Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Brak satysfakcji życiowo-zawodowej

8 posts / 0 new
Ostatni
Alpha
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: 21
Miejscowość: Włocławek

Dołączył: 2018-12-25
Punkty pomocy: 0
Brak satysfakcji życiowo-zawodowej

Cześć !

Forum czytane od dłuższego czasu, lecz nadszedł moment, aby skorzystać z Waszego doświadczenia.

W ostatnim czasie dużo moich przemyśleń dotyczy przyszłości zawodowej (rozwoju osobistego). Obserwując moich rówieśników dochodzę do wniosku, że zapanowała u mnie stagnacja. Często zmieniam pracę szukając swojego miejsca, a to wszystko przekłada się na finanse. Mam wiele ambitnych planów, lecz do tego potrzeba pieniędzy, a chcę je zdobyć. Do obecnej pracy dojeżdżam 40 km w jedną stronę (mieszkam na wsi). Nie jestem osobą, która tylko narzeka, krytykuje i zazdrości innym. Od małego dziecka dużo pracuję i nie mogę sobie zarzucić, że jestem leniwy i nie chce mi się dupy ruszyć. Osoby, które były kiedyś daleko za mną, dziś mnie doganiają. Potrafili znaleźć swoje miejsce, a co najważniejsze czerpią z tego korzyści finansowe. Tak naprawdę mam 22 lat i chcę po części wszystko za szybko, ale mam tego świadomość. Jest wiele kierunków, w których mógłbym się odnaleźć i stworzyć dobre fundamenty w rozwoju. Po pracy aktynie spędzam czas, siłownia na porządku dziennym. Zastanawiam mnie fakt, że mieszkam w domu rodzinnym i być może to mnie blokuje w rozwoju, zabija pewność siebie w działaniu. Chcę też pójść na studia, ponieważ sądzę, że jestem osobą ambitną i było to by błędem, gdybym nie poszedł. Kolega ostatnio podsunął mi pomysł, aby wstąpić do straży pożarnej, ponieważ jestem dość wysportowany.

Kolejna rzecz, którą chciałbym poruszyć to brak dziewczyny w swoim życiu i tu już tracę na swojej pewności. Nigdy w życiu się jeszcze nie zakochałem i nie chodziłem z żadną kobietą. Teraz stało się to argumentem dla drwin ze strony znajomych w stosunku do mnie. Skoro jeszcze tego nie doświadczyłem, to w sumie zapala mi się lampeczka, że gdzieś coś robię cały czas źle, a najgorsze w tym, że wchodzi mi to powoli na głowę. Tak naprawdę od kilku lat nie poznałem jeszcze żadnej dziewczyn. Nie chodzę na imprezy, bo nie mam z kim

Całymi dniami o tym myślę i nie odczuwam satysfakcji w życiu. Analizuję to wszystko, ale nie mogę znaleźć odpowiedniego rozwiązania, a gdzieś popełniam błędy.

Co o tym sądzicie ? Jakieś podpowiedzi ?

Dzięki i pozdrawiam !

Nocnymanewrant
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: 25
Miejscowość: Warszawa

