Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Więcej luzu.

Portret użytkownika Pierrot

Więcej luzu.

Temat wynika z mojego poprzedniego tekstu. Komentujący pod moim blogiem wskazali, że brakuje mi luzu, że mam za duże parcie na związek, że podchodzę zbyt poważnie. Trudno im nie przyznać racji. Brakuje mi tego jednego elementu. To jest fakt. Macie rację.

Będę nad tym pracował. Przynajmniej postaram się. Choć, jak mnie pewnie znacie, no … niczego nie obiecuje. W sumie, to też moja sprawa, ale dzięki.

Ogólnie luz w życiu to temat ciekawy. Jedni mogą sobie na ten luz pozwolić, inni nie mogą, a pośród nich jest całe grono pozerów udających ten luz.

W życiu spotkałem kilku luzaków. Właściwie mógłbym ich podzielić ostro na dwie kategorie. Pierwsza, to Ci, którzy mieli nad sobą parasol. Parasol w postaci rodzinnych koneksji, majątku. To znaczy, że nawet, jeśli nabroili, to zawsze, ktoś tam ich ratował, a właściwie, jak to w życiu bywa – pieniądze i układy ratowały sprawę. Drugi typ luzaków, to byli zwykli chłopacy, którzy nie byli bogaci, ale chcieli żyć, jak milionerzy (jak w tekście tegorocznego przeboju na lato). Co się z nimi dzieje ? Dwóch z nich nie żyje. Kilku z tych, co byli w związkach, już w związkach nie jest. Po prostu z czasem ich partnerkom zaczęła przeszkadzać bieda i brak perspektyw zasłaniane poczuciem humoru i młodzieńczym luzem partnera, który z czasem był dobrą miną do złej gry. Paru ma życie rodzinne na odległość. Paru rozwody, alimenty i cały syf z tym związany. Po prostu rzeczywistość zaczęła wystawiać rachunki. To jest wszystko trudne i pogmatwane, jak to w życiu. Znowu przyłapałem się, że płynę w kierunku taniego moralizatorstwa, że tamta postawa jest o.k., a tamta już nie. A to akurat gówno prawda. Każda opcja, no prawie każda, ma swoje strony. Lepsze, gorsze odcienie. Ja marudzę o tym, że nie jestem w stałym związku, a druga strona medalu jest taka, że wielu gości pozamieniałoby się ze mną na sytuacje. Jestem pewien, że są mężczyźni, którzy porzuciliby życie rodzinne, swoją kobietę, która już się opatrzyła, a na pewno zrobiliby, to Ci z tych, którzy poszli na łatwiznę, na gotowe – to znaczy weszli w układ mieszkania pod dachem z teściami, zięciem. Oczywiście mało kto się do tego przyzna. Ale tak jest, jak wszyscy pierdzą w te same ściany, to musi zacząć wydzielać się kwas.

Istnieje jeszcze coś takiego, jak natura mężczyzny. Właściwie zarówno religia, kultura, hamują nasze zapędy i tak, jak kiedyś myślałem, że to źle. Tu właściwie wielu z Was zauważyło, że edukacja, media, społeczeństwo promują „niemęskie”, cipkowate zachowania. Dziś myślę, że to dobrze, bo gdyby nie ten hamulec, to byśmy nadal siedzieli w jaskiniach i rozbijali sobie kamieniami czaszki. Co do natury, mamy to w sobie. Będąc z kobietą w związku na początku jest spoko, ale po pewnym czasie, to staje się rutyną. Zaczyna się tygiel życia i przerzucanie pieniędzy widłami, żeby ten wózek, jakoś do przodu się toczył. Przy okazji patrzy się na inne dziewczyny, właściwie każdy facet patrzy, większość ogląda też pornografie, w związku, czy nie, nie ma znaczenia. "W sumie jestem jej wierny, ale … nie ja tylko patrzę". Każdy mężczyzna ma też w sobie agresję, którą tłumi. Chcąc nie chcąc, to jest w nas ta natura drapieżnika. Chyba, dlatego chcemy mieć nowe rzeczy, nowe doznania, możemy też mieć w domu najpiękniejszą kobietę pod słońcem, a w garażu mercedesa, ale mając mercedesa zaczynamy marzyć, jak to jest przejechać się BMW.

Co do luzu. To większość ludzi luz udaje. Po pijaku mówią, że mają w dupie swoją starą, ale jak stara prześpi się z innym mężczyzną – najlepiej z szefem z pracy, bądź z jakimś mężczyzną o statusie: konkurencja / wróg, to ego takiego faceta jest zdruzgotane. Taki mężczyzna może mieszkać w willi i mieć pensję w wysokości 15 000 miesięcznie, a i taki czuje się gorzej od kloszarda. No bo, jak ma się czuć. Czuje to dokładnie tak, jakby to ten znienawidzony szef wkładał kutasa w niego, a nie w jego kobietę.

Życie, wolność, doświadczanie życia. To są wartości, które cenię. Ten luz, też lubię. Wygodę. Ale te wartości kosztują. To wszystko ma swoją cenę i łatwo się mówi. Tak, jak żyję wśród ludzi, tu w Polsce. Czy my mamy taki luz naprawdę ? Dużo jest udawania, pozerstwa, zwykłych kłamstw. Obiecanek, cacanek na temat świetlanej przyszłości. Dużo bogactwa na kredyt. „Luz – blues, a w niebie same dziury …”. Luz dobra rzecz, ale ja mam wewnętrzny hamulec, który blokuje mnie, hamulec bezpieczeństwa. Zawsze najgorszym nauczycielem był ten, który na początku w klasie powiedział, że nie mają się czego obawiać, że będzie luz na lekcjach. No i potem nauczyciel musi przełknąć żabę, bo nikt nie zapanuje nad klasą, która rozbuja się za bardzo. To samo jest w dorosłym życiu, kierując ludźmi. Zawsze będą jednostki, które będą chciały wypracować, jak najlepszą atmosferę. O.k. to jest spoko. Ale za duży luz powoduje, że pół brygady jest pijanej, drugie pół wynosi zakład w plecakach, zarzynając krowę, która jest ich żywicielką. Bo tak to jest, że złe przykłady pociągają najbardziej i zabijają motywację w tych, którzy chcą rzetelnie wykonywać swoje obowiązki. Co do związków też różnie bywa. Niektórzy mają kobiety tak zdominowane, że one wyprą z głowy każdą zdradę, każde oszustwo dlatego, bo są już pozbawione poczucia własnej wartości, bądź faktycznie materialnie nie mają wyjścia i to tak leci z roku na rok. Są też kobiety, które są niezależne i wyczują jeden taki krzywy ruch, będzie ostrzeżenie (albo i nie), a potem kopią w dupę.

Tekst ten nie stoi w opozycji do porad kolegów. Porad, które cenię i zgadzam się z nimi, naddając im jednak własną wartość w oparciu o moje życie i doświadczenia oraz ich brak. Chciałem dorzucić swoje trzy grosze, bo temat „luzu” jest ciekawy. Może jeszcze postscriptum dodam od siebie, że zauważyłem, że dla kilku kolegów, całe to śmieszne uwodzenie stało się sposobem na ucieczkę od życia, rzeczywistości i problemów, które się nawarstwiają, nawarstwiają, aż w pewnym momencie wszystko jebnie, bo musi jebnąć - z fizyki to wynika, ale na razie jest ekstra.

