Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

DLACZEGO TO TWOJA BYŁA MA RACJĘ?

Portret użytkownika BANE

 Jak zauważył kiedyś trafnie Karol Witold Aleksandrowicz:

"Mężczyzna gdy ogląda się za kobietą chce iść za Nią, kobieta jednak za mężczyzna pójdzie tylko wtedy, gdy ten, nie poświęcając Jej nawet jednego spojrzenia, podąża niewzruszenie w swoim kierunku."

Jak wiadomo każdy aforyzm to nic innego jak wnioski - z obserwacji jakiejś zachodzącej w rzeczywistości prawidłowości - w przysłowiowej pigułce. Czasem w tego rodzaju generalizacjach takiej życiowej prawdy jest więcej a czasem mniej. W tym stwierdzeniu jednak, ośmielę się stwierdzić, Moi Panowie i Panie [powinno być na odwrót, ale cóż... ;););););)], jest cała prawda i tylko prawda. Jak to się ma do tytułu tego artykułu.?

Tytułu - dodajmy na marginesie - na pierwszy rzut oka zahaczającego o herezję, szczególnie gdy zestawić go z treściami zawartymi na całej stronie. Dodajmy, że tytuł ten również jak sądzę wkurwi bardzo wielu ukrytych na portaliku frajerów. Chociaż, szczerze mówiąc [pisząc], mam wielką nadzieję, że treść całości wkurwi ich jeszcze bardziej. ;););)WinkWink

Otóż ma się do tego tytułu zasadniczo, ponieważ pokazuje najdobitniej, że to co kobietę naprawdę pociąga to świadomość, że życie mężczyzny, z którym jest, to nie jest tylko i wyłącznie relacja z Nią [jak wielu z Was zapewne ma, choć - co równie pewne - nie zdaje sobie z tego zupełnie sprawy], to również to wszystko, w czym nawet jeżeli Ona nie może uczestniczyć w pełni [bo np.: nie chce, bo ją to nie interesuje, bo - {i tak właśnie powinno być} - są sfery czy pasje, które mężczyzna chce mieć tylko dla siebie] - składa się na fascynującą osobowość. Osobowość dla której osobowość kobiety będzie wspaniałym dopełnieniem i vice versa. Jakiś czas już na stronce przebywam i tak jak nie mogłem, tak ni w ząb nie mogę dalej zrozumieć tego, jak to się stało, że przyciągnęła ona aż tyle osób nie potrafiących czytać ze zrozumieniem tego co jest na niej zamieszczone. Gdyby bowiem owa lwia część forumowiczów potrafiła czytać, a nie tylko składać litery, to zrozumiałaby, że to, że zostali porzuceni uratowało co najmniej dwóm osobom życie. Ocaliliście bowiem, Moi Panowie, życie tej biednej kobiecie, którą chcieliście zadręczyć. Gdyby bowiem pokłady wewnętrznego frajerstwa, których na pewno od samego początku nie mieliście, ale które na pewnym etapie zaczęły się w Was odkładać, nie wyszły na wierzch to unieszczęśliwilibyście ją na zawsze, skazując na wegetację z nic nie wartą kreaturą, a nie facetem. Ocaliliście również swoje życie, bo jakkolwiek jest Wam jeszcze trudno [szczególnie zaraz po rozstaniu] dostrzec, jakich skończonych, zakłamanych, idiotów z siebie robicie - pisząc z jednej strony na forum jak to "macie wyjebane" na byłą, a potem zamieszczając pięć tysięcy postów z prośbami o analizę przez "starą gwardię" ze strony każdego pierdnięcia "Waszej Miłości" [szczególnie gdy dodatkowo opisała je tekstem np.: piosenki na GG] - w tym miejscu szczególne pozdrowienia dla zawodnika, który chciał ostrzegać nowego faceta swojej eks, by tamten wiedział z jaką okrutną szmatą się zadaje [nie wiem na co liczyłeś, Bracie, tym bardziej, że z każdego Twojego wpisu przebijała tylko zwykła zazdrość i podłamanie, że laska puściła Cię kantem] - mam nadzieję, że jak to czytasz to zaczynasz rozumieć jak żałośnie to wyglądało - to jednak Wasza kobitka na swoje szczęście i szczęście planety Ziemia również, bo przecież na świat mogła przyjść cała gromada małych frajerków, dostrzegła to wcześniej i ratując siebie i swoje życie [Dzięki Bogu! - może jak będzie mądra to szybko uszczęśliwi jakiegoś faceta, który naprawdę na to zasługuje] od Was spierdoliła. Wiem, że prawda boli - mi też spuściła owa prawda niezły łomot swego czasu. Rzecz w tym że ten łomocik to jest nic innego jak wpuszczenie odrobiny ożywczej energii w Wasze życie. Nie dostrzegacie tego jeszcze, dzieląc swój czas na udawanie, że już za byłą nie tęsknicie i obmyślanie gównianych sposobów na powrót do Niej, zamiast wbić sobie do wciąż zaczadzonego rozpaczą łba, że Ona zrobiła to samo co Wy byście zrobili na Jej miejscu, gdyby przyszłoby Wam się borykać z tym co Ona musiała znosić obserwując jak z fascynującego niegdyś chłopaka [jakim każdy z nas był w oczach byłej dziewczyny] zostaje cień - frajer bez osobowości. Gdybyście to Wy ją rzucili to jeszcze byście piali o tym na forum, w przydługich, pozbawionych klasy postach jak to fajnie było kopnąć w dupę swoją eks. Innymi słowy: Jak użytkownik odchodzi to powód do dumy, jak to użytkownika pierdolnęli w komis to powód do rozpaczy i żądania zrozumienia. Podczas gdy jedyne pytanie, jakie należy sobie zadać, powinno brzmieć: NIE - dlaczego ONA wam to zrobiła? - tylko - Dlaczego SAMI to sobie zrobiliście? Dlaczego odrzuciliście wszystkie atuty, które sprawiały, że wasza kobieta, patrzyła na Was z dumą i poczuciem, że On o mnie zadba jak nikt inny, a gdy przyjdzie pora to ja będę pierwsza by z kolei wesprzeć jego i pokazać mu że zawsze może na mnie liczyć? Dla mężczyzn siła jest regułą - musimy być silni cały czas - dla kobiet - wyjątkiem - One tylko czasem w związku mają być silne, tylko na tyle, by mężczyzna nie miał poczucia permanentnej samotności z problemami, z którymi będzie się borykał. Dlaczego więc, kurwa, odwracacie te proporcje i jeszcze, co znacznie gorsze, staracie się jak gówniarze, dorabiać do tego wszelkiej maści racjonalizacje, ideologie i uzasadnienia?

