sama nie zainicjuje, ale czeka aż ty to zrobisz.
To jest dość normalne i tego należy się spodziewać po żeńskiej energii.

A co do reszty problemu - miałem taką, nazwijmy to, FF - nigdy nie chciała brać do ust.
Jak ją przekonałem? wcisnąłem jej do ręki. Potem krok dalej, aż sama z siebie zaczęła to robić.

ŁOGIER
Portret użytkownika ŁOGIER
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: 25
Miejscowość: Łonka

Dołączył: 2018-07-11
Punkty pomocy: 153

No to fajnie, tylko nie lekceważmy tego, że to nie jest relacja FF czy związek, który trwa miesiąc czy dwa tylko długoterminowa relacja, w której tego seksu i poznawania siebie na przestrzeni lat była masa.
Tutaj chodzi o postawienie granic przez dziewczynę, która już dalej ich nie przesunie mimo różnych podejść i nie zrozumcie mnie źle, mogę dostać to co chcę, ale jeżeli jest to wymuszone to nie daje to żadnej satysfakcji.

Rot
Portret użytkownika Rot
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 30
Miejscowość: Kraków

Dołączył: 2013-09-16
Punkty pomocy: 1076

Wiesz, nie jestem pewien czy to ma aż takie znaczenie.
Zbyt wiele razy słyszałem jak to kobieta dość konserwatywna w tym temacie po zerwaniu nagle odkrywa swoją seksualność na nowo i po prostu "eksperymentuje" na różne sposoby.

Odpuść sobie iluzję, że ona jest "święta".

Chcesz historie związkowe?

No to masz.

Najdłuższy mój związek, do tej pory mi się zdarza jeszcze za nią wzdychać.
Byłem jej drugim bodajże, czy trzecim w łóżku. Bez znaczenia.
Kolokwialnie mówiąc, nie chciała chapać dzidy. Brzydziło ją to.
Któregoś pięknego wieczora udało mi się ją tak rozpalić, że wyszło nam 69, a po wszystkim usłyszałem od niej, że już była gotowa "sprawdzić jak smakuję", czytaj - dokończyć całą sprawę ustami.

Kolejna - wydawała się bardzo grzeczną dziewczyną. Żadnej seksownej bielizny, żadnych dekoltów.
Seks w większości na misjonarza.
Któregoś dnia się mnie pyta, czy miałbym coś przeciwko gdyby mi zrobiła dobrze na kolanach.
Niedługo potem każdy nasz seks kończył się na tym, jak brała do ust i doprowadzała mnie do orgazmu.
Z połykiem.

Da się?
Da się.

Może wywierasz na niej zbyt dużą presję.

Dam ci wskazówkę:
Nie wiem jakiej muzyki słuchasz, sam osobiście uwielbiam metal, rocka, ogółem muzykę gitarową. Czym się wyróżnia dobra muzyka gitarowa, w szczególności solówki?

Budowaniem napięcia.
Budujesz, budujesz, sugerujesz motywy, a potem odpuszczasz.
Potem znów budujesz napięcie, i znów odpuszczasz.

Przemyśl sobie.

huna
Nieobecny
Wiek: 31
Miejscowość: bielsko-biała

Dołączył: 2017-09-14
Punkty pomocy: 367

Przytocze historie pewnej osoby. 1szy poważy związek i sex w wieku 20 lat chyba z 5 lat razem byli, plany na ślub i jebneło, to osoba nie czuje, że to jest to. Pogoniła partnera. 2gi poważny związek jakoś po roku od 1szego, kilka lat razem, idealny partner, stabilność finansowa, te same zainteresowania, zaręczyny i odwołany ślub. Bo to nie to. Znowu pogonienie partnera. Wszyscy przyjaciele i rodzina, łacznie ze mną w wielkim szoku. Czemu ta osoba tak wybrzydza, pojechało ją, przeciez w pewnym wieku nie można wybrzydzać, nie ma czasu i target się kurczy bo wszyscy się żenią i płodzą dzieci. Ni z gruszki ni z pietruszki się po jakimś czasie znalazł kolejny partner i JEB to jest To, po roku ślub i szczęśliwy związek.
Trzeba mieć zajebiste jaja i to ze stali (niezależnie od tego czy się jest kobietą czy facetem)żeby coś takiego zrobić i to dwukrotnie. Kiedy zapytałam moją przyjaciółkę bo o niej ta historia, czemu tak zrobiła, dwa dobre związki zerwała, to odpowiedziała, ze chciała być ze sobą spójna, że ma jedno życia i ona nie pójdzie NA KOMPROMIS Z SAMĄ SOBĄ, nie będzie się wewnętrznie męczyć bo ma przysłowiowego wróbla w garści. Ona chciała tego jebanego gołębia na dachu. I co... i ma. Ale to wymaga naprawde wilkiej odwagi której śmiem twierdzić, ze 80% ludzi w związkach nie ma.

zlotydenar
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: 21
Miejscowość: Wrocław

Dołączył: 2018-09-14
Punkty pomocy: 3

Mówisz, że po roku wzięli ślub, ale z tamtymi trwało to kilka lat. Skąd więc pewność, że w tym przypadku nie będzie tak samo?