A ja postaram się o więcej luzu. Luzu kontrolowanego. Bo tak, czy siak, każdy z nas musi trzymać wiosła i wiosłować przez życie (oby tylko to były wiosła mojej, a nie czyjejś galery). A z drugiej strony powiem Wam, że w życiu niektórzy próbują zgasić mnie z innej strony, to znaczy, wydaje im się, że mam za dużo luzu. Chodzi o te wszystkie sytuacje, gdy jakiś człowiek chce mnie zdominować i mu się nie udaje w przeciwieństwie do innych ludzi, którzy od razu odwracają się, wypinają i zdejmują majtki. Właśnie tacy ludzie mnie skrycie nienawidzą. No, ale oni mają rodziny, kredyty, odpowiedzialność. Tak mówią. A prawda jest taka, że w większości są to osobnicy, którzy zawsze bali się żyć na własną rękę, zawsze szukali autorytetów i na koniec zawsze przez te autorytety byli dymani. Rozumiem, to. Niewolnik nigdy nie będzie lubił wolnego człowieka. Omijajcie środowiska niewolników. Jeżeli jesteście w takiej pracy, gdzie są pańszczyźniane relacje, to szukajcie innej opcji. Róbcie to po cichu, bo Wasi zniewoleni koledzy na pewno nie pomogą, a pewne i że zaszkodzą. Szare ptaki nie lubią kolorowych ptaków. A pańszczyzny w Polsce naszej jest wciąż sporo i będzie, bo to taka gospodarka oparta w dużej mierze nie na technologii, ale na taniej sile roboczej, na umowie śmieciowej i żadna władza tego nie zmieni, szczególnie, że przy zamówieniach publicznych zazwyczaj wygra najtańsza oferta, bo po pierwsze jest najtańsza, a po drugie nikt nie chce mieć prokuratora (wybrali droższą ofertę ? Poszła łapówa ?).

Tu może na koniec taka ciekawostka. A propo pańszczyźnianego charakteru gospodarki. Donatan wypromował płytę o Słowianach. "My Słowianie" i takie tam. Wszystko fajnie. Młodzież, podchwyciła i nie wstydzi się swojej kultury. Z tymże my nie jesteśmy do końca Słowianami. Ale Lachami. Lepiej, żebyśmy byli Lachami, a nie Słowianami. Przynajmniej, ja uważam się za Lacha. Dlaczego ? Bo Słowianin, to servus (łacina), slave (ang.), Sklave (niem.). Czyli ... niewolnik, galernik, człowiek sprzedawany na targowiskach. A Lach, a Lach to Pan. To widać u nas w życiu codziennym. Gdy idziesz od adwokata, lekarza, rozmawiasz z nauczycielem, rolnikiem, przedsiębiorcą, to odnosisz się do niego per Pan. Panie Karolu, Panie Krzysztofie, Panie Janie i tak dalej. Gdy staniesz przy ludziach, prostych, wykonujących proste fizyczne prace, a co najważniejsze przy ludziach o złamany poczuciu własnej wartości, przy ludziach zdominowanych, to dostrzeżesz, że Ci ludzie cały czas odnoszą się do siebie w sposób poniżający, żartobliwie - wulgarny, zdrabniający. "Stasiu, kurwa zamietaj miotlom", "te murzynie, podaj szpadel" i w takich środowiskach uznawane to jest za normalne, ale to nie są środowiska Panów. Panowie, tak się do siebie nie odnoszą. Mówię tu o stosunkach zawodowych, a nie towarzyskich. Pomyślcie o tym, jak się do Was ludzie odnoszą i jak się w odnosicie do innych Panowie podrywacze. Wink
https://www.youtube.com/watch?v=...

Odpowiedzi

"Dziś myślę, że to dobrze, bo

"Dziś myślę, że to dobrze, bo gdyby nie ten hamulec, to byśmy nadal siedzieli w jaskiniach i rozbijali sobie kamieniami czaszki."

A pierdzielisz waćpan, facet musi być agresywny ale nie oznacza to że każdego chce gasić jak peta za krzywe spojrzenie. Agresja, rywalizacja, wewnętrzna samokontrola i spokój. Burzę baby przeczekać, w stół pierdolnąć jak trzeba, mieć szacunek do siebie, nie tłumaczyć się, nie przepraszać jeśli nic się nie zrobiło i najważniejsze - mieć swoje życie, ścieżkę życia na którą zawsze bez obaw można wrócić jeśli w chwili emocji się z niej zeszło.

A z tym luzem to mocno czarno biało przedstawiłeś, można mieć luz w kontaktach z ludźmi i sprawiać wrażenie luzaka z zewnątrz, a solidnie pracować, uczyć się, czytać, płacić rachunki w terminie i zapobiegać życiowym katastrofom.

Portret użytkownika Pierrot

Zgadza się właśnie to miałem

Zgadza się właśnie to miałem na myśli. Nie napisałeś nic pod czym bym się nie podpisał.

Z agresją miałem to na myśli, że trzeba uważać, bo to działa w dwie strony, na każdego dzika, znajdzie się mocniejszego dzika. Kwestia dobrego poszukania, wyczucia momentu, słabszego okresu i mocnego pierdolnięcia. Chodziło mi o tą świadomość, że nawet jak się jest w dobrej formie, to nie należy zapominać o tym, że nie jest się jedynym drapieżnikiem w okolicy.

A z dobrą agresją, z dobrze ukierunkowaną agresją, umiejętnościami trzymania mocno za lejce to trafiłeś w punkt. I tu właśnie pojawia się ten prawdziwy luz. Wiesz, co masz, wiesz na czym stoisz i dokąd idziesz. Masz ten luz pod kontrolą. Ja pisałem o tych, co udają luz, a potem w koncie ssą kciuka ze strachu. Znasz i Ty te sytuacje, że jegomość był luzakiem i po pijaku narobi takiego syfu, a potem przychodzi i skomle, i przeprasza. Znowu jest chwila ciszy, a potem znowu problemy, no i tacy też są luzacy, po których jest tylko burdel. Wypiją, rzucają się, prędzej, czy później trafią na mocniejszego od siebie, dostaną plombę mocną i potem biegną przybijać piątkę, albo omijają szerokim łukiem wyżywając się na słabszych (nie koniecznie mam na myśli fizyczną przemoc, ale czasami dobry cios po portfelu, bądź zostawienie przez kobietę też dobrze otrzeźwia). A z życia miałem przykłady, że koledzy dostali duży szmal za szybko i pojawił się luz, a potem nie było już, co zbierać. To takie moje dopowiedzenie do Twojego komentarza, ale w ogóle i szczególe się zgadzam. Masz rację. Chyba nawet już wiem, o jakiej agresji / emocji mówisz. Dobrze na takiej emocji się działa - fakt.

A i pozdrowienia dla Lublina. Byłem tam ugoszczony. Piłem wódkę. Tańczyłem. Piękne okolice macie. Dobry bimber. Taki specyficzny klimat, charakterystyczny dla miejsc, gdzie jest przygraniczny ruchu, handel. No i dziewczyny macie piękne. Trochę inny typ urody, niż u nas na Pomorzu. Takie pyzowate. Naprawdę piękne tereny. Okolice Tomaszowa. Szumy ? "Ręką w stół pierdolnąć" - no tak, Lublin. No, na Śląsku jeszcze mają ciężką rękę, Warszawa i okolice, no i wszyscy rasowi rolnicy.

