Powiedzmy, że akcja w klubach, bo od tego w sumie się zaczęło.
W czwartek nabrałem ochoty gdzieś wyjść.
Ot, bywa, zew piwa, wolności i dobrej, rockowej muzyki.
Wpadłem na jedno do jednego z dwóch (okej, od dziś już jednego... RIP Zbrojownia) moich ulubionych barów, zebrać siły, zabawić się półgodzinną rozmową ze znajomymi, którzy zawsze-zawsze tam są.