Dołączył: 2018-12-07
Punkty pomocy: 0

A wiec skoro kolega zalozyl taki temat to ja sie do niego podlacze bo moja sytuacja wyglada podobnie, a i widze wiekiem sie zbytnio nie roznimy. Otoz o ile moja sytuacja zawodowo-finansowa w miare mnie satysfakcjonuje to moje relacje z kobietami juz w ogole. Mam dobra prace. Studiuje zaocznie. Rozwijam swoje zainteresowania. Podrozuje. No ale troche czasami smutne, ze jedyny seks to seks za pieniadze a pozniej kopa, dupa brama. Nawet te dziewczyny do ktorych czasem sobie jezdze, bo nie bede caly czas kapucyna przy kompie napierdalal, wala do mnie czasem tekstami: a to Ty nie masz dziewczyny? No taki facet z takim cialem powinien miec kobiete... a to nie latwiej sobie znalezc dziewczyne? I takie tam... W swoim zyciu mialem pare dziewczyn, z ktorymi spotykalem sie na powaznie, uprawialem seks. Moze bylem nawet w zwiazku ale raczej ciezko to tak nazwac, gdyz te relacje byly zdecydowanie za krotkie. Pewnie tez i troche z mojej winy bo to czlowiek mlody, glupi byl, rozne bledy sie popelnilo. Nie powiem, niektóre po prostu źle potraktowalem, ale to tez troche dlatego że mam paru znajomych którzy tak sie zachowuja i maja jakos laski jedna za druga zakochane w nich po uszy. Kiedy siegne pamiecia pare lat wstecz to mialem nawet sporo kolezanek z ktorymi spotykalem sie, chodzilismy na dyskoteki, po prostu dobrze sie dogadywalismy i bawilismy razem. Z niektorymi nie bylo ze tak powiem nic, z innymi sie przelizalem, a z jeszcze innymi byl seks. Z zadna z nich jednak nie bylem nigdy w zadnym zwiazku ani niczym podobnym. Bo nie pchalem sie w nic na sile a i zadna z moich kolezanek ze mna zwiazku nie chciala. Ogolnie to tez nikt nigdy nie mial do nikogo o nic pretensji. Ale z czasem, to wszystko zaczelo sie psuc. Kiedy spotykalem sie z tymi kolezankami w jakims tam gronie znajomych, to wiadomo niektore z nich mialy juz jakis stalych partnerow. Ja oczywiscie caly czas poznawalem gdzies tam jakies nowe kobiety, ale tak jak juz mowilem byly to krotkie relacje, z ktorych nic nie bylo. No i zaczely sie teksty w stylu: gdzie Twoja dziewczyna? A co Ty tak bez dziewczyny? Kazdy ma jakas pare, tylko ty jedyny taki samotny. Raczej sie tym nie przejmowalem, robilem swoje ale przyznam ze to troche bolalo. Koniec koncow, dzis nie mam praktycznie zadnych kolezanek bo wszystkie juz maja raczej stalych partnerow a ja nie bede sie pchal na trzeciego. Mowia ze przystojny, dobrze zbudowany, inteligentny, ze nie golo dupiec. Nie mam tez zadnej nadwagi i raczej stronie od alkoholu i narkotykow. Zawsze staram sie byc ogarniety i dobrze sie ubieram. Kolega, ktory ma jedna za druga po naswietleniu mu sytuacji powiedzial: nie wiem moze po prostu nie masz szczescia do kobiet. Aha czyli powiedzmy bede mial 40lat, bede ustawiony finansowo, dom/mieszkanie itp no ale bede siedzial sam. A jak ktos sie zapyta dlaczego nie mam zony/dziewczyny? To powiem: nie wiem moze po prostu nie mam szczescia do kobiet. Bo od dwoch lat chyba? nawet nie calowalem sie z zadna dziewczyna. Ja rozumiem ze nic na sile i nie jestem desperatem. Wszystkie ktore gdzies tam poderwe i mam kontakt (bo nie mam z tym problemu) to po chwili mnie olewaja. Przewaznie nawet nie dochodzi do spotkania. A na pewno nie znaja tamtych kolezanek, gdyz czesto sa z innych miast/sfer, wiec tez nie mozliwe zeby one cos na mnie zlego nagadaly. Kompletnie nie wiem co ja zle robie? Bo skoro tak jest, to musze cos zle robic nie?

