Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Zakończyłem 2 letni związek, aby Ona mogła być szczęśliwa.

Portret użytkownika Jarapi

Witam każdego z osobna Użytkownicy.

Nie było mnie tutaj przez dobre 3 lata.

W ciągu tych 3 lat poznałem swoją jedyną dziewczynę, z która stworzyłem 2 letni związek.
Z perspektywy czasu uważam, że tworzyliśmy naprawdę udaną parę. Zazdrościli nam tego jak się dogadywaliśmy i spędzamy razem czas. Wiadomo, nigdy nie jest idealnie i również przerabialiśmy kłótnie. Prędzej czy później zawsze się dogadywaliśmy. Do momentu, aż rozpoczęliśmy w czerwcu już poprzedniego roku rozmowę na temat ślubu.

Ona oczywiście chciała ślub chciała. Ja? To nie tak, że typowy facet boi się zobowiązań i ucieka. Moim powodem, dla którego nie chciałem wziąć ślubu było wyznanie, a dokładniej jego brak. Ona jest katoliczką natomiast ja nie jestem wierzącym. Uświadamiałem ją wiele razy, że nie chcę z tego powodu brać ślubu. Nie chciałem by nasz dotychczas szczęśliwy związek definiował jakiś papierek i pierścionek. Wtedy z jej ust padły słowa, parafrazując:,,jeśli w ciągu 5 lat się nie oświadczysz to nie widzę sensu, abyśmy byli dalej razem". To sprawiło, że zacząłem o tym związku myśleć. Czy dobrze, czy źle? Nie wiem. Natomiast doszedłem do kilku wniosków. Jak mogę być z kobietą, która nie rozumie, że jestem niewierzący i nie uznaję ślubu? Jak mogę z nią być skoro po 5 latach zdania nie zmienię co oznaczałoby zmarnowanie Nam obu 5 lat i nie zagwarantuję jej ,,szczęścia" jakiego Ona oczekuje? Chciałem jej szczęścia, do dzisiaj chcę dlatego doszedłem do wniosku, że muszę się z nią rozstać. Z innym będzie mogła wziąć ten jakże ważny ślub.

Od tamtego dnia zacząłem ją odtrącać, tak aby zerwanie nie było dla niej gwałtowne i bolesne. Z czasem nasze relacje się zauważalnie ochłodziły. Doszło w końcu do rozstania. Nie powiedziałem jej o głównym powodzie. Zerwanie dotyczyło innych spraw, które się wydarzyły w międzyczasie. Rozstaliśmy się w zgodzie we wrześniu.

Przez ten czas utrzymywaliśmy jakiś kontakt. Jej żal po rozstaniu przeszedł wydaje mi się szybko. Mnie męczy po dzisiaj jak piszę ten wpis. Jakiś czas temu jak pisaliśmy, jakoś rozmowa potoczyła się w taki sposób, że wyjawiłem jej moją ,,prawdę" o zerwaniu. Pisząc jej to spodziewałem się...no właśnie..czego? Że do mnie wróci? Że się nade mną rozczuli? Nie wie. Natomiast Ona można powiedzieć przyjęła to bez żadnego pogłębiania się w temat.

Jak już wyżej napisałem, nie wiem czego się po niej spodziewałem, aczkolwiek zabolał mnie ten brak empatii w stosunku do mojej osoby z jej strony.

Męczy mnie fakt, że zrobiłem to z myślą o niej i cierpię, nie sądziłem, że sobie nie poradzę ze stratą bliskiej mi osoby. Ona kogoś poznała, twierdzi, że jest teraz szczęśliwa, a ja? Tkwię w emocjonalnej nostalgii do niej.
Ciągle męczą mnie myśli typu ,,czy dobrze zrobiłem?". Jednego dnia potrafię odpowiedzieć tak, drugiego zaś obwiniam się za to co odjebałem, że sprawiłem by ode mnie odeszła dlatego, że nie chciałem ślubu, obwiniam się. Czy słusznie? Ponoć jeśli kogoś kochasz, pozwól mu odejść..

Chciałem się z Wami podzielić moją historię. Chcę poznać Waszą opinię co do tej sytuacji i mojego postępowania. Nie jest to typowy wpis o tym jak wyrywać laski więc jestem przygotowany na docinki typu ,,stulejarz" , aczkolwiek sądzę, że ten wpis jest merytoryczny i jakikolwiek czytelnik może wynieść z niej jakąś lekcję.

Komentarze i ewentualne wiadomości proszę, aby były w pełni wartościowe jeśli chodzi o treść.

