Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Z pamiętnika szaleńca (Zdejmij lepiej okowy niewoli)

Portret użytkownika Kratos

Co mam zrobić? Jak to się stało? O Boże! Dlaczego?!

Te i inne pytania zalały forum na dobre, jak śmiercionośne tsunami kilka ładnych lat temu we wschodniej Azji. No i bez ofiar też się nie obyło. Wręcz powtórzę się i podkreślę, że strona narzuciła niektórym ładną ramę. A może to tylko ja i jak zwykle psioczę na wszystko, niczym dogorywająca babińka, klepiąca po raz setny różaniec przed obliczem Jezusa Chrystusa Króla Polski, z wymalowaną na starczej twarzy mieszanką nadziei, strachu i nienawiści do wszystkiego, co nie nasze.

A może jestem trochę podkurwiony tym, że panienka, z którą spędziłem upojną noc po imprezce, gdzie alkohol lał się strumieniami (nie, sorry.
Wodospad będzie lepszym określeniem) okazała się głupsza od moich sfatygowanych butów. Może to sprawka tego, że przy innej okazji jakaś nastolatka
nie ogarnęła bani i leżała przed dyskoteką, jak nikomu niepotrzebny śmieć, przy okazji zarzygując sobie włosy. Oczywiście nie omieszkała udekorować paroma strugami moich i tak już uwalonych spodni i rękawa. I że moje cholernie gołębie serce nie mogło tego znieść, więc wręczyło taksówkarzowi z sumiastym wąsem odpowiednią kwotę z jeszcze bardziej odpowiednim napiwkiem do łapy, by dopilnował, żeby Dziecię Boże bezpiecznie trafiło do domu. I może dlatego, że sprawdzając nazajutrz stan konta dostałem wylewu, który sparaliżował mnie na moment od pasa w dół. Może jeszcze to wszystko przez dzierlatkę, która miała zostać matką moich dzieci, a ostatecznie żywot tych planów zakończył się szybciej niż przeciwnicy polityczni Józka Stalina. Do tego trzyma dystans jak stąd do Vegas. A może to kwestia tego, że pikawa zaraz mi wystrzeli z klaty na myśl, że ciągle powtarzam "może". Ale tak to już jest z proporcjami klawych i krwawych rzeczy. Przypomnijcie sobie albo poczytajcie Jana Brzechwę, Braci Grimm, if you know what i mean (jakby to powiedział ciemnoskóry wyrostek w jednej z biednych nowojorskich dzielnic, który uczy młodszego brata, gdzie trzeba bić i jak uciekać przed stróżami prawa. Oczywiście wyrostek użył by innego określenia, ale my nie będziemy tacy wulgarni)

Znowu nie mogłem zasnąć. Tak, macie rację, jesienna aura z roku na rok uderza coraz mocniej. Leżałem więc, jak kloszard pod sypiącym się mostem, którego zwija na głodzie. "Gdzie są butelki... Buelki pyam... Ty rzyjdzisz d domu" zdawał się mówić obraz. Nie mogło być inaczej, by coraz to głupsze myśli nie ustępowały miejsca jeszcze większym dziwactwom. Musiałem sprawdzić, czy nie zwariowałem. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Poszedłem zapalić do kibla. Rury, które mieli wymienić parę lat temu, wydzielały nieprzyjemny odór, ale wizja palenia na nocnej pizgawicy nie była wcale lepsza. Z resztą tak, jakby papieros pachniał. Dobre.

Włączyłem radio i paliłem. Przez myśl przewinęła mi się była. Wszystko fajnie, ale trochę mnie zemdliło. Tak to już z nimi jest. Tak z nimi jest. Tak jest. Zazwyczaj. Tak właśnie napiszę, aby nie być grubiańskim i gołosłownym. No nic, jeszcze kilka godzin bezsensownego leżenia i dysput z obrazem-pijakiem i będzie rano.