Biomen
Portret użytkownika Biomen
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: 24
Miejscowość: Lublin

Dołączył: 2014-11-06
Punkty pomocy: 280

Swojego czasu presję społeczną na temat braku dziewczyn zlewałem tekstem: "jestem szczęśliwym aseksualistą, a co?", tylko z tym zastrzeżeniem że musisz to wypowiedzieć w sposób taki aby było czuć od Ciebie pewność siebie. Ma to zabrzmieć: "jestem aseksualistą, and so fucking what?" Z jajem, nikt Ci nie będzie mówić jak masz żyć, nie? Wink Tylko z umiarem, żebyś komuś garści nie nałożył Laughing out loud

Co do stagnacji w życiu, z doświadczenia powiem że stagnacja to sygnał do momentu przełomowego. Jak jeszcze mieszkałem z rodzicami też dopadła mnie rutynowo-stagnacyjna depresja i to był sygnał aby wrzucić ówczesną robotę i się wyprowadzić. Ostatnio też dopadają mnie myśli że moje życie jest za mało dynamiczne i z moich przemyśleń wynika to z faktu że człowiek nie ma dalekosiężnych planów lub nawet jak je ma, nie traktuje ich poważnie.

Myślę że popełniasz błąd w tym że nie masz z tyłu głowy, wizji tego jak zajebiście będzie wyglądać twoje życie o ile się przemożesz i ruszysz cztery litery. Wink Dan Bilzerian - tak trzeba żyć i do tego trzeba dążyć. Laughing out loud

---------------------------------------------------------------
Think different

dawidek123
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: 22
Miejscowość: Warszawa

Dołączył: 2018-11-19
Punkty pomocy: 1

Miałem zakładać osobny temat, ale widzę że nie ma sensu.

Po szkole średniej wszystkie moje znajomości się skończyły, mieliśmy niby zgraną paczkę, ale każdy miał wylane na siebie. Zostali mi tylko znajomi z mojej miejscowości. Odbiłem, bo większość bawiła się w narkotyki, bijatyki, dilerkę, ostre chlanie. Co ciekawe wiele naprawdę ładnych dziewczyn się wokół nich kręciło, ale co chwila była jakaś awantura, policja, sprawy karne itd. więc stwierdziłem, że idą własną ścieżką.

No i dopadła mnie potem depresja, zero znajomych, brak pracy, praktycznie zmarnowany rok. Ciężko mi było też się zebrać do pracy, ledwo byłem na siłach wysłać CV czy zadzwonić. Po roku terapii moje życie mocno się poprawiło ale co z tego, skoro dalej nie miałem znajomych i pracy.

Poszedłem do pierwszej lepszej pracy za groszowe stawki, bo tak naprawdę nic nie umiałem, a tam sami ludzie 30-40+, mieli własne życie i niezbyt towarzyscy. Tak więc byłem wśród ludzi, ale dalej sam. Stawka marna, ale przynajmniej zebrałem się na tyle w sobie, aby pójść na siłownię, bo doszła mi jeszcze nadwaga, którą chciałem zrzucić. Ciągle byłem na lekach.

Po roku zmieniłem pracę na inną, obecnie pracuję w sklepie komputerowym jako serwisant za olbrzymią stawkę 2500 na rękę. Tutaj poznałem paru ludzi, ale to są tylko relacje w pracy, na piwo wyjdziemy raz na pół roku, bo każdy ma swoje dziewczyny, znajomych i nie chce nikogo lepiej poznawać. Na szczęście w tej pracy pokazał mi programowanie i teraz praktycznie cały wolny czas spędzam na nauce programowania z myślą, o zmianie pracy na taką z normalną stawką. Zapisałem się też w tym roku na studia zaoczne, ale mam prawie 4 lata przerwy od szkoły średniej, więc jest mi bardzo ciężko ogarnąć, szczególnie, że pierwszy rok jest najgorszy. Ale nawet tutaj na studiach wielokrotnie wychodziłem z inicjatywą wyjścia i nikt nie chce. Każdy ma swój świat, swoich znajomych, połówki.