Żeby było jasne, nie piszę tego artykułu by rozgrzeszać kobiety z różnego rodzaju numerów, które wycinają facetom [braku wierności itd., itp.]. Chodzi mi jednak o to, że [jeżeli nie jesteś kompletnym imbecylem oczywiście] Drogi Czytelniku, to zdajesz sobie zapewne doskonale sprawę z banalnej prawdy, że winę za rozpad związku, ponoszą obie strony - co wcale nie oznacza [jak zapewne wielu z Was myśli, bo to - im bardziej żałosny jesteś - tym przyjemniejsza świadomość] -  że ponoszą ją po równo - a nie tylko jedna ze stron, którą co gorsze zazwyczaj wytyka palcem osoba, która została porzucona, a nie ta, która porzuciła.

Jak pisałem w moim poprzednim artykule:
"Prawda jest bowiem taka, że laska odeszła bo TY sam tego chciałeś. Właśnie tak - chciałeś tego zajebiście. Na niczym nie zależało Ci tak bardzo, jak właśnie na tym. Gdyby było inaczej to zajmowałbyś się swoją Panią tak jak należy - pokazywał na każdym kroku, że jesteś silniejszym od Niej, potrafiącym o Nią zadbać, pod każdym względem, facetem - a Ona nigdy by od Ciebie nie odeszła. Taka jest prawda - jeżeli łatwo przychodzi Ci uznawać swoje prawo do dominacji w związku, musisz również uznać fakt, że za tym idzie większa odpowiedzialność za jego rozpad, nawet jeżeli laska puściła Cię kantem. Nie jest bowiem tak, że jesteś tym, który wyznacza reguły w związku, ale, jeżeli coś się spierdoli, to wtedy to już winna jest dziewczyna. Broń Boże nie Ty. Stąd [tzn. z niechęci do uznania tej zależności] to ciągłe biadolenie: "Nie ufaj kobietom"; "Zawsze kłamią, dziwki" itd., itp. Jeżeli chcesz być tym, który rozdaje karty to pamiętaj, że jeżeli układ się rozpada, to oznacza po prostu, że źle rozdałeś. TY I TYLKO TY.  Stało się więc to, na co pracowałeś nieustannym frajerstwem, i zamiast wyciągać wnioski - siedzisz - albo co gorsze - leżysz w pozycji embrionalnej - i płaczesz rzewnymi łzami."