Czasami mam ochotę po prostu wsiąść na motor i ruszyć przed siebie. Jechać bez celu i zatrzymywać się tylko na siusiu. Albo nie. Jak to wygląda, żeby twardziel na stalowym koniu mówił "siusiu". Jechać bez celu i zatrzymywać się tylko po to, żeby się wyszczać! Wyobrażam sobie, jak po drodze zatrudniam się w jakimś barze szybkiej obsługi albo innej spelunie i zmywam klejące się podłogi. Po wypłacie połowe przewalam w okolicznym burdelu, w którym dziwki są miłe i pokazują cipki tylko wtedy, jak dopłacisz dwukrotnie więcej, niż na początku wspólnie ustaliliście. Jak wspólnicy - Hej, ile za lodzika? - Dwacisci ułro - Spoko, wchodzę.
Zawsze wiedziałem, że mam duszę biznesmena. I znowu wsiadam na rumaka, z wzwodem w gaciach, który nie zdążył opaść po baraszkowaniu z kobietą stekającą jak umierający pies. Czasem fajnie być marginesem.

Tego akapitu najchętniej bym sobie oszczędził, ale wolę uronić kilka łez goryczy, niż spłonąć na stosie podpalonym przez wyznawców. To naprawdę w dechę odnaleźć siebie w tym pędzącym na złamanie karku świecie. Serio. Być wolnym i niezależnym na tyle, na ile system pozwala. Ku*wa, że tak rzęsiście przeklnę, to zdanie brzmi chu*owo, ale wiecie o co chodzi. I czuć frajdę z życia i siebie, nawet jeśli odpowiadałby wam żywot tego motocyklisty. Po co więc nakładać sobie na barki zbędny balast jak tony pokręconych teorii, stworzonych Bóg wie przez kogo? Poczujcie wiatr we włosach i ruszcie w nieznane!

Odpowiedzi

Portret użytkownika Sekalek

"Czasem fajnie być

"Czasem fajnie być marginesem." - Iluzja wpajana przez filmy itd. To taka adoracja lenistwa. Fajnie jest być marginesem, bo nic nie trzeba robić. Tak naprawde każdy człowiek potrzebuje być KIMŚ w swoim otoczeniu i dobrze się wtedy czuje. Życie to nie bajka.

Tak właściwie, to o czym jest ten blog? Przerost formy nad treścią zdecydowanie.

Portret użytkownika Kratos

Przykro mi, że nie rozumiesz.

Przykro mi, że nie rozumiesz.

Portret użytkownika Underground

Parę postów niżej trochę

Parę postów niżej trochę krytykuję Twoją wypowiedź, bo inaczej interpretuję blog Kratosa.

Ale!

Naszła mnie przed chwilą myśl, że naprawdę masz rację: najbardziej "zniewoleni" ludzie, jakich znam, to ludzie biedni.

[=/= (nie znaczy, że)
biedni =/= nie mają pracy
biedni =/= słabo zarabiają
biedni =/= mają ośmioro dzieci
itd.
Takie rodziny znam bardzo dobrze, w jednym z takich domów (samotna matka + ośmioro dzieci) spotkało mnie w czasach szkolnych mnóstwo szczęścia. Piszę o tym, bo jeśli mówić o biedzie i marginesie, można mieć tendencyjnie na myśli takich ludzi. Ale oni ze zniewoleniem nie mają NIC wspólnego]

Sekalek, masz rację: najbardziej zniewoleni ludzie, jakich znam, mają po 20 lat, dzieci, marną pracę i kredyt na 50 lat. Teoretycznie - jest wolność, jest osobne mieszkanie. Praktycznie - jest odpowiedzialność nieproporcjonalna do doświadczenia, poczucie, że można było zrobić w życiu więcej, są kłótnie, zdrady i przemoc.
A początki, jak piszesz, były fajne: nie chciało się studiować (-> aż skreślili), nie chciało się chodzić do pracy (-> aż zwolnili), nie chciało się dbać o związek (-> aż się zdradzili i znienawidzili). Żadnej wolności nikt z tego nie ma.

Portret użytkownika panxyz

A ja na razie nie czytałem

A ja na razie nie czytałem blogu Kratosa, ale odniosę się do Twojej wypowiedzi- jesli całkowicie mylnie, bo brakuje treści z bloga to sorry.
Dla czego każdy człowiek potrzebuje być kimś ? Dla mnie to jest iluzja, czemu by nie być sobą i wtedy się dobrze czuć ?
Dlaczego mam uzależniać swoje samopoczucie/humor/szczęście od podejrzewam- czynników zewnętrznych, bo skoro być kimś to prawdopodobnie coś osiągnąć. Możliwe, ze się nie zrozumieliśmy, bo nie sprecyzowałeś.