Pozdrawiam Was, Jarapi

Odpowiedzi

Portret użytkownika Aleus

Rozwaliłeś fajny związek o

Rozwaliłeś fajny związek o taką pierdołę? Trzeba było wziąć ślub w kościele, występowałabyś jako niewierzący, tylko byś się zgodził na to, że dzieci będą wychowywane w katolicyzmie. Pomijając kwestie wyznaniowe, to katolicyzm jak każda religia bazuje na moralności, więc byłby plus dla przyszłych dzieci, przeżyłbyś to.

Z tego wpisu płynie tylko jedno, że trzeba mocniej szukać kompromisu, a nie poddawać się przy pierwszej przeszkodzie niby nie do przeskoczenia.

Ona już ma innego. Ech... Kobiety myślą tu i teraz.

Mamy obraz sentymentalizmu mężczyzn. Ta z innym, ten nie może sobie poradzić. To jest tak piękne, jak mężczyźni potrafią kochać i jak przez to cierpią. Kobiety są mądrzejsze, "move on".

Wiem, że jesteś szlachetny, ale za szybko postąpiłeś tak...

Portret użytkownika Jarapi

Bardzo ciekawy punkt

Bardzo ciekawy punkt poruszyłeś. Natomiast nie zgodzę się, że jest to pierwsza lepsza przeszkoda po której się poddałem. Innych kwestii nie poruszyłem, typu jej zazdrość o moją przyjaciółkę, z którą nie mogła sobie poradzić. Wracając do ślubu..napisałem, że nie uznaję tego zwyczaju i nie chciałem zrobić czegoś wbrew swojej woli. Pozdrawiam i mam nadzieję, że w najbliższym czasie zapoznam się z Twoimi wpisami Aleus Smile

Portret użytkownika Aleus

Już nie bądź taki

Już nie bądź taki kategoryczny w tym swoim "nie wierzę". To pachnie trochę odwróconym ultrakatolikiem, zwłaszcza jakby wziąć tezę, że brak wiary to też wiara, bo nikt nie udowodnił, że nie ma życia po śmierci. Dla mnie jesteś w tym zbyt konserwatywny.

Jednak, widzę, że ten związek gnił też w innych kwestiach...

Szkoda, że cierpisz... "Mężczyźni nie mają uczuć". "Uwielbiam ten tekst". Tak kochają, ze po rozstaniu łkają i nie mogą oddychać.

Polecam swój wpis: jak zapomnieć o byłej:) Dodatkowo jeszcze postaw nowy dom. http://www.podrywaj.org/blog/jak...
http://www.podrywaj.org/blog/pos...
Jej to bym zadedykował: nie ma zazdrości w związku.

Również pozdrawiam:)

A mnie ciekawi o czym

A mnie ciekawi o czym rozmawialiście na początku waszego związku, czy nie poruszyliście tematu dzieci,ślubu, mieszkania tak tylko w sferze zwykłych marzeń.

Portret użytkownika Jarapi

Od początku związku jej

Od początku związku jej powiedziałem o moich poglądach.

I co jej to wtedy nie

I co jej to wtedy nie przeszkadzało, dopiero teraz do tego ślubu wrzuciła.

Gdyby wszyscy tak sprawy stawiali to kobiety by nie miały żadnych gwarancji z naszej strony a tak jak nam się coś odwodzi to adwokaci zacierają ręce, choć intercyza załatwia sprawę.

polecam tekst Walkiewicza o

polecam tekst Walkiewicza o mydelniczce. jak widac Jestes z tych ktorzy wolą przyjmowac rolę pesudobohatera niz zwyklego Pana Zlotej rączki.

Portret użytkownika Jarapi

W najbliższym czasie zapoznam

W najbliższym czasie zapoznam się z wpisem, który polecasz.

Portret użytkownika Christiano

Moim zdaniem popełniłeś błąd.

Moim zdaniem popełniłeś błąd. Jestem osobą wierzącą, choć cięzko mnie nazwać przykładnym katolikiem. Po prostu staram się pójsc w niedziele do kościoła, modlić się, życ zgodnie z Ewangelią.
Wiele razy spotykałem sie z kobietami, które były niewierzące i zauważyłem, że mimo mojej tolerancji do tego że nie wierzą bo widocznie mają do tego jakieś powody to one miały problem ze mną...że ja jestem w jakimś stopniu wierzący. Zawsze mnie to dziwi, że ktoś kto wierzy (i nie mówie, tutaj o próbach nawracania drugiej osoby w związku) ma problem z drugą osobą, która jest niewierząca.
Powiem Ci że w Kościele istnieje obrzęd podczas ślubu, dzięki któremu człowiek, który wyznaję inną religię może wziąść ślub katolicki z osobą, która jest katolikiem, bez potrzeby przechodzenia na katolicyzm.
Wogóle ile jest takich par, może już naszych rodziców, którzy są jeszcze ostatnimi pokoleniami pamiętającymi komunizm w praktyce, gdzie kobieta jest fundamentalną katoliczką, a mężczyzną w kościele ostatni raz był na ślubie. I żyją! I mają sie dobrze...
Wiesz, moim zdaniem to kwestia priorytetów. Nie chce mi się wierzyć że jesteś przedstawicielem ateistycznego ruchu młodych Werterów, którzy z uwagi na to, że ktoś jest wierzący rezygnuje ze związku bo nie chce mieć nic wspólnego z religią, a teraz się męczy bo jednak chyba było spoko z tą kobietą.... Obyś mocno nie żałował.