Jeszcze raz powtarzam:
TWOJA BYŁA MIAŁA RACJĘ ODCHODZĄC OD CIEBIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

DODAĆ DO TEGO JEDNAK NALEŻY:
TAK SAMO JAK TY MIAŁBYŚ RACJĘ, RZUCAJĄC LASKĘ, Z KTÓRĄ ZWIĄZEK NIE DAWAŁBY CI SATYSFAKCJI JAKIEJ MASZ PRAWO OCZEKIWAĆ.

A ja ciągle czytam o "dziwkach", "szmatach", "kurwach", "oszustkach", w najlepszym przypadku o "złych kobietach", brakuje jeszcze do kompletu tylko, "morderczyń", "trucicielek" i "obciągar Lucyfera - Księcia Ciemności". Panowie, kurwa, miejcie Boga w sercu [jak trafnie apelował gen - pozdrowienia z tego miejsca Stary - szkoda, że tak mało piszesz na blogu - myśli weteranów frontowych są zawsze cenne, Bracie ;););););)]! Opamiętajcie się czasem! Zapytam tak, jak kiedyś pytał na blogu Andrew: "Jakie, kurwa znowu złe kobiety?" - niech mi ktoś to wyjaśni. Bo ni w ząb nie rozumiem. Przeczytajcie swoje własne wypociny z forum po kilka razy i sami zadajcie sobie pytanie, czy kwestie, które sprawiają, że dostajecie palpitacji serca, nie są oznakami całkowitej nieumiejętności poradzenia sobie z faktem tego, że ktoś kopnął was w dupę? Nikt nikomu nie zabrania zadawać pytań, ale, kurwa, jeżeli facet, który "ma wyjebane" na przeszłość to, do chuja, nie ekscytuje się tym że np.: "jego eks ubiera się teraz jak kurwa" ewentualnie: "No, zeszmaciła się po prostu" [w tym miejscu pozwolę sobie przywołać zdanie wypowiedziane niegdyś przez Marcela Acharda: "Gdyby kobiety ubierały się tylko dla jednego mężczyzny, nie trwałoby to tak długo" - To niby Jej wina, że nie potrafiłeś sprawić, by zrozumiała, że jesteś dla niej najlepszym wyborem? Czy też - by odwołać się do DavidaX - że jesteś po prostu "lepszy"? To naturalne, że kobieta chce podobać się wszystkim mężczyznom. A Ty niby, kurwa, co? Chcesz podobać się tylko jednej kobiecie? Jeżeli tak, to gratulacje. Trzeba było więc zostać przy Mamie - Jej podobać się będziesz zawsze. Rzecz bowiem jest w tym, by kobieta chciała podobać się PRZEDE WSZYSTKIM Tobie a nie TYLKO Tobie. Każdy człowiek lubi czuć się atrakcyjnym w oczach innych ludzi. Jak nie znajdowała przy Tobie tego co zaspokajałoby jej potrzeby to znalazła innego. Proste.]. Gdyby była szczęśliwa to wierz mi, ubierałaby się w co tylko zechcesz, kiedy byś zechciał i tylko dla Ciebie.

Pytam się więc ludzi wypisujących takie dyrdymały - z czym/kim żeście się na łby pozamieniali, bo na pewno nie z chujami, bo tych [czytając niektóre wpisy] dochodzę do wniosku, że w ogóle nie macie. Ogarnijcie się.