Wpadnij Pierrot do Krakowa;)

Wpadnij Pierrot do Krakowa;)

Portret użytkownika Pierrot

Byłem. Kraków to

Byłem. Kraków to najpiękniejsze miasto w Polsce. Znałem tam jedną prześliczną fryzjerkę. Boże ! Co to było za ciało ! Z tamtych czasów zdjęcia mi zostały. Ah ...

A najwięksi kiciarze i bajeranci, to wszyscy mówią, że Warszawa, ale jednak Trójmiasto, Sopot moim zdaniem tam są najwięksi przekręciarze i cwaniaki. Nie boję się o tym pisać, bo akurat koledzy z tych terenów uznają to za komplement, zresztą sami wiedzą jak jest.

https://www.youtube.com/watch?v=...

Dziękuję za zaproszenie. Będę pamiętał. Ale teraz marzy mi się Podkarpacie, tam mnie nie było. Tereny naturalne, narodowcy, mocna, momentami skrajna prawica - tak to mogłaby być ciekawa eskapada.

Portret użytkownika Kołboj

Potwierdzam u nas w 3miscie

Potwierdzam u nas w 3miscie roi się od kiciarzy Smile

Portret użytkownika Azathoth

Nie, nie, nie... Bździochy i

Nie, nie, nie...

Bździochy i Brzózki Stare to wylęgarnia największych cfaniaków!

Niestety Sopot to polska

Niestety Sopot to polska stolica mefedronu , a gdzie ćpanie tam i cwaniaki Laughing out loud hmm..
https://www.youtube.com/watch?v=...

Portret użytkownika Pierrot

No i mam pomysł. Trip przez

No i mam pomysł. Trip przez całą Polskę i ostry melanż na Podkarpaciu. Tak pojawiła się dobra idea ... w tam macie piękne kobiety nieskażone wielkomiejskim stresem.

https://www.youtube.com/watch?v=...

A może faktycznie Krk. Jakby dało załatwić tani noclego więcej byłoby na % i ... w sumie odmówić mieszkańcom grodu Kraka, to grzech, a zaproszenie, to przywilej ... .

Trzeba pomyśleć, dobrze przeliczyć, żeby mieć luz.

Portret użytkownika Azathoth

Oj, Vłodarz...

Oj, Vłodarz...

Z różnicom miedzy Słowianami

Z różnicom miedzy Słowianami a Lachami to mi zaimponowałeś.

Portret użytkownika Pierrot

Tak naprawdę, to nie mam nic

Tak naprawdę, to nie mam nic do Słowian, ani Lachów. Ale fakt faktem, lubię czasami takie łamigłówki.

To znaczy, ktoś rzuci jakieś hasło, na przykład: "My Słowianie", to ja myślę, zaraz, zaraz, co to znaczy Słowianie ? I faktycznie, słowo Słowianin oznacza niewolnika, galernika, jeńca wojennego. Sklavenoi - to niewolnik. Słowo Slova oznacza błoto. Czyli Słowianin, to człowiek z bagien. To wszystko nie są moje wymysły. W Wikipedii znajdziecie tą wiedzę. A znaczenie tych zwrotów wywodzi się z czasów rzymskich, imperium się rozrastało, potem zrobili Limes i handlowali z tymi z poza imperium. Czym mogły ludy Słowiańskie / Skandynawskie handlować (bursztynem, drewnem, skórami, futrami i za pewne też ludźmi). Imperium potrzebowało niewolników do budowy dróg, akweduktów, do służenia w rzymskich domach, do zabawy i rozpusty. Potem imperium upadło. A jeszcze później na naszych terenach zaczęło się kształtować państwo Lachów. Lachowie przyjęli chrzest - chyba nie mieliśmy wyboru i tak już od tysiąca lat z większymi i mniejszymi sukcesami dzierżymy te terytorium.

Natomiast Lach to Pan. Człowiek wolny. To Lachy powstrzymywały plemiona germańskie przed marszem na wschód, to Lachy wstrzymały muzułmanów przed marszem na zachód, tylko z Lachami liczyli się mieszkańcy Dzikich Pól, to Lachy, jako jedyny naród zajęły Moskwę i Lachy w przeddzień upadku swojego królestwa powstrzymały Turków pod Wiedniem, potomkowie Lachów powstrzymali nawałnicę bolszewicką pod Warszawą. I co ciekawe, w historii państwa Lachów zazwyczaj było tak, że to państwo udawało pokonać się jedynie w grupie, w sojuszu z innymi państwami. Co nie przeszkadzało nam walczyć za wolność "Waszą i naszą" innych państw. Także jeśli zastanawiacie się dlaczego czasami jesteście agresywni, macie tendencję do robienia rzeczy irracjonalnych i zwracacie uwagę na SZACUNEK ze strony innych osób, to znaczy, że w Waszych żyłach płynie pańska krew. Chociaż wiadomo, że to się już wszystko wymieszało, tyle wojsk przez te ziemię przechodziło, że jeden może mieć więcej ze Szweda, drugi skośne oczy ma bardziej, trzeci ciemnoskóry, czwarty podobny do wikinga, a wszyscy Polacy, ciekawe nie ?

I teraz pytanie. Jak we współczesnym świecie my Polacy mamy się odnaleźć ? Skoro mamy takie dziedzictwo. W większości polskich miast są kamienice starsze, niż Stany Zjednoczone !!! Czy macie tego świadomość, jak idziecie rynkiem w Toruniu, Gdańsku, Krakowie (nie mówię o Warszawie, bo tam większość została zniszczona podczas wojny, a Niemcy w powstaniu warszawskim dokonali reszty, Kazimierzu, Zamościu, Lublinie, Bydgoszczy, że obok Was stoją budynki starsze niż konstytucja U.S.A. ? W naszych lasach wciąż rosną dęby, które "pamiętają" okres koronacji Bolesława Chrobrego. A wracając do Warszawy, czyż ta nasza stolica nie jest przykładem, że naród ten odradza się, jak Feniks z popiołów, że my jako Polacy jesteśmy niesamowicie żywotni. Czasami zastanawiam się, co to jest Polska i tak patrząc na codzienność, która jest taka, jaka jest, to myślę, czy poeta nie miał racji ? :

"Nasz naród jak lawa

Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa

Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi

Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi..."

Także może w tym szukajmy inspiracji, w szlachcie, co miała złotymi nićmi szyte kontusze, w tym, że jako naród handlowaliśmy ze wszystkimi i biliśmy się ze wszystkimi. Co można powiedzieć o Polakach, skoro był wśród nich taki Bartosz Głowacki, który czapką zgasił lont armaty ? Szaleńcy. Co można powiedzieć o Polakach, którzy zdobyli Monte Cassiono. Sama historia, tej walki jest ciekawa, wszyscy próbowali zdobyć klasztor i nikomu się to nie udało. Przyszli Polacy i te świry to zrobiły. A co można powiedzieć, o dzisiejszych Polakach, potrafiących pracować po 20 godzin w zachodnich fabrykach, żeby się czegoś dorobić, żeby być Panem ? I to jest sprawdzone info. Tam, gdzie ja pracowałem Polacy ostatni schodzili z taśm produkcyjnych.

Także to mamy w sobie. Zawsze, gdy codzienność pokazuje mi szarą, plugawą, zimną skorupę, jaką każdy z nas ma. To przypominam sobie, coś co jest kwintesencją ducha tego narodu:

https://www.youtube.com/watch?v=...

oraz to:

https://www.youtube.com/watch?v=...