Took
Portret użytkownika Took
Nieobecny
Wiek: 24
Miejscowość: Warszawa

Dołączył: 2011-06-11
Punkty pomocy: 20

Uważam, że w takich relacjach prędzej, czy później, coś pęka i wszystko rozsypuje się jak domek z kart, dlatego nie warto tego ciągnąć. Jeżeli jednak Ty postanowisz dalej nie poddawać się (chociaż słowo „poświęcać się” o wiele lepiej pasuje do Twojej osoby ze względu na opisaną sytuację) i dalej z nią będziesz, to oby na pewnym etapie, nie obróciło się to przeciwko Tobie, że to ona zadecyduje za Ciebie, że to koniec – usłyszysz, że widzi, że męczysz się / że coś Cię męczy, a ona wie co, i przez co jesteś nieszczęśliwy, a przez to, że Ty jesteś nieszczęśliwy, to i ona jest nieszczęśliwa, a ona tak nie chce.

Najgorsze jest trwanie w takiej niekomfortowej relacji. Kiedy człowiekowi zależy na drugiej osobie, to na początku usprawiedliwia ją przed samym sobą (na najróżniejsze sposoby). Jest bowiem na pewien sposób szczęśliwy (bo innego szczęścia nie miał). W miarę upływu czasu usprawiedliwianie wchodzi w nawyk, który niejednokrotnie (choć nie zawsze) staje się regułą. Ale cała ta sytuacja zaczyna co raz bardziej uwierać i odbijać się co raz to częstszą i mocniejszą, męczącą czkawką, bo (sytuacja) nie wytrzymuje konfrontacji z rzeczywistością – filary usprawiedliwień i założeń stanowiących podstawy tych usprawiedliwień pękają pod naporem informacji i sygnałów dochodzących z otoczenia – z mediów, od znajomych, z książek itp. Żarty i historie opowiadane wśród znajomych z podtekstami seksualnymi przestają bawić, a zaczynają dołować – są traktowane osobiście tzn. w negatywnym odniesieniu do osoby znajdującej się w takiej relacji jaką opisałeś. Sceny seksu przedstawiane w filmach, serialach czy książkach, (sceny) na których widać i czuć namiętność, pożądanie i zaangażowanie obu bohaterów i intensywność z jaką to wszystko się odbywa, również przestają cieszyć i zaczynają dołować – one także są traktowane osobiście. A czas płynie. Człowiek zaś przyzwyczaja się i coraz trudniej powiedzieć pass i grzecznie odejść od stołu. Łatwiej zaś o żal i awanturę o przegrane żetony.

Zgadzam się z tym, co napisał kolega SiuX: „(…) powinieneś zastanowić się czy dasz radę w takim związku, czy ona jest tego warta i przede wszystkim czy czujesz się na tyle dobrze w tym związku żeby olać swój duży temperament. Tak czy siak jak nie rozwiążesz tego problemu to będzie narastała w Tobie frustracja i będziesz nieszczęśliwy”. Biorąc jednak pod uwagę rozkminy, które masz, a którymi podzieliłeś się z nami, uważam, że kwestią czasu jest przelanie czary goryczy przez co dojdziesz do wniosku, że masz dosyć.

Na koniec banał - za swoje szczęście odpowiadasz wyłącznie Ty sam.

infreak
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: Rocznik 91
Miejscowość: Kraków

Dołączył: 2017-09-16
Punkty pomocy: 995

Mnie zawsze bawiło stwierdzenie u facetów, którzy poznali 5-10 dziewczyn w życiu (jako kolezanki), związali się z pierwszą lepszą i twierdzą, że to ta jedyna. No to ja się pytam na jakiej podstawie? No bo ona jest inna niż wszystkie. A poznali te "wszystkie"? No raczej nie, na podstawie 5-10 kobiet + opinii z internetu wyrobili sobie opinie i zaślepili. A potem nagle płacz, bo dla kobiety to nie było jednak to, chce spróbować z innym.

Taki scenariusz występuje często w związku, gdy oboje partnerów jest niedoświadczonych. Zwłaszcza kobiety, które maja setki facetów na wyciągnięcie ręki, chemia w związku nie trwa wiecznie, a pytanie "ciekawie jak to by było z innymi" zawsze się pojawi. Na pewno jakaś część kobiet stwierdzi, ze jeden facet i związek w życiu jej wystarczy, ale to jest jak wygrana w totka - ciężko taką spotkać.

Moim zdaniem praca i związek to są takie dwa podstawowe filary, które wypłeniają nam życie i trzeba im poświęcić odpowiednią ilość czasu i kombinacji. Planując ślub z pierwszą dziewczyną zawsze jest ryzyko, że to nie jest to. Siedząc w jednej pracy do końca życia zawsze jest poczucie, że coś nas omija. W młodości mamy najwięcej sił i energii i powinniśmy szukać tego, czego oczekujemy od życia. Jakich chcemy kobiet i jaka praca sprawia nam satysfkację. Żeby znaleźć "tą jedyną" kobietę i "wymarzoną" pracę trzeba najpierw poznać te 100 "nie-jedynych" kobiet, aby wiedzieć co nam odpowiada, a co nie.
Tak samo z pracą, warto pracować na początku w różnych zawodach, aby wiedzieć co nam się spodoba. Z opowieści innych i czytania opinii w internecie nic nie wynika, trzeba samemu próbować.

I młodość jest najlepszym czasem na to, szczerze współczuje wszystkim osobom, które nie szukały swojej drogi i preferencji co do kobiet/pracy w młodości czyli powiedzmy do 25 roku życia, jak ktoś przespał ten czas i nie poznał wielu kobiet, nie odbył kilku praktyk/staży/prac w różnych dziedzinach to potem ciężko będzie to nadrobić, bo młodość, studia = znajomi, którzy dają olbrzymie możliwości, po studiach wiele znajomości się urywa i już nie tak łatwo coś zmienić, kogoś poznać