Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Świat nie jest panoramą

Portret użytkownika Maleone

Witam wszystkich wirtuozów uwodzenia, oraz nieokrzesanych prawiczków. Niniejszy wpis będzie garścią akapitów na temat zanurzenia się w kobiecej waginie. Czyli o tym, co każdy z Was może mieć w swoim zasięgu, jeśli nie ma klapek na oczach.

Na starcie zaznaczam, że na moje odczucia silnie wpłynęły
ostatnie książki, które miałem przyjemność odkryć. Mój pogląd jest więc syntezą kilku autorów oraz własnych myśli, lecz nie są to tytuły związane z podręcznikami podrywu. Moja synteza ma na celu pokazanie Wam możliwego spojrzenia na szczęście u boku kobiety. No to jedziemy...

Wielu ludzi, których znam lub nie, ale widuje wszędzie na codzień łączy pewne konkretne przekonanie. Podejrzewam, że podziela je również większość bywalców tej strony - paradoksalnie dlatego tutaj trafili, tak jak i ja.

Żyjemy w czasach, które każdemu dają szansę. Każdemu dają WIDOKI. Dawniej, przez stulecia posiadanie koleżanek było przywilejem nielicznych, a co dopiero okoliczność pozwalająca na dłuższe poszukiwanie i wybór partnerki seksualnej!

O tak - jeśli teorie podrywu każą Ci nie lamentować po nieudanej miłości uzasadniając to tym, że na tej planecie są miliony kobiet, to mają racje w tym, że posiadasz wybór. Potocznie uważa się, że każdemu należy się szacunek i każdy ma prawo do samorealizacji; na polu zawodowym, seksualnym, rodzinnym, itd. Jeśli jakiś bezrobotny absolwent uczelni narzeka na nasz rynek pracy, to dlatego, że czuje się oszukany - obietnicą, że wykształcenie miało gwarantować łatwiejszy dostęp do zarobku i statusu.

Nas interesują kobiety, a żeby roztargać majtki na tej upragnionej nie trzeba pokazywać dyplomu. W tym sensie kobieca wagina jest dobrem egalitarnym. Sami wiecie, że arogancki prostak nie raz ma łatwiejszy dostęp do wilgotnego wnętrza kobiecych ud, niż dobrze wychowany chłopaczyna w polówce dopiętej przez mamę na ostatni guzik pod szyją. Ale czy te kobiece uda to coś niedostępnego? Wiecie, że trzeba się postarać aby ona dała zielone światło.

Ale czy każdy na to zasługuje? Czy Ty na to zasługujesz?

Faceci, oraz dziewczyny którzy wciąż usilnie próbują zdobyć partnera doznając fiaska dochodzą do przekonania, że są pokrzywdzeni. Inni to mają, więc mi też to się należy. To dotyczy pracy, miłości, szczęścia. Młody człowiek, którego wysiłki na tych polach są okupione wciąż porażkami czuje NIESPRAWIEDLIWOŚĆ.

Moim zdaniem jest to jedno z najbardziej wulgarnych przekonań: że coś dobrego Ci się od świata należy. Ci którzy tak myślą, potrafią lamentować, nie rozumiejąc czemu ich pragnienia nie są zaspokojone. A być powinny...

Czy ktoś kiedykolwiek powiedział, Ci że zasługujesz na atrakcyjną dziewczynę albo świetną pracę? że to ci się należy? Czy to mówiła pielęgniarka odcinając Ci pępowinę? Nie pamiętasz, zresztą raczej mówiła coś w stylu:
"4 kilo żywej masy, a to skurwiel!"...

Wbrew temu co się działo na sali porodowej myślę, że "nie zasługujesz" na nic dobrego od życia, tylko dlatego, że sie urodziłeś. I ja też.

By to łatwiej zrozumieć spójrzcie na życiorysy waszych dziadków, babć, rodziców, wujków, sąsiadów. Większość życia lub jego pierwszą połowę spędzili w czasach socjalizmu. W systemie socjalistycznym każdy miał jakąś pracę (wielu też państwowe mieszkanie). Zaradny mógł działać w sektorze kultury bądź prasy, mniej zaradny mógł zapierdalać na taśmie. Jednak nikt nie zostawał poza systemem przydziału pracy. Ten system stratyfikacji społecznej przekładał się ściśle na system seksualny.