I tu się rodzą moje pytania. W którą stronę iść, żebyśmy byli Panami swojego życia, a nie niewolnikami kupowanymi za 500 euro na miesiąc. Co mam do zaoferowania światu ? Imperium nie będziemy. Ale w dobie zamachów możemy starać się być państwem bezpiecznym. Fakt nie przyjęcia imigrantów może być dla nas w dłużej perspektywie korzystny. Wystarczy, że rodowity Niemiec, Holender, Anglik zrozumie, że w Warszawie, jest bezpieczniej, niż w Berlinie, Amsterdamie, Londynie, miejsce idealne do prowadzenia interesów z całym światem, naród wykształcony. Czyli może powinniśmy prowadzić selekcję osób, które mogą zamieszkać na naszym terytorium. I przyjmować rodowitych europejczyków z laickim, bądź umiarkowanym stosunkiem do religii, protestanci, katolicy, wyznawcy judaizmu + oczywiście posiadający kapitał, bądź zawód potrzebny naszej gospodarce. Robią tak Stany, robi tak Australia, przyjmują do siebie ludzi użytecznych i wartościowych. Dać ulgi podatkowe, a jednocześnie nakazać ustawowo, by część zysku była inwestowana w kraju. Pytanie też, jak wykorzystać kapitał i obycie Polaków pracujących za granicą, czy na przykład jeśli mają tam firmy, to nie zaproponować ulg podatkowych, tak żeby mogli otwierać filie swoich przedsiębiorstw u nas, generując miejsca pracy, oraz wzmacniając swoje przedsięwzięcia ?

Dobra koniec mrzonek. Na razie sytuacja wygląda tak, że jak tak dalej pójdzie, to za trzy dekady, będziemy narodem starców z niewydolnym systemem emerytalnym, niewydolną służbą zdrowia. Pzdr.

Portret użytkownika Pierrot

Tak naprawdę nasza historia

Tak naprawdę nasza historia jest bardzo ciekawa, niejednoznaczna. Kiedyś przecież był tutaj tygiel kultur. W moim mieście mieszkali Cyganie, Żydzi, Polacy, Niemcy, była synagoga, kościół protestancki i kościoły katolickie i tak cała Polska wyglądała. Potem przyszedł wujaszek Stalin i stworzył republiki jednolite narodowościowo.

Portret użytkownika nera

Widzisz... Pięknie piszesz o

Widzisz... Pięknie piszesz o naszym kraju. Zgadzam się bez dwóch zdań z Twoimi stwierdzeniami dotyczącymi Lachów. Ale z jednym zgodzić się nie mogę i widzę pewną sprzeczność w Twojej wypowiedzi.

Krytykujesz wielokulturowość dzisiejszej Europy zachodniej i wyrażasz opinię, że Polska dobrze uczyniła nie otwierając się na imigrantów. Z drugiej jednak strony nie podoba Ci się, że "przyszedł wujaszek Stalin i stworzył republiki jednolite narodowościowo". Z Twojej wypowiedzi wieje nostalgią do czasów gdy w Twoim mieście żyło kilka kultur obok siebie. Sam pochodzę z miasta o którym mówi się, że jest miastem 4 kultur (polska, żydowska, niemiecka i rosyjska) i ten fakt dla władz mojego miasta jest powodem do domy.
Prawda jest jednak taka, że ani w moim mieście (Łodzi) ani pewnie u Ciebie ani nigdzie indziej te kultury ze sobą w całkowitej zgodzie nie żyły. Były czasy (lata 20. i 30.), że co najwyżej siebie tolerowały i znosiły (bo nie miały wyjścia) ale sympatią do siebie nie pałały. Jeszcze lepszym przykładem są polskie Kresy Wschodnie za którymi niektórzy tęsknią. Choć Lwów, Stanisławów, Stryj i inne tamtejsze miasta są pięknymi miejscami, ja za Kresami nie tęsknię. Nie licząc dawnego województwa lwowskiego na kresach Polacy nie stanowili większości. Tam żyła mieszanka Ukraińców, Rosjan, Polaków, Żydów, Litwinów oraz Niemców. Była to mieszanka wybuchowa która wybuchła w latach 40. gdy bandy UON, UPA i inne w tamtych rejonach urządzały regularne rzezie... Zresztą bandy te i tzw. "Banderowcy" wcale nie uaktywnili się w trakcie II wojny światowej a już przed wojną. Dochodziło w latach 20. i 30. głównie we Lwowie (ale w innych miastach też) do czegoś co dziś byśmy nazwali atakami terrorystycznymi (np. zamach na kuratora lwowskiego okręgu szkolnego Stanisława Sobińskiego w 1926 roku, którego dokonali Ukraińcy). Dochodziło (również we Lwowie) w 1932 do antyżydowskich wystąpień gdzie rannych zostało kilkaset osób. Nie na darmo mówiło się, że duże miasta Kresów Wschodnich były jednymi z najbezpieczniejszych w ówczesnej Polsce. Przestępczość tam kwitła a im dalej na wschód tym gorzej.

Jedną z głównych przyczyn wybuchu II wojny światowej uważam fakt, że przedwojenna Europa była bardzo wymieszana kulturowo. Kultury te choć mieszkały w swoim sąsiedztwie i na co dzień siebie znosiły, to darzyły siebie pewnym antagonizmem i jak czas pokazał, ta mieszanka kulturowa w środkowej i wschodniej Europie, była mieszanką wybuchową na której świetnie zagrał Hitler w Czechosłowacji, Polsce, na Bałkanach i w Związku Radzieckim wykorzystując łańcuszek wzajemnych lokalnych konfliktów by wejść tam dla swoich celów ze swoim Wehrmachtem. I wojna światowa zamiast naprawić i rozwiązać problem wielokulturowości to ten problem pogłębiła (ukazała się tu niestety dekadencja zachodu i ślepa wiara w demokrację - patrz pseudo plebiscyty).
Do czego zmierzam? Do tego, że potem "przyszedł wujaszek Stalin i stworzył republiki jednolite narodowościowo". Nagle,nie licząc pogranicza polsko-radzieckiego w niemal całej europie wschodniej zapanował spokój. Nagle wszelkie antagonizmy narodowościowe zgasły... Rozwiązał się problem mniejszości niemieckiej na śląsku, mniejszości polskiej na kresach, mniejszości niemieckiej w Czechach czy mniejszości Węgierskiej na Słowacji czy w Siedmiogrodzie w Rumunii... Gdyby nie te ruchy to co jakiś czas dochodziło by do mniejszych czy większych konfliktów w tej części Europy. Przykładem może być Jugosławia w latach 90. gdzie II wojna światowa nie rozwiązała lokalnych konfliktów, nie doszło do stworzenia "republik jednolitych narodowościowo" ponieważ Jugosławia nie wpadła wprost do obozu Stalina a Tito zamiast problemy narodowościowe w swoim kraju rozwiązać tylko je swoim autorytetem przykrył, zgasił. Po jego śmierci lont bałkańskiej beczki prochu znowu zaczął płonąć. Podobnie mogłoby być u nas gdyby nie to co zrobił Stalin po II wojnie światowej. Korzystajmy z tego, że jesteśmy od tego wolni...

Ps. jakimś fanem Stalina nie jestem, uważam, że to co zrobił jedynie w kwestii mniejszości narodowych jest jednym z jego sensowniejszych (przynajmniej patrząc na to oczami Polaka) ruchów jakie dokonał...

Ale czy to wszystko jest tematem na podrywaj org? Odpowiedź Popka poniżej:

https://www.youtube.com/watch?v=...