W tym miejscu specjalny ukłon w stronę Marso. Jakiś czas temu napisałem, że rozumiem ludzi którzy czują się przez Niego traktowani z góry. Cofam te słowa Marso, Stary. Cofam je nie dlatego, żebym uważał że ludzi można traktować z góry, ale dlatego, że doszedłem do wniosku, że niektórych po prostu TRZEBA TRAKTOWAĆ Z GÓRY, bo inaczej nic do nich nie dotrze [mam tu na myśli wszystkich tych, którzy po dwóch dniach od zerwania ogłaszają: "Dobra! Teraz to ja już na Nią leję, mam w dupie co tam u Niej. Wszystko przeczytałem. To teraz jak ją [np.:] Marso powiedz, odzyskać? Nie żebym chciał wracać. Mam już na Nią [znowu ten jeden z moich ulubionych zwrotów z forum] wyjebane. Ot tak z dupy [też kilka razy widziałem na forum] chcę wiedzieć jak sprawić, by chciała wrócić. Zaznaczam, że ja nie chcę. Jakieś komenty?"].

Wyjaśniam od razu jedną rzecz, Moi Drodzy. Nie chodzi o to że nie wolno pokazywać cierpienia, czy też obnosić się z tym że ciężko Ci po rozstaniu. Oczywiście że wolno, bo w większości przypadków problemem nie jest to, że źle się czujesz po rozstaniu, tylko to że udajesz, że czujesz się dobrze a nawet lepiej niż przed [aż się ciśnie w tym miejscu na usta pytanie: "To na jaki chuj chcesz wracać jak Ci tak dobrze?"]. Taki brak szczerości ze sobą, szkodzi przecież najbardziej samemu zakłamanemu. Nic bowiem nie zyskuje w ten sposób, oprócz oczywiście, dalszego pogrążania się w kłamstwie, które jest tym boleśniejsze, im bardziej się w nie brnie.

Jeżeli ktoś szukał na tej stronie odpowiedzi na pytanie co zmienić w swoim życiu by było trochę lepsze, by uniknąć w przyszłości błędów, które popełniał do tej pory w relacjach z kobietami, to najgorszym sposobem by zacząć, jest zbudowanie sobie fikcyjnej, alternatywnej wobec prawdziwej, tożsamości na stronce. Chyba że tak bardzo zależy Ci na akceptacji, nieznanych Ci w większości, ludzi ze stronki? Potrzebujesz akceptacji czysto wirtualnej społeczności? Akceptacji społeczności podrywaj.org? Co Ci to da? Nikt [chyba że facet, albo kobieta [;););););)] obok] nie poderwie za Ciebie kobiety, która Ci się podoba. Jeżeli tak rozumują niektórzy zakłamani użytkownicy to szczerze współczuję, a jako lekarstwo na ową potrzebę akceptacji proponuję kupno psa - w jego oczach zawsze będziesz widział bezwarunkową miłość i akceptację. Może to coś pomoże. Prawda jest bowiem taka, że jak nie zechcesz sam sobie pomóc, to nikt Ci nie pomoże, kolego. I nie wiem czego człowiek, który sam jeszcze nie wie czego chce, miałby oczekiwać po stronie na której niewzruszalnym dogmatem jest to, by bardzo dokładnie wiedzieć czego się chce i do tego właśnie - za wszelką cenę - zmierzać. Nie znajdziesz tu tego czego szukasz. Nikt tu razem z Tobą nie będzie płakał. Prędzej czy później przegrasz z prostym faktem, że ciągle kochasz i tylko udajesz że nie. I po co Ci to? Kochasz? Wiesz co źle zrobiłeś? To zacznij pracę nad sobą. Wszystkie pomocne artykuły znajdziesz na stronie. Gracjan wykonał tytaniczną pracę - bloggerzy piszą dla Ciebie - ludzie na forum są gotowi odpowiadać na Twoje pytania. Szanuj ich wysiłek na Twoją rzecz i nie obrażaj, udając kogoś, kim nie jesteś. Jak pisałem w innym moim artykule:
"Nie stawiaj swoich byłych czy obecnych kobiet w centrum swojego świata. Niech będą jego częścią. Teraźniejszością albo wspomnieniem, ale nigdy centrum. I nie szukajcie pocieszenia za wszelką cenę. Wszystko ma swój rytm. I wierzcie mi, cierpliwość popłaca. Jednym z waszych celów musi być już nigdy nie uzależnianie się od nikogo. Być samodzielnym. Silniejszym o to, wszystko co musieliście przejść. Twardszym o to, co zrozumieliście i z czego wyciągnęliście wnioski.
[...] A gdy już zaakceptujecie to kim byliście, jak się tu znaleźliście i wreszcie kim jesteście, będziecie na właściwej drodze, a pewność siebie stanie się - emanującą z Was - oczywistością."