Powiem wam tak - jak nie traficie na normalnych znajomych za młodu, to potem już praktycznie się nie da nikogo poznać. Mówię tutaj po prostu o zwykłych znajomych, a nie kobietach. Co mi z tego, że spotykam setki ludzi w szkole, pracy, siłowni, skoro każdy ma własną paczkę, własnych znajomych. Uda mi się namówić kogoś na piwo ... raz na pół roku wyjdziemy.
Nie miałem normalnych znajomych za młodu to teraz mam lipę. A wiadomo brak znajomych bardzo przeszkadza w poznawaniu kobiet, najwięcej kobiet poznaję się przez znajomych.

Tak więc mam 22 lata, praktycznie zero znajomych, najbliższy rok spędzę na nauce programowania i jak mi się uda to dopiero za rok będę miał 23 lata i dopiero zacznę życie. Bo tak naprawdę nigdzie nie podróżowałem, nie byłem na żadnych koncertach, imprezach, bo nigdy nie było z kim. Mógłbym podchodzić do kobiet ale co z tego, co ja bym im powiedział, skoro ostatnie lata mojego życia to depresja, siłownia, praca i nauka programowania? Nigdy nigdzie nie byłem, nie chodziłem na imprezy/koncerty bo nie miałem z kim. Na sylwestra jeździłem na rynek do dużego miasta samemu. Próbowałem poznawać ludzi, rozmawiałem z wieloma osobami, ale każdy ma swoje paczki znajomych i wyskoczy na piwko raz na pół roku, pogada no i tyle. Ale nie da się utworzyć takiej paczki, gdzie razem organizujemy domówki, ogarniamy dziewczyny, czy jedziemy w góry na weekend, albo obchodzimy czyjeś urodziny. Te znajomości to taka iluzja, która kończy się gdy ktoś rzuca szkołę, albo zmienia pracę.

Nawet nie wiem jak wyjść z tego zamkniętego koła samotności.

m

Stormbringer
Nieobecny
Wiek: ...
Miejscowość: Brak danych

Dołączył: 2011-11-29
Punkty pomocy: 167

Proponuje założcie jakis osobny kacik na tym forum pod tytulem:

"Jak zniewieściale pizdeczki narzekaja na zycie"

Sory koledzy ale te Wasze wylewanie żali tutaj jest co najmniej smieszne. Zbierzcie sie w sobie do chuja wafla i przestancie tutaj truc, ze inni maja lepiej, ze sie nie da itp.
Wasi dziadowie przezywali wojny, gołymi łapami jebali w ziemi pół zycia a Wy tutaj jak macie wszystko na tacy pierdolicie, ze sie nie da i basta.

Nawet nie powinno byc nikomu was szkoda ani nie powinniscie otrzymac rad. Powinniscie zostac po prostu porzadnie skopani przez zycie aby zrozumiec, ze to co teraz macie to "spacerek".

Spojrzce chocby na Adpeta, ziomek po studiach wyszedł jako totalny odludek z lipnym wygladem bez "paczki" jak Wy to nazywacie. Wypłynał? Dało sie? No ale wy znajdziecie tysiac usprawiedliwien, ze jak sie nie ma paczki, jak sie nie ma kasy, jak sie nie mieszkania w miescie.

Pozdrawiam

Stormbringer

infreak
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: Rocznik 91
Miejscowość: Kraków

Dołączył: 2017-09-16
Punkty pomocy: 995

dokładnie, zamiast coś zmienić w swoim życiu, poznać nowych ludzi, oni wolą zakładać tematy na forum i dyskutować kto ma w życiu gorzej.

Jesteście kowalami swojego losu - przestańcie zwalać winę na innych, patrzcie tylko na siebie. Jesteście w takim miejscu, bo sami zadecydowaliście, podjęliście złe wyborze życiowe. To nie wina innych tylko wasza, więc tylko wy możecie zrobić z waszym życiem co chcecie, a nie inni.