Smile

Przeczytałem jednego i

Przeczytałem jednego i drugiego Bloga. Ciesze się, że się rozwijasz i sprawy zawodowe się układają.
Kredyty warto brać, ale po to aby na Ciebie pracowały i zarabiały;)

"W życiu spotkałem kilku luzaków. Właściwie mógłbym ich podzielić ostro na dwie kategorie. Pierwsza, to Ci, którzy mieli nad sobą parasol. Parasol w postaci rodzinnych koneksji, majątku. To znaczy, że nawet, jeśli nabroili, to zawsze, ktoś tam ich ratował, a właściwie, jak to w życiu bywa – pieniądze i układy ratowały sprawę. Drugi typ luzaków, to byli zwykli chłopacy, którzy nie byli bogaci, ale chcieli żyć, jak milionerzy (jak w tekście tegorocznego przeboju na lato). Co się z nimi dzieje ? Dwóch z nich nie żyje"

Trafnie ujęte, bo ja takich luzaków też spotykam. Jednak powiem Ci, że największy i taki "prawdziwy" luz osiąga się kiedy cały sukces przychodzi ciężką pracą. Jeszcze mocniejsze fundamenty osiągasz kiedy zaczynasz od zera.

Wtedy tak naprawdę w Twoim krwiobiegu płynie każdy szczegół i element z którym się zmagałeś przez te naście lat czy miesięcy. Nie potrzebujesz bogatego Ojca który razem z Wujkiem prowadzącym kancelarie wyprostuje Twoje problemy, albo załatwi dobre stanowisko w korpo. Nie musisz jak Ci koledzy szukać "skróconych dróg"
Sam budujesz drogi które dobrze znasz, drogi po których inni zaczynają kroczyć. Kiedy siadasz z piwkiem w ciepły wiosenny wieczór wiesz, że wszystko co możesz stracić to tylko zdrowie. Masz wiedze, doświadczenie które ciężko wycenić, których nie da się ukraść....
Przychodzi taki moment, że pojawia się sporo sosu i życie mówi "sprawdzam". Okazuje się nic się nie zmieniło i nadal jesteś taki sam jaki byłeś, hajs Ci nie zamieszał w głowie. Wtedy czujesz się szczęśliwy....

U mnie też ostatnio spokój i nuda ( taka powiedzmy zewnętrzna) A czuje się jak młody Bóg;)

Portret użytkownika Pierrot

Dziękuję za dobre słowo. A

Dziękuję za dobre słowo. A to, co napisałeś niech będzie też motywujące dla innych kolegów.

Heh ta końcówka z pracą mega,

Heh ta końcówka z pracą mega, sam mam taką lipną fizyczną prace i jest tak jak mówisz dokładnie tak Smile

Portret użytkownika Pierrot

Czyli nic się nie zmieniło.

Czyli nic się nie zmieniło. Koledzy do momentu, gdy równo biedę klepiesz z nimi.

Portret użytkownika Pierrot

No nie wiem, co Ci Snoofie

No nie wiem, co Ci Snoofie odpisać. Z jednej strony masz trochę racji. Jednak luz, luzem, ale swoje rachunki trzeba płacić, pchać ten wózek, a żeby pchać to trzeba trochę tej energii włożyć, potem jest niby z górki, to znów wysiłek, żeby wózek nie poleciał razem z Tobą. Właściwie to nie wiem o czym mówisz, fizycznie tego nie czuję. Jaki luz ? Luz jest czasami, to są piękne chwile w życiu, a poza tym jest kieracik. Wstawanie rano i chodzenie do pracy, kto ma interes musi go doglądać i też jest przywiązany. Kto ma ten luz ? Sprzątaczka, która ścierą czyści ubikacje z 3 zł na godzinę ? Kobieta, która stoi przy taśmie segregując mrożoną truskawkę za 1800 PLN miesięcznie ? Spawacz, który na kolanach kładzie (tak to się określa) równy spaw ? Drobny handlowiec obsługujący podpitych klientów, przy okazji pilnując, żeby za dużo nie ukradli ? Pracownicy budowlani, którzy na letnim słońcu kładą kostkę brukową ? Pielęgniarka, która biega przez osiem godzin z chemią na onkologii ? Stróż nocny, który pracuje po 300 godzin w miesiącu i ma poniżej 2000 PLN na rękę ? Przedstawiciel handlowy, który zarabia lepiej, ale nie jest pewny, czy za pół roku nadal będzie zarabiał tyle, czy zero ? Powiedz mi, gdzie jest ta kraina wyluzowanych ludzi mających wyjebane na pieniądze i latających ponad ludem zakutym w mentalne kajdany ? Chętnie tam pojadę, nauczę się od nich, jak to się robi. Luz w moim życiu jest przez chwile, to są tylko chwile, w moim życiu piękne są tylko chwile, a reszta, to szarówka, "bierzączka", codzienność i tyle. Człowiek się cieszy, że ma co do garnka włożyć, że ma czas i kasę na małe przyjemności typu basen, że nie musi latać po ludziach i prosić się o pieniądze, że na na głowę mu nie kapie, do takiej rzeczywistości jestem przyzwyczajony, mogę ją próbować zapić, stworzyć jakiś nad - świat w swojej głowie i powoli zacząć tracić cały potencjał. Luz o którym mówisz kojarzy mi się z dzieciństwem z umysłem dziecka, wtedy wszyscy byliśmy równi - przynajmniej tak się wydawało. Było zawsze mnóstwo czasu. A potem nie wiadomo kiedy człowiek stał się dorosły i okazało się, że każdy sobie rzepkę skrobie. Przy piwku możemy sobie pogadać, po opowiadać, co się chce, bo słowa są tanie, powiedzieć można wszystko, wyzwolić emocje, które są piękne, ale nietrwałe, ale potem i tak każdy musi wrócić do życia i ani ja Tobie, ani Ty mnie nie oddasz za darmo rzeczy które są wartościowe - bo niby z jakiej racji. A z tym moim brakiem luzu i byciem samemu, to może być fakt, chociaż z drugiej strony znam gości mniej wyluzowanych, znam też tyranów i skurwysynów, cwaniaków którzy są w związkach. Zupełnie nie są wyluzowani, mają cyniczny i zdystansowany stosunek do innych. Bo to zależy od kobiety o której mówimy, bo one są różne, jedna woli luzaka, inna z luzakiem nigdy nie będzie, bo będzie dla niej zbyt infantylny. Nie jeden luzak został kopnięty w dupę, bo jednak pannę podniecił bardziej facet twardo stąpający po ziemi, zapewniający bezpieczeństwo i stabilizację w postaci mieszkania, mobilności, pieniędzy,(każdy zna te przykłady), a z drugiej strony nie jeden twardo stojący na ziemi został walnięty po rogach z gościem dającym kobiecie ten artystyczny luz, żart i odetchnienie. Nie ma schematu. Zresztą kto nie powiedział, że nie może być luzak zarobiony i tak dalej i tym podobne. Po prostu nie trafiłem na swoją z moim luzem bym tego nie wiązał. Najgorsze, co mógłbym zrobić, to szukać na siłę tego luzu, którego nie czuję, muszę być zaakceptowany taki jakim jestem, tylko wtedy ma to sens, a taki zły nie jestem. Tak myślę.

