Z góry przepraszam wszystkich, którzy łudzili się, że skończyłem z wylewaniem na blogu żali za swoje niepowodzenia. Choć dziś raczej nie jest tak źle. Przyznam się szczerze, że nie wiem, czy mój podryw okazał się udany, czy nie... no i czy to w ogóle był podryw. Ale zachowajmy chronologię.
Tylko jedne zajęcia dzisiaj - konkretniej wykład z filozofii. Nudy, ale tak dla spokoju sumienia co jakieś dwa tygodnie chodzę, normalnie mogę robić sobie cały poniedziałek wolny. W kolejce siedziałem obok naprawdę niczego sobie blondyneczki. Naprzeciwko mnie była jednak siostra, zresztą rzeczona laseczka nie wysiadała na naszej stacji. No nic. Będąc już na wydziale i czekając na otwarcie sali wykładowej, dostrzegłem ekstra dupeczkę (powiedzmy, że HB9), niestety zanim zdążyłem się przełamać, przysiadła się do koleżeństwa. Obiecałem sobie, że spróbuję złapać ją za półtorej godziny, kiedy skończą się zajęcia. Tymczasem musieliśmy już wchodzić do sali.