Ostatnio czytałem, bardzo dobry, wpis Jacy o Charlesie Bukowskim. Pojawiły się porównania tej fantastycznej postaci do DavidaX. Bardzo słuszne porównania. Obaj panowie to figury barwne, nie idące na żadne kompromisy. Piszę o tym, bo jestem bardzo ciekawy, jak co niektórzy - bardziej żałośni - użytkownicy ze strony mieliby zamiar sobie poradzić, ze swoimi słabościami gdyby jej nie było. A zarówno Charles Bukowski jak i DavidX nie mieli niczego co mogłoby ich, niejako "z zewnątrz" ukształtować takimi, jakimi ostatecznie byli. Rzecz w tym, że oni wszystko wydobywali z wewnątrz. Nikt nie nauczy was dobrej inner game. To jak czujecie się ze sobą, czy siebie akceptujecie czy nie, czy potraficie iść ulicą z przeświadczeniem, że to ludzie wokół potrzebują WASZEJ akceptacji, znacznie bardziej niż wy ich - to wszystko zależy tylko od Was, Moi Panowie. Strachu możecie oduczyć się tylko sami.

Reguła jest prosta: koniec z kompromisami. Bez względu na to ile ma się lat i co się przeżyło - zawsze jest dobry moment, by zacząć od nowa. Jeżeli ktoś mówi inaczej - to kłamie. Pytanie, które trzeba sobie jednak zadać brzmi: "Czy mam w sobie dość siły? Jeżeli nie, to jak mogę odnaleźć jej w sobie więcej? Czy to jest to, czego naprawdę chcę i pragnę?". Odpowiedź na nie musi być absolutnie szczera, bo bez tego zatrzymasz się w pół kroku. A gdy zatrzymasz się chociaż raz na drodze zmian w swoim życiu, to może się nagle okazać, że już dalej nie ruszysz. Wiedzieć czego się chce i wbrew wszelkim przeciwnościom, umieć po to sięgnąć - to powinna być podstawowa dewiza. Jeżeli więc będziecie samych siebie okłamywać, to przegraliście już na starcie. Chcecie kobiet? Odwołam się do cytatu [bardzo trafnie opisującego rzeczywistość] z Bukowskiego, który w swoim tekście przytoczył Jaca:

"Kiedy byłem młodszy, skakałem z łóżka do łóżka. Nie wiem, to był jakiś trans, seks-trans. Nic tylko pieprzyłem i pieprzyłem... (śmiech)... Naprawdę! (śmiech)... A kobiety, wyobrażasz sobie, wystarczyło powiedzieć parę słów i po prostu chwycić za rękę - 'Chodź, mała' - poprowadzić. A one szły, człowieku. Jak się raz załapie ten rytm, potem jest już z górki. Na świecie jest cała masa samotnych kobiet. Dobrze wyglądają, po prostu się nie wiążą. Siedzą tam całkiem same, chodzą do pracy, wracają do domu... Dla nich to wielka rzecz, jeśli jakiś facet je poderwie."

NIC DODAĆ, NIC UJĄĆ, MOI DRODZY .

Dowód społeczny - powiecie. A chuja tam! To nieważne. Na etapie pierwszego kontaktu nic przecież o sobie nie wiecie. Jak jesteś Georgem Clooneyem, to nawet nie zdążysz swojego prawdziwego dowodu wyciągnąć z kieszeni, a już kobieta zrobi Ci więcej fajnych rzeczy niż Twój umysł zdoła zarejestrować. Nie róbmy więc sobie wymówki z tego, że mój status - taki czy inny - jest zbyt niski bym mógł ją zainteresować. A zresztą... Za niski? To czego, kurwa, nic nie robisz by go zmienić? Chcesz się zakochać? To zakochaj się w najbardziej wartościowej kobiecie ze wszystkich tzn. Zmianie. Zmianie siebie, zmianie innych, a przy dostatecznej dyscyplinie, będziesz miał poczucie panowania nad rzeczywistością - że posłużę się w tym miejscu cytatem z pewnego filmu: "Księżyc... Gwiazdy... Słońce na nieboskłonie - to tylko jedne z rzeczy na które MAM wpływ w moim świecie". Życie jest brutalne. I dobrze. Takie ma być.