Co to za problem znaleźć dobrą pracę? Wszystko jest w internecie, wystarczy poczytać, zainteresować się jakąś ścieżką kariery. A potem dążyć w tym kierunku.

Co to za problem znaleźć znajomych? Postanowić sobie, że każdy weekend spędzacie poza domem na jakiejś imprezie, wydarzeniu, klubie i poznajecie ludzi.

Co to za problem znaleźć dziewczynę? Zrobić parę dobrych fotek, założyć tindera i jednocześnie zagadywać dziewczyny gdziekolwiek chcecie - ulicy, parku, pracy, szkole.

Żyjemy w czasach, w których pracowici goście mogą osiągnąć co chcą. Dzisiaj może jesteś biedny, ale jutro wyznaczasz sobie cel, pracujesz solidnie przez 5 lat i osiągasz sukces. Może nie będziesz milionerem, ale zostając fachowcem można spokojnie zarobić 10.000 w Polsce. Tak samo z kobietami i z wszystkim innym. Cofnijmy się niecałe 100 lat - wojny światowe, brak środków transportu, internetu, technologii.
Cofnijmy się 500 lat wstecz - wiele nieuleczalnych chorób ,ludzie umierali w wieku 30-40 lat.
1000 lat wstecz - jak ktoś urodził się biedny to biedny ginął, ktoś urodził się w rodzinie szlacheckiej - żył na wysokim poziomie. Los decydował o warunkach do życia.

Dzisiaj wszystko jest na wyciągnięcie ręki, a nie którzy wolą siedzieć i nic nie robić. Za parę lat pożałujecie, przed śmiercią pożałujecie, że nic nie zrobiliście, a mogliście osiągnąć wszystko czego chcecie.

SiuX
Portret użytkownika SiuX
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 29
Miejscowość: Cieszyn

Dołączył: 2017-09-11
Punkty pomocy: 575

Kiedyś byłem w zajebistym związku, do dziś była to jedyna kobieta która budziła we mnie tak wielkie emocje a zarazem uczucia. Przed związkiem trenowałem biegi kilkanaście lat, byłem też zastępcą trenera młodzików w lekkoatletyce (wtedy miałem 18 lat). Robiłem wiele zajebistych rzeczy, ale... rzuciłem to wszystko bo ta kobieta stała u mnie na piedestale. Coraz mniej biegania, rozwoju. Minęło parę lat zanim zrozumiałem, że rozwijanie siebie jest czymś co daje mi satysfakcje.

Wiecie jaki błąd popełniłem?
W związku z tą kobietą wielokrotnie myślałem jak jest chujowo, że czegoś nie mam. Byłem takim płaczkiem jak wy. Dopiero po 2.5 roku związku i rozstaniu się otrząsnąłem. Wymyślałem głupoty z cyklu "Jak ja mam źle w życiu" a tak naprawdę było zajebiście. Wiecie co wtedy zrozumiałem?

Że człowiek jest urodzony do narzekania, a w dzisiejszych czasach jak nie ma wojska to faceci stają się miękkimi fajami do tego stopnia, że nie robią nic z tym, że mają złe życie. Nic, tylko narzekają.

Byłem miękkim facetem, ale dziś nie ma po nim śladu. Czasami mam doła - owszem, ale to dlatego, że nie zrobiłem 12 powtórzeń w przysiadzie Laughing out loud

Przestańcie płakać jak baby i weźcie się w garść, nikt nie zmieni waszego życia. Sami musicie to zrobić. Znajomi? Kobiety? Kasa? Ile wymówek jeszcze tu przedstawicie.

Nawet na tej stronie możecie poznać kogoś i się z nim spotkać i już macie spoko znajomego. Przykład: Dawidek i Nocnymanewrant obaj jesteście z Warszawy. Napiszcie do siebie, spotkajcie się na piwko. Pogadajcie i idźcie razem w świat rozwoju. Czy to takie ciężkie?

Nie, tylko wystarczy chcieć.