Portret użytkownika Sekalek

Nie wiem, czy taki zakonnik,

Nie wiem, czy taki zakonnik, żyjący na boku, niepotrzebny nikomu jest szczęśliwy bo odnalazł siebie, ale wiem, że człowiek ma naturalne potrzeby: fizjloogiczne (jedzenie, seks) a także społeczne (ma potrzebe przynależności, samospełnienie). Te potrzeby spełniają człowieka, dają mu radość, uzupełniają naturalną potrzebę. Z opowieści i z filmów tylko słyszałem, że ludzie w osamotnieniu znajdują sibie, są szczęśliwi, bla bla bla. Potrzeby te w naturalny sposób są też nieco różne dla różnych typów osobowości - introwertyk i ekstrawertyk. Jeden potrzebuje kontaktu z ludźmi, inny nie. Nie wiem też czy te osobowości da się zmienić. Jedyne co wiem, po sobie, że jak przez dłuższy okres czasu nie miałem wielu znaiomych, nie czułem się dobrze w otoczeniu, to nie byłem szczęśliwy i spełniony, a gdy odnalazłem znajomych którzy mnie doceniają, to odrazu wszystko wygląda lepiej. Szanuje ludzi, którzy potrafią doświadczyć spełnienia nie posiadając tego wszystkiego, ale średnio w to wierze. Być może dlatego, że nigdy takich nie spotkałem, w końcu młody jestem Smile

Portret użytkownika panxyz

W 100% się zgadzam,

W 100% się zgadzam, doczepiłem się wcześniej, bo napisałeś, że zeby czuć się w DOBRZE SWOIM OTOCZENIU, trzeba być KIMŚ i ja to zrozumiałem jako, trzeba mieć na przykład okreslony status, dyplom, auto bla bla bla.

Portret użytkownika Kratos

Piszesz o samotności, ja,

Piszesz o samotności, ja, m.in. o stworzeniu sobie świata, w którym będziemy czuli się swobodnie, o dupach, relacjach z nimi, podejściu do porażek i innych romantycznych wkrętach. Podkreśliłem jeszcze kilka innych aspektów, ale nie moim zadaniem jest ich tłumaczenie.

Twoje spostrzeżenia i definicje są strasznie tendencyjne i podszyte medialnymi stereotypami (i piszę to bez żadnej zgryźliwości)

Mijamy się więc, roztrząsając dwie odmienne kwestie.

Bede szczery. Otworzyles moje

Bede szczery. Otworzyles moje przymruzone oczy.

Blog gleboki, kipi od niego madrosc. Jedynie 2 akapit uwazam za zbedne lanie wody Smile

Dziekuje za umilenie jesiennego wieczoru, blog laduje tam, gdzie powinien sie znalezc.

Portret użytkownika Underground

Dobry blog, pisz więcej. Jack

Dobry blog, pisz więcej. Jack Kerouac byłby z Ciebie dumny. Robert M. Pirsig też.

Poruszasz się wokół tego zestawu idei, w który i ja wierzę. Swoją drogą, to paradoksalne, że wypowiedź o wolności i przekraczaniu granic na TYM forum brzmi dla niektórych bluźnierczo.

***
Sekalku, motocykl to tylko METAFORA Wink Kratos obrazuje w ten sposób luz, wolność, niezależność - bo tak się o nich pisało w Stanach Zjednoczonych w latach 70. Ale to nie znaczy, że TRZEBA dokładnie to robić, żeby poczuć się wolnym. Możesz robić tysiące innych rzeczy, drobnych, każdego dnia.
***

I lubię to zdanie:
"To naprawdę w dechę odnaleźć siebie w tym pędzącym na złamanie karku świecie."
Bo już wiem, jak to jest Smile Piękne uczucie.
Lubię też to:
"I czuć frajdę z życia i siebie".
Dobre zakończenie.