Portret użytkownika Jarapi

Nie miałem problemu z jej

Nie miałem problemu z jej wiarą. Raz nawet się z nią wybrałem do tego kościoła bo jej bardzo zależało. Miałem problem z tym w jaki sposób przedstawiła mi swoją wizję naszej przyszłości po części narzucając mi ten ślub jak warunek. Albo będzie albo nie będzie nas.

Portret użytkownika Jarapi

Również nie chciałem

Również nie chciałem przekreślać naszej znajomości natomiast w ostatnim czasie, gdy z nią pisałem nie wyrażała żadnej empatii, w sposób taki, abym przestał pisać ze stwierdzeniem, że również chce pisać co było dla mnie dziwne.

Portret użytkownika SIKS

Heath, Ty to jednak romantyk

Heath, Ty to jednak romantyk jesteś, nie? Smile

Portret użytkownika Pinochet

"jeśli w ciągu 5 lat się nie

"jeśli w ciągu 5 lat się nie oświadczysz to nie widzę sensu, abyśmy byli dalej razem"

To normalna kolej rzeczy, że im dłuższy związek tym bliżej do ślubu. Chyba czegoś nie rozumiem albo czegoś nie doczytałem. Przecież ślub można wziąc cywilny. Ja rozumiem, że dla niej priotytetem mogł być kościelny. Nie rozmawiałeś z nią o tym? Nie wpadłeś na to?

Na profilu masz "19 lat". Dałeś to tak dla jaj czy na serio tyle masz?

Portret użytkownika nera

Sądzę, ze 19 lat autor miał w

Sądzę, ze 19 lat autor miał w 2012 roku, gdy sie tu rejestrował-aczkolwiek moge się mylić...

Portret użytkownika Jarapi

Nera ma rację, jestem starszy

Nera ma rację, jestem starszy dokładnie to 22l.

Portret użytkownika Jarapi

W moim wpisie jest napisane

W moim wpisie jest napisane przecież,że rozmawialiśmy na ten temat Smile

Portret użytkownika Pinochet

Przeczytałem kilka razy

Przeczytałem kilka razy głównie drugi akapit i już zgłupiałem Laughing out loud

Rozmawialiście na ten temat. Z tego co napisałeś wynika, że była mowa wyłącznie o ślubie kościelnym czyli przed Bogiem. Mam kolegów co nie wierzą w Boga, a biorą śluby urzędowe. I tutaj nie ma żadnych problemów czy też zgrzytów. Chyba, że ona sobie wkręciła, że "koscielny i chuj!" więc to zmienia postać rzeczy :]

Z jednej strony trzymałeś sie swoich przekonań, a z drugiej skończyłeś z nią przez idiotyczny powód. Nie chce sie bawić w nostradamusa, ale zdrowej i długiej relacji to ty nigdy nie stworzysz z takim podejściem.

Portret użytkownika Jarapi

Przecież wiem, że jest coś

Przecież wiem, że jest coś takiego jak cywilny Laughing out loud może źle sprecyzowałem swój wpis, ale chodzi o to, że w ogóle nie akceptuję ślubu. Jeśli chodzi o Nią to tak, wtedy upierała się,że chce kościelny.

Portret użytkownika nera

Większość komentujących mam

Większość komentujących mam wrażenie stawia stwierdzenie płytko-nie chciał ślubu, ona chciała, wiec sie rozeszli...

Ja widzę (i autor tez), ze przy okazji tematu ślubu z dziewczyny wyszły takie cechy jak brak akceptacji do przekonań autora oraz jakies gierki "masz 5 lat by się oświadczyć-zegar tyka, tik tak"-to brzydkie cechy charakteru kobiety... Czy to aż powód do rozstania? To juz zalezy od natężenia tych cech;)

Portret użytkownika Jarapi

Cieszę się, że ktoś spojrzał

Cieszę się, że ktoś spojrzał na tę sprawę w ten sposób. Na tamtą chwilę wydawały mi się one intensywnie natężone (te cechy).

Portret użytkownika SIKS

To samo pomyślałem nera.

To samo pomyślałem nera.