Więc w tych czasach każdy mógł poznać partnerkę na miarę swojej pozycji, niezaleznie od urody. Franek wyrabiający normę w fabryce maszyn mógł poznać Bożenkę ze szwalni - był dla niej atrakcyjny, bo jest robotny i mało pije. Urzędniczka Malwina mogła w kolejce po pralkę poznać inżyniera Stefana - imponowało jej, że jest oczytany. W tym systemie cudzołóstwo było zabronione, i choć ludzie zakaz ten łamali, mieli ku temu mniejsze niż dziś możliwości. Siła opinii rodziny i otoczenia była silna: nie mogąc zdobywać licznych doświadczeń seksualnych każdemu lepiej lub gorzej udawało się znaleźć jednego z pierwszych partnerów seksualnych, który stawał się mężem lub żoną.

W systemie wolnorynkowym praca nie tylko nie jest obowiązkiem, ale panuje jej deficyt. Tutaj nikt nikomu nie przydziela tego na co ktoś zasługuje - "zasługiwanie" to kwestia czujności i negocjacji: to ile ktoś jest wart okazuje się w rywalizacji, w walce. Dzięki temu terytorium statusu zawodowego jest systemem zróżnicowania tak jak bójki dzieciaków z podstawówki o hierarchię w grupie.

Zupełnie identycznie jest w systemie seksualnym po wyzwoleniu spod siły opinii i obyczajów. Panuje wolny rynek: jedni chłopcy już za małolata posuwają rozchichotane szkolne koleżanki, inni w tym czasie skazani są na masturbacje i samotność. Jedni przez całe życie zdobywają ekscytujące doznania seksualne, inni namiastkę tych doznań uzyskają oglądając pornosy.

Czy ten system jest sprawiedliwy? to głupie pytanie, bo tu nie ma miejsca na sprawiedliwość. Nie ma też na krzywdę: człowiek dostaje to co sobie wywalczy. Są ci, którzy mają świetną pracę i cudowną kobietę. Są tacy, którzy mimo świetnych zarobków nie potrafią zdobyć wartościowej dziewczyny. Są w końcu ci, którzy ponoszą klęskę na obu polach. Cywilizacja "dba" jednak o wszystkich: są prostytutki, alkohol, albo antydepresanty na receptę.

Mam nadzieję, że nie zwiódł was dotychczasowy ton i pojmujecie jak bardzo optymistyczny jest ten wpis: na nic nie zasługujecie bez walki i czujności.

Instynktownie lub otwarcie dobrze to rozumiecie: tego uczy ta strona - jak się poruszać, jak polować. I gdyby ktoś stwierdził, że ten opis rzeczywistości jest zbyt radykalny, zbyt zorientowany na konflikt - to moim zdaniem ktoś taki powinien rzucić argument, że życie to nie ciągłe pole walki, ale raczej stabilizacja podzielona etapami utarczek.

Panowie! Tutaj dopiero moim zdaniem zaczyna się "jazda" bez trzymanki, zajebiste tempo jak na rollercoaster.

Ponieważ nie zgadzam się, że Ty czy ja mamy do wyboru miliony kobiet. Oczywiście jest zasięg: jeśli te kilkaset czy kilka tysięcy ładnych dziewczyn z twojej miejscowości, u których masz obiektywne szanse Ci nie wystarczają to możesz wydać coś na benzynę lub bilet i poszukać na innych polach łowieckich. Tego nie kwestionuje.

Wróćmy do przekonania, że facetowi z racji bycia facetem należy się atrakcyjna wagina. Tak jest - jeżeli potrafi podrywać, to jest wręcz łatwe. I każdy wie, że umiejętności potrzebne są raczej do zręcznego poruszania się w otoczeniu ładnych dziewczyn, które dają Ci sygnały że chcą dobrego kotłowania - i możesz narobić sobie bajzlu działając pochopnie.

Taki bajzel to może być od hardkoru jak niechciana ciąża, po "light" jak toksyczny związek, z którego trudno jest wyjść.

