Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Wiem, że nic nie wiem

Portret użytkownika but_mil

Dzień dobry Panom; i Paniom też dzień dobry.

W ramach ponownego przywitania z portalem poczynię rozkminkę filozoficzną, dotyczącą pewnego znanego powiedzenia, wywodzącego się z ust pewnego sławetnego ojca nauki. Powiedzenie owo jest treści: „Jedno wiem, że nic nie wiem” i zostanie ono rozpatrzone oczywiście w aspekcie relacji damsko-męskich.

Stawiając pierwsze kroki w relacjach, często błądzimy niczym dzieci we mgle. Naiwne zauroczenia, iluzje, brak wyczucia, kontroli emocji, oszołomienie – to wszystko sprawia, że nie potrafimy utrzymać relacji w ryzach i zazwyczaj ją tracimy. Jesteśmy źli na siebie, ale przede wszystkim na tę drugą osobę i na cały świat. A wszystko to dlatego, że jeszcze nie nauczyliśmy się zasady trójwymiarowości – jest tylko nasza perspektywa, w której zazwyczaj występują ubytki. No ogólnie chujowo, a w dodatku niestabilnie.

Część osób niestety na tym etapie się zatrzymuje i przechodzi sobie z jednego bagienka w drugie. Na potwierdzenie, że dobrze robi, odpali sobie FP jakiegoś Rafała (czy tam innego) i utwierdzi się w przekonaniu, że jest wyjątkowy, a druga strona to zwyczajne chamstwo i prostactwo.* Czasem zdarza się, że w końcu taka osoba trafia na swojego, a potem żyją sobie długo i szczęśliwie. Oby.

Inni trafiają na podrywaj.org lub podobne treści logicznie ujmujące zasady działania mechanizmów psychologicznych, a następnie zaczynają je przetwarzać. Są jeszcze tacy (może nawet jest ich więcej), którzy nigdzie nie trafiają, natomiast zaczynają samodzielnie myśleć, analizować każdy szczegół chujowej relacji.

Tutaj muszę poczynić wtrącenie – mianowicie powszechnie mawia się, że nie można za wiele kminić i oczywiście jest to poniekąd racja – ale ja uważam, że wielu kminicieli kmini po to, by wyjść na prostą z krętych ścieżek labiryntu zwanego relacjami d-m i więcej nie kminić, a wzbić się na wyżyny zrozumienia i od tej pory grać na autopilocie.

Wracając do tematu: czy to kminiciele, czy to czytelnicy podrywaja (czy też zarazem) – właśnie oni (niektórzy z nich) zaczynają rozumieć wszystko o kobietach, relacjach i miłości. Wszystko sprowadzają do działania prostych mechanizmów (nawet zakochanie można sprowadzić do mechanizmu). Taki etap chwilowo jest fajny – wiemy wszystko, wyłączamy emocje, nic nas nie zaskakuje. Ale po to jesteśmy ludźmi, by jednak włączać start, wzbijać się te 1000 metrów nad ziemię, doświadczać emocjonalnych rollercoasterów. Gdy tego nie ma, tracimy tę dziecięcą radość i stajemy się starymi zgredami, którym nic nie pasuje.

Ten etap można porównać do takiego momentu, w którym jesteśmy np. rok po zdaniu prawka. Mimo tego, że wiemy tylko jak działa sprzęgło, hamulec, gaz i wajcha od zmiany biegów; ewentualnie z grubsza rozumiemy, dlaczego samochód w ogóle rusza – i tak czujemy się panami dróg, popadamy w samozachwyt i powoli zaczyna rządzić nami rutyna „doświadczonego” samochodziarza.

Aż tu nagle kraksa, wypadek – rozbijamy się na kawałki, by zdać sobie sprawę, że nie wszystko wokół nas jest takie proste, że jeszcze wiele pracy potrzebujemy, by stać się prawdziwymi ogarniaczami (lub ogarniarami).

Zdajemy sobie sprawę, że każdy samochód (pomimo podobnych mechanizmów działania) posiada inną specyfikę, a każdy tor trzeba wyczuć od nowa w zależności od warunków.

Wracając do relacji – od tej pory rozumiemy, że mechanizmy nimi rządzące, to nie tylko utarte schematy i generalizacje, które mamy już opanowane. Potrafimy także ogarnąć, że każdy mechanizm – oprócz tego, co widzimy z wierzchu – składa się z wielu maciupeńkich elementów, których nie sposób nam ogarnąć. W przypadku ludzi, jest to pole pierwotnej świadomości, psychika, hormony, inteligencja, pora roku, osoby dookoła etc.

Nad samochodami pracuje natomiast sztab inżynierów – jedni skupieni na elektronice, drudzy na mechanice, kolejni na optymalizacji itp. Itd. Żaden z tych inżynierów nie byłby w stanie zaprojektować równie dobrego auta samodzielnie.

Dopiero stawiając się na miejscu takiego inżyniera, albo osoby w relacji na ostatnim opisanym przeze mnie etapie; dopiero zaczynając rozumieć szczegółowość i majstersztyk mechanizmów – zdajemy sobie sprawę z tego, że nic nie wiemy (choć wiemy dużo więcej, niż inni).

Na pocieszenie powiem, że nie trzeba opanować każdego szczegółu kolejnego napotkanego mechanizmu, by być dobrym w relacjach – myślę nawet, że dążenie do tego mogłoby nas nieco poschizować. Ale świadomość tego, jak potężne są to machiny, jest ciekawa (a nawet przydatna); uczy pokory, zmniejsza frustracje, ponownie pozwala cieszyć się emocjami (choć już w bardziej kontrolowany sposób).

Tak samo, choć głębsze poznanie specyfiki samochodu pomaga, nie trzeba posiąść wiedzy całego sztabu inżynierów, żeby być dobrym kierowcą; no chyba, że chcemy ukończyć i wygrać cały wyścig Le Mans ’66. Fordem.

Odpowiedzi

Portret użytkownika Kensei

Haha, jak tylko przeczytałem

Haha, jak tylko przeczytałem pierwsze porównanie do auta i toru, pomyślałem, że kogoś tu natchnął niedawny seans z Bale'em. Instynkt, uważność, znajomość. No tak, tak jest.

Portret użytkownika but_mil

Haha, no to szacuneczek:D

Haha, no to szacuneczek:D

Portret użytkownika shaker

No, niestety, albo będziesz

No, niestety, albo będziesz już za stary ..
But, od kiedy jesteś?

Portret użytkownika but_mil

Na tym świecie 23 wiosenki, a

Na tym świecie 23 wiosenki, a podrywaja z 5 lat przegladam:)

Portret użytkownika NiCo

Nic nie zrozumiałem ale miło

Nic nie zrozumiałem ale miło się czytało, fajnie piszesz, tak płynnie