Portret użytkownika Guest

to nie brzydkie cechy, nera.

to nie brzydkie cechy, nera. To fizjologia. Niestety kobietom "bardziej" tyka

W konkubinacie to mało która

W konkubinacie to mało która będzie chciała z tobą żyć, taki papierek daje chociażby to że będzie miała prawo odwiedzić cię w szpitalu albo będzie miała ubezpieczenie gdy nie będzie pracować czy prawo do emerytury itd. Z drugiej strony jakbym ja miał 22 lata to bym wyśmiał laskę która w tym wieku chciałaby mnie zaciągnąć przed ołtarz.

Portret użytkownika Carlo

Parafrazując zdanie, które

Parafrazując zdanie, które gdzieś kiedyś przeczytałem, napiszę ci, że im twardszy jesteś, tym trudniej cię nagiąć, ale łatwiej złamać. Ja staram się o tym pamiętać przy podejmowaniu ważnych decyzji. To jedno. Drugie - dla spokoju ducha musisz się zdecydować. Albo definitywnie kończysz relację, albo starasz się to odkręcić. Innej rady nie ma. Nie możesz żyć w poczuciu niepewności co do własnych wyborów, bo to cię zniszczy. Jeśli autentycznie jesteś przekonany do tego, że w życiu nie chcesz wziąć ślubu, natomiast ona chce, to w tym momencie wasze drogi się rozchodzą. Zrozum to...

Portret użytkownika Jarapi

Bardzo dobrze trafiłeś w

Bardzo dobrze trafiłeś w punkt swoją wypowiedzią. Czytając Wasze komentarze dochodzę do siebie ponieważ poznaje inne punkty widzenia. Myślę, że nie ma co odkręcać. Trzeba wstać i podnieść tę głowę.

Portret użytkownika Mantastic

Ja chyba postąpiłbym tak

Ja chyba postąpiłbym tak samo, jak autor tekstu (byłem w podobnej relacji).

Na etapie randek i związku można sobie jakoś poradzić z takimi różnicami. Przykładowo ona chce iść w niedzielę do kościoła, to idzie. Ty nie - zostajesz w domu. Każdy jest zadowolony i nikt nikogo do niczego nie zmusza. Ale gdy zaczyna się robić poważnie i pojawia się temat ślubu, to już inna sprawa.

Jeśli mówimy o samym ślubie, to okej, można to przeboleć i się zgodzić, ale z tym wiąże się wiele innych problemów. Po ślubie pewnie pojawiłyby się dzieci, i co?
Ona będzie chciała je ochrzcić, on nie.
Ona będzie chciała, żeby chodziły na religię, on nie.
Ona będzie chciała, żeby poszły do komunii, on nie.
Kto ma wtedy ustąpić? I dlaczego?

Portret użytkownika Jarapi

Poruszyłeś kwestię, której

Poruszyłeś kwestię, której nie opisałem tutaj, a jednak też została poruszona w moim związku. Chrzest dzieci. Moje stanowisko było określone jako brak chrztu i niech one same zadecydują jak podrosną, czy chcą wyznawać jakąś wiarę, czy nie. To nie tak, że na silę chciałem by nie były chszczone. Chciałem im dać wybór.Ona z kolei ten chrzest chciała narzucić co w polskich realiach uznawane jest za ,,normalne". I w tym temacie również pojawił by się zgrzyt.

Portret użytkownika berrad

Twoja decyzja. Każdy ma do

Twoja decyzja. Każdy ma do niej prawo.
Raz byłem na ślubie, gdzie Pan młody był niewierzący, po prostu nie powiedział w formułce "tak mi dopomóż Bóg" czy jak to tam szło Smile

Portret użytkownika vanarmin

Jesteś typowym ateistą który

Jesteś typowym ateistą który w nic nie wierzy? Czy może jednak wierzysz w Boga a nie ujmuje Cię typowa wiara katolicka.
Ja w Boga wierzę, ale do kościoła nie lubię chodzić. Raz na pół roku się tam pojawię. Ale nie skreślam nikogo kto wyznaje katolicyzm, czy inną wiarę. Każdy ma swoje preferencje - postrzeganie świata.
Religijność zawsze budzi kontrowersje, różnice a nawet wojny.
Przeczytałem sporo ciekawych książek i wiem, że wiara katolicka jest mocno naciągana, głównie na potrzeby kościoła.

Na marginesie jakby ktoś był ciekaw innego spojrzenia na świat, nie tylko wiary a naszego istnienia i sensu życia to polecam na sam początek "Rozmowy z Bogiem" Neale Donalda Walscha (na necie jest w pdf).

Ostatnio przeczytałem trylogię Roberta Monroe i powiem szczerze, że mną wstrząsnęła.