Dlatego te porady na podrywaju są czasami gówno warte. Brzydkiemu mówią, żeby zadbał o wygląd. Grubemu, żeby schudł. Chudemu, żeby przytył. Biednemu, żeby się dorobił. Wyluzowanemu, żeby spoważniał. Poważnemu żeby spuścił z tonu. I takie tu jest właśnie pieprzenie kotka za pomocą młotka Smile I teraz niech ktoś obali, moją tezę, że tutaj tak nie jest Smile. Wynajduje się jakąś cechę, czy zestaw cech człowieka, które klasyfikuje się jako wady (na jakiej postawie, przecież wada w pewnym kontekście staje się zaletą, a zaleta w innym kontekście jest wadą i przywarą) i każde ludziom nad tym pracować. Non sens.

Portret użytkownika Pierrot

Cholera ze wszystkim, tak

Cholera ze wszystkim, tak jest. Nawet jak piszesz, tu:

"Se wiosłuj przez życie tą galerą, a ja przelecę Ci 17 razy nad głową na spontanie. Nie wiem, może za 20 lat Ty powiesz "no widzisz - nic nie masz dalej! A ja mam eeetat, więcejniżśreniąkrajową, dyplom i własne mieszkanie!". Ale pamiętaj, że ja wtedy Ci odpowiem "no i co Ci z tego, skoro dalej nie masz LUZU" ".

Dla jednych etat, mieszkanie na własność, auto i zwyczajność jest stanem nieosiągalnym, nigdy nie osiągną tego pułapu. Zawsze będą robić na czarno, gnieździć się na wynajmowanym z całą rodziną. Dla innych ten pułap to nawet nie pułap startu. Ty powiesz 3000 Pln i zostaniesz wyśmiany. Ile ? Mieszkanie bloku ? Ja pierdole, jaka bieda - usłyszysz. Inni za 3000 są wstanie siedzieć w robocie po 12 h. Ludzie się też zmieniają, luzak pod wpływem odpowiednich doświadczeń może przestać być taki luźny. Zacznie się spina, jak rozejrzysz się wokół i zobaczysz, że świat poszedł do przodu, a Ty jesteś w tej samej czarnej dupie, co 20 lat temu. Człowiek usztywniony może spuścić z tonu i dojść do wniosku: po co mi to wszystko ? Jeden dba o zdrowie i umrze w wieku trzydziestu lat, drugi pali, pije, żre wszystko i dożyje 85 lat. Jeden jest skurwysynem i ma wszystko, zdradza swoją kobietę, a ta i tak mu je z ręki, inny jest dobry, wszędzie stara się trzymać zasad z harcerstwa i tu się okaże, że każdy go dyma, szef w pracy, żona która ma go za zero i koledzy, którzy lubią jego żonę. Życie to dziwka Snoof. Są małżeństwa na poziomie, chcą mieć dzieci zapewnią im godny byt, ale nie mogą tych dzieci mieć. Są rodziny, gdzie te dzieci rodzą się po kolei, ułomne bo matka podczas libacji zaszła, podczas libacji była w ciąży i podczas libacji karmiła i paliła. Mamy dwóch studentów, jeden uczy się jako tako, ale i tak już ma pracę zaklepaną, drugi ryje, pracuje, szarpie się, a i tak nigdy nie dostanie tego wymarzonego etatu i będzie musiał szlajać się jako fizyczny za granicą (co też generuje pewne szanse i może mieć dobre strony), oprócz tego przegra podryw z tamtym kolegą, bo a) nie ma środków, b) nie ma statu, odpowiedniego nazwiska, po prostu w tym momencie, w tej rozgrywce jest jeszcze za cienki (co nie znaczy, że w przyszłości nie będzie wygrywał). Mamy wioskę jeden jest synem bambra i odziedziczy 200 hektarów, jest wykształcony i na poziomie bo rodzina wpoiła mu dobre cechy. Drugi z tego samego rocznika mieszka w bloku postpegierowski, był tak samo mądry jak kolega, ale nie było pieniędzy na studia, zresztą trzeba było pomagać w domu i co ? Jaki luz Snoof jaki luz Smile Życie to dziwka. Na starcie wiele kart jest rozłożonych. Nawet to, że urodziliśmy się w Polsce, a nie w U.S.A, Japonii, Niemczech, Norwegii, UK determinuje nasze możliwości. Po prostu paszport Polski otwiera zdecydowanie mniej drzwi, niż paszport amerykański. Nawet taka sytuacja wyobraź sobie, że lecisz do dowolnego cywilizowanego kraju na świecie mówisz, że jesteś z Polski, a oni się cieszą i zaczynają napieprzać do Ciebie po polsku, bo to język międzynarodowy. Z drugiej strony mogliśmy się urodzić z republice Czad, od razu z Aidsem w spadku po matce i z ograniczonym mózgiem - co jest wynikiem chronicznego niedożywienia. W związkach też tak jest, para żyje skromnie, ale kochają się idą przez życie, potem pojawiają się za duże hajsy, partnerzy wchodzą w nowe środowiska, pojawiają się nowe bodźce i związek się psuje w momencie, gdzie mógłby rozkwitnąć. Także powtarzam: życie to dziwka i niestety to widać jeśli się czasami spojrzy dalej niż własny czubek nosa, własne emocje, własne podwórko. I to się nie zmieni, zawsze taki był świat. Zawsze był kastowy i zawsze się zwąchiwali ludzie z jednej kast, klik. Polska też jest trochę kastowym krajem w którym tworzą się kliki i grupy interesu (jak wszędzie na świecie), dużo jest pozycji społecznych dziedziczonych, dziecko lekarza zostaje lekarzem, policjanta, policjantem, aktora, aktorem, dziennikarza, dziennikarzem, złodzieja złodziejem, rolnika rolnikem, sklepikarza sklepikarzem.

W ogóle jest tu chociaż jeden kozak, który podważy moje teorie ? Da się to podważyć ? No jestem ciekawy jak ?