Jak będziecie musieli o coś walczyć, to będziecie też wiedzieli jak to obronić.

I jeszcze raz z tego samego filmu - wiersz brytyjskiego poety D.H. Lawrence'a pt.: - "Self Pity -- I never saw a wild thing sorry for itself. A bird will fall frozen dead from a bough, without ever having felt sorry for itself." [moje tłumaczenie: "Samożałość. Nigdy nie widziałem by jakakolwiek dzika istota sobie samej współczuła. Ptak spadnie zamarznięty z gałęzi bez - choćby chwili - ubolewnia nad sobą".]

Już wiecie dlaczego kobieta która od Was odeszła miała rację?
Bo ona chciała przetrwać, mieć coś wyjątkowego, a z Wami by przepadła nie zaznawszy niczego. Jak możecie mieć o to do niej pretensje??? Miejcie do siebie, że opuściliście gardę, dokładnie tak jak bokser ma do siebie po przegranej walce. Nie udało się? Trudno. Chcesz ją odzyskać? Szykuj się do rewanżu. Bądź gotów na konkurencję, jej gry, gierki i giereczki. Nie chcesz jej odzyskiwać? OK. Be my guest. Pamiętaj tylko [że znów zacytuję jeden z moich wcześniejszych artykułów - ach ta próżność ;););););)]:
"Istotą każdej prawdy, jeżeli w ogóle możemy jakoś próbować ją zdefiniować, Moi Panowie, jest to, że jest banalna. Banałem bowiem jest stwierdzenie, że czas leczy rany. To jednak święta prawda. Pan Doktor Czas jednak działa lepiej gdy pomaga mu czule spoglądająca na zranionego mężczyznę pielęgniarka. Jak napisał bowiem El Gracjano:
"Czym się zatrułeś tym się lecz!". Szukajmy więc nowych kobiet. Nowych Celów. Nowych doznań. A z kolei jak napisał Andrew: "żeby dobrze wybrać trzeba trochę przebrać", co może sprawić, że proces leczenia będzie przyjemniejszy.
"

Nie chcąc już powtarzać wyświechtanego hasła o tym, że jeżeli Twoja była to taka zakłamana kurwa, to na jaką cholerę/jaki chuj [do wyboru do koloru ;););););)] chcesz do Niej wracać, napiszę tylko, że lżąc ją opluwasz przede wszystkim siebie i waszą wspólną przeszłość i marnujesz czas ludzi ze strony, starając się z ich pomocą znaleźć drogę powrotu do kogoś - jak często miałem okazję czytać - tak niewiele wartego. Już kiedyś zwracałem uwagę, że gdyby wynurzenia każdego faceta ze strony traktować poważnie, to Polska musiałby - ani chybi - być krajem zaludnionym albo przez same kobiety wyjątkowe albo przez same kurwy, bo co użytkownik - to jakąś zna. Zapytam więc tylko: Jeżeli wszystkie wasze kobiety są/były takie wyjątkowe, to dlaczego historie, które opowiadacie są takie podobne? Jeżeli każda jest "inna niż wszystkie inne", to dlaczego ciągle mamy do czynienia z podobnymi schematami, podobnymi opowieściami z rodzaju: jak to "było zajebiście a Ona nagle..." itd., itp.? Często do tego stopnia, że ciężko odróżnić jedną od drugiej, kolejną od poprzedniej?

Widzicie, Moi Mili, to jest tak, że za bardzo to wszystko komplikujecie. Nie ma ludzi wyjątkowych - są lepsi i gorsi, ale przede wszystkim jesteśmy po prostu ludźmi. Tylko tyle. Ze swoimi wadami, słabościami, ale przede wszystkim siłą by osiągać co tylko chcemy. To co może być prawdziwie wyjątkowe to doznania i doświadczenia jakie możemy sobie nawzajem dawać. Ty swojej Kobiecie a Ona Tobie.

I jak najwięcej właśnie takich wyjątkowych chwil sobie i Wam Wszystkim życzę.

Pozdrawiam Wszystkich Serdecznie.