Portret użytkownika Pierrot

Dużo w tym, co napisałeś jest

Dużo w tym, co napisałeś jest racji. Na 100 % raczej nigdy siebie nie zaakceptuje. Mam swoje wady, niedociągnięcia. Prace mam spoko - ale to nie o tym blog. Opisując kierat odnoszę się do moich przeżyć sprzed lat kilu. Czasami sobie to wspominam. A o świecie tuningujących fury, kreatywnych inżynierów, handlowców, co po świecie jeżdżą nie pisze. Bo zwyczajnie nie znam tego świata. Mogę opisać świat proletariatu, świat małego miasta, tutejszych przedsiębiorców, świat stosunków na wsi, mogę opisać światek pedagogów, mogę opisać świat chłopków pracujących dorywczo za granicą, czy na czarno w Polsce - bo to są jakby moje światy, ja się z tych światów wywodzę. Mogę opisać jak w takim świecie mogą zgasić Twoje ambicje, ale i jak mogą dać Ci motywację do walki. Mogę też opisać stosunki matrymonialne, jak to się tu rozgrywa. Po prostu żyjemy w dwóch innych rzeczywistościach. Ty w mojej ze swoim luzem, miałbyś ciężko, poszedłbyś do sklepu uśmiechnięty, zagadał do dziewczyny, a ona by Ci odpowiedziała: "a co z Panem nie tak ?" - myśląc, że jesteś jakiś niedorozwinięty, że się cieszysz z byle czego - jak idiota. Złożyłbyś papiery do normalnej pracy, to i tak byś jej nie dostał, bo już miejsce jest zaklepane. Ja do Twojego świata też nie pasuję, żarlibyśmy się prawdopodobnie, albo ewentualnie omijali szerokim łukiem. Co do straty pracy, życia w wypadku, to żeś teraz pojechał moim tekstem. Tak myśląc, to w ogóle już można iść się powiesić. Z tym lubię, nie lubię, to fakt. Człowiek do wszystkiego zdolny jest i do dobrego i do złego. Każdy, ja też. Czy pracując, myśląc o mieszkaniu, studiując pod branżę w której jestem nie myślę o sobie, o swojej rodzinie w przyszłości ? Stracę pracę, wystąpi problem, będziemy kombinować inaczej, na razie gram tym, co mam tu i teraz. Nie dałeś mi tego. Nie dałeś mi nic. A sam krytykujesz i oceniasz moje wybory i postawy, zachowania, które wynikają z tego jaka jest rzeczywistość wokół mnie i jak sobie z nią radzę. I też się trochę wymądrzasz. Jem za swoje, żyje za swoje, nie płacisz za mnie rachunków. Nie wiesz, jak jest tu gdzie jestem - właściwie wiesz tylko, to co napiszę, a i tak to olewasz, jakbyś znał lepiej ode mnie mój świat. Mimo to dużo w tym, co napisałeś jest racji, parę jest też takich tez na mój temat, które są nietrafione. Myślę, że w pewnych sytuacjach mógłbyś mnie nauczyć jak się zachowywać, a w innych na moich rejonach, to ja bym mógł być Twoim przewodnikiem, mówiąc: i co kur*a Pierrocik znów miał rację. I co, gdzie są teraz Twoje mrzonki o lataniu nad tłumem Snoof, no dalej machaj skrzydełkami, nie idzie ? Widzisz kolego, bo żeby lecieć, to oprócz wysiłku potrzebny jest odpowiedni wiatr pod skrzydła, a w moich rejonach tak trochę słabo wije, dlatego trzeba wiosłować kolorowy ptaku Wink. A na razie pomiędzy nami jest tak, że ja biję w swoje bębny, a Ty bijesz w swoje, kto głośniej. Ja piszę o rzeczach oczywistych dla mnie, jak to że słońce wstaje, a Ty podłapujesz fragment i ciśniesz swoje, że czasami jest za chmurką. Tak to wygląda.

Portret użytkownika Pierrot

Z Tobą Snoof, to ciężko się

Z Tobą Snoof, to ciężko się rozmawia. Napisałem, co u mnie, z czym jest lepiej, a z czym gorzej, a Ty wyjechałeś z ostrą psychoanalizą mojej osoby, zresztą nie pierwszy raz widzę, że czujesz do mnie, jakąś specjalną atencję i nie jest Tobie wsio ryba ze mną, bo to też nie pierwszy raz, gdy wciskasz mi swój światopogląd i na siłę rady (nieproszony). Odpowiedź, odpowiedzią, a międlenie swoich racji na siłę, to inna kwestia. Sprytnym jesteś gościem, bo zawsze wyłapujesz, to co Ci pasuje pod Twój szablon, a gdy ktoś stosuje swoje skróty myślowe, to się dopieprzasz. Zarzucasz innym stosowanie lustra, a sam to lustro cały czas stosujesz, przeglądasz się w moim blogu jak w lustrze, cały czas stosujesz stwierdzenia, ja bym się z Tobą nie zamienił, masz to i to, ale ja mam tamto, cały czas sypiesz porównaniami do swojej sytuacji. Inna rzeczywistość chłopie, inne skróty - to już jak mantrę powtarzam. Chwyty retoryczne, które stosujesz - na przykład: a co jeśli Cię okradną, bo mi się wydaje, że nie jesteś do tego przygotowany ? Są słabe, żenująco słabe. Doskonale wiesz, że w życiu nie na wszystkie rzeczy można się przygotować, no ale podpuszczasz, zakładasz pułapki, może się na to złapie, no to przypniesz mi kolejną łatkę. Bo rozmowa z Tobą, to rozmowa z człowiekiem, który lubi wcisnąć innych w ramy złych emocji, lubi przyklejać innym łatki, tu niby się uśmiechasz, ale już łatka leci, tu niby doradzasz, ale następny epitet (maruda, materialista w złym rozumieniu, widzący zło, niecierpiący ludzi), jesteś fałszywy pod tym względem, udajesz takiego pseudo-kolegę. Z każdym tak robisz, z każdym kto nie jest takim "optymistą", jak Ty - a chyba na tym forum, to Ty jesteś największym optymistą. Chociaż tu, też bym polemizował, ja pojawiam się na tym forum raz na jakiś czas, a Ty siedzisz tu zawsze, gdy wejdę, ja bywam w tej knajpie od lat, ale od kiedy się pojawiłeś Snoof, to zawsze jesteś, garujesz tutaj, niby jest demokracja, ale Ty chcesz być tutaj takim autorytetem, nie akceptujesz innego podejścia, uzdrawiasz na siłę, jak taki ksiądz, co można podać argument on kiwnie głową, a za chwile od nowa ze swoją melodyjką. Oprócz tego, ja Ci nie zadaje infantylnych pytań w stylu, a co jak Ci mieszkanie okradną ? Albo, a co jak stracisz pracę ? Stracisz, to stracisz znajdziesz inną. Oczywiście teraz jesteś mądry, siedzisz w Warszawie, masz kochającą kobietę, obydwoje pracujecie, masz super prace, kochacie się - przynajmniej tak deklarujesz. Z takiej perspektywy optymizm wynika z Twojej sytuacji, no i czasami trochę dowartościowujesz się byciem guru na tym forum i każdy kto przedstawi świat z innej perspektywy (nie przyklaśnie Ci) zaraz jest wciskany w rolę frustrata. To robisz ludziom. Nie pierwszą osobą jestem na której to stosujesz. Brzydko robisz. Robisz, tak niebezpośrednio, ale jednak. Jeśli ktoś ma swoje zdanie. I je potwierdza, to wyrzucasz mu, że sam się przekonuje na siłę do swoich racji (kolejny chwyt). Węszę tu jakieś książki od manipulacji, albo z natury jesteś takim niby optymistą, człowiekiem w skowronkach, a pod skórą ukrytym manipulatorem mocno klasyfikującym ludzi i wciskającym im na siłę maski, które Ty wybierasz. Przykład: Cały czas wciskasz mi, że mam słabą pracę, ja prostuję, że mam dobrą, a "tyrka" nawiązywała do przeszłości, gdzie robiłem za grosze, a Ty dalej piszesz, że mam słabą pracę. Cały czas walisz tą zakłamaną pętlę i w innych wypadkach też tak robisz, raz wiesz o czym pisze i odpowiadasz ns temat innym razem odpowiadasz tak, jakbym nie rozumiał przekazu (a rozumiesz). Jak propagandzista. Po chwili marudząc coś, że jednak mieszkanie też byś kupił, że samochód w sumie dobry na wycieczkę, że stabilizacja na etacie nie tak zła. Co do porównywania wysypałeś się już w momencie, gdy zacząłeś się chwalić swoim mieszkaniem, że jest duże i że byłeś u znajomych i nikt nie ma takiego mieszkania jak Ty - i tu już wyskoczył ten mały Snoofie z wioski, co się wyrwał do Warszawy. Naprawdę, tak chodzisz po ludziach (zakładam, ze bliscy znajomi, przyjaciele) i obczajasz ich kąty. Nieźle. Wracając do etatu. Etat ma to jeszcze dobrego w sobie, że ułatwia start w biznes, mam na myśli składki ZUS i zabezpieczenie w razie W. Czyli jednak hipokryzja ? Kiedyś, gdy miałeś gorzej, o czym pisałeś, to nie byłeś taki optymistyczny. Czyli znowu punkt widzenia zależy od punktu siedzenia ? Ja jestem dumny z tego, co wywalczyłem, czy to tak trudno zrozumieć (boli Cię to ? Dlaczego ?), że się cieszę, że rzuciłem papierosy, że skończyłem studia, że zacząłem nowe, że mi idzie na tych studiach, że mi idzie w pracy, że się wciągnąłem w to, że cholera wziąłem brata na wycieczkę do Berlina, że wziąłem brata na basen, potem na kolacje, że będę może, jak wszystko pójdzie dobrze miał własne M, że będę inż. kurwa jaka radocha i będę miał 31 lat - czyli jak zdrowie pozwoli, całe dorosłe życie przed sobą ! Z bardzo dużą dozą tego, co kocham, czyli niezależności !!! Czyli, co. A potem można powoli realizować kolejne cele. Jest M, jest fura, skóra i komóra, jest etat, można zaryzykować wejść w biznes, czy ostro w pasję, bo, jak coś nie wyjdzie, to nie wyląduje na bruku, komornik nie zabierze mi mieszkania, jest zabezpieczenie, te 700 PLN na czynsz i jedzenie to mogę na fuchach zarobić. A Ty mi tutaj o optymizmie, stary wywalę się do góry kołami nie przyjdziesz mi pomóc.

Jestem materialistą i nihilistą, kocham życie i kobiety, nie przesłania mi to jednak patrzenia całościowego, a odnoszę się do świata, który znam, do swoich doświadczeń. Wolę taki być niż takim pseudo - kolegą, który tak naprawdę cały czas manipuluje, wciska ludzi w rolę i wciska maski, jak inkwizytor. Bo Ty tak robisz klepiesz po ramieniu, by przyklepać gościa. Szukasz słabych punktów. A gdy ktoś się przyzna, że może z tym mam problem, to wbijasz go w złą rolę ostro i wcale już nie tak etycznie i nie tak grzecznie. Ze mną już też tak robisz i teraz chcesz żebym Ci przyznał rację. I na końcu zrobię to, co Ty też się porównam, a co, ja lubię porównania, dają perspektywę. Więc przyznaj Snoof, że mam zajebiste życie, kochającą rodzinę, zajebistą pracę, perspektywy, charakter a sam jestem tylko dlatego, że heh ... tych przeżyć mi nikt nie zabierze, jestem z rejonu, gdzie słabo wieje, a i tak latam wyżej, niż Ty w rejonie, gdzie możliwości zrobienia biznesu są na każdym kroku, w rejonie, gdzie, aż huczy od wiatru. A że bywam cyniczny, podrapany, zgorzkniały, toż to była cecha wielu wielkich ludzi, władców, naukowców, wynalazców, zdobywców. Co do kasy, co tak się jej brzydzisz, to nawet Napoleon, powiedział, że do prowadzenia wojny (w moim przypadku osiągania celów) oprócz talentu, mądrości potrzebne są jeszcze trzy rzeczy, pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze.

Kawał z Ciebie drania (delikatnie mówiąc) Snoofie. Takiego jednego z gorszych typów drani, bo udających ludzi o gołębim sercu. Niby luz, fun, zabawa i zbawianie świata, a pod skórą kryje się skorpion, z jadem. Niby materialne dobra nie mają dla Ciebie znaczenia, ale buduje Cię na duchu, że masz mieszkanie o największym standardzie (kit, że nie Twoje, że wynajmowane Smile ), ale "masz". Niby taki uduchowiony, ale zaraz porównywanie do innych leci. Niby tak kochasz świat i wszystkich ludzi i propagujesz optymizm, ale na potrzeby tego tekstu "zapomniałeś" dodać, że nie za bardzo lubisz pewnych ludzi, którzy są krewniakami. Przekręt z Ciebie Snoof. Zauważyłem tego skorpiona, pizgam w niego kamieniem Smile

Portret użytkownika Pierrot

Dziękuję i wzajemnie.

Dziękuję i wzajemnie.

Portret użytkownika Kołboj

Chłopaki ... WYLUZUJCIE!

Chłopaki ... WYLUZUJCIE! Laughing out loud

Portret użytkownika Guest

nie nie nie... jest

nie nie nie... jest ciekawie:) Byle pasek za bardzo się nie zawęził

Portret użytkownika Kołboj

Apropo luzu, teraz niedawno

Apropo luzu, teraz niedawno się skumałem, że NADMIERNY luz, czyli knajpowanie, skakanie z kwiatka na kwiatek i zabawowe życie przyczyniło się do mojego upadku finansowego i braku działania Laughing out loud

Niby banał, ale ogarnąłem się nieco, teraz dopiero w wieku 30 stki. No bo ile można knajpować. No ale ja tak kocham nocne życie i knajpy ... Laughing out loud

Portret użytkownika Pierrot

Czyli znowu sztuka życia, to

Czyli znowu sztuka życia, to sztuka odnajdywania złotego środka.

Portret użytkownika Kołboj

Panie Pierrot, czytając

Panie Pierrot, czytając powyższe komentarze śmiem twierdzić, że jesteś po prostu nihilistą z bardzo materialnym podejściem.

Różnica między Tobą a Snoofem jest taka, że on potrafi poczuć metafizyczną krainę rzeczywistości (no tak artysta) a Ty nie.

Tu nie chodzi o biedę i kasę, bo i ja ją znam.

Tu chodzi o pewną mentalność i podejście do świata zastanego, o nic więcej. Chodzi o pewne przewartościowanie rzeczy.

Poczytaj Witkiewicza.

Portret użytkownika Pierrot

Witkiewicz trudny. Czytałem

Witkiewicz trudny. Czytałem Szewców, Ferdydurke, akurat Ferdydurke przydaje się w życiu.

Portret użytkownika Kołboj

Trudny w odbiorze może tak,

Trudny w odbiorze może tak, ale o co mu chodziło?

O metafizyczne przeżywanie, czysta forma!!! Smile

Z tym luzem to też bywa

Z tym luzem to też bywa różnie. Kiedy chodziłem na studia były non stop imprezy, koncerty i ogólnie ludzie uważali mnie za mega wyluzowanego kolesia. Dziś kiedy mam na głowie firmę i czasy knajpiane za sobą;) żyję całkiem inaczej. Na zewnątrz wygląda to tak jakbym nie miał luzu - nawet moja przyjaciółka mi powiedziała, że się zmieniłem. Jednak mam tak skonkretyzowane cele, a zadania wypełniam ostatnio po mistrzowsku, że czuje święty spokój i chyba znalazłem sobie miejsce w życiu. Kiedyś graliśmy koncerty i podniecało mnie to, że jest publika i ludzie chcą po koncertach rozmawiać i dyskutować. Dziś dużo bardziej jarają mnie np bieszczady, kij i towarzystwo pięknej rzeki.
Dla mnie luz wiąże się w pewnym sensie z potencjałem. Znam siebie i swoją wartość, wiem że jutro mogę wziąć samolot i lecieć na miesiąc do Afryki, a potem Australii. Niebawem to zrobię,ale cieszy fakt, że nie muszę np tego planować i kombinować. Podobnie jest z relacjami z kobietami. W tym roku mam posuchę, ale wiem dobrze że jest to spowodowane innymi priorytetami zgodnymi z moim wyborem. Wystarczy mi jeden weekend mocnych starań i mam ciekawą niunie u swojego boku.
Potencjał Panowie cenie sobie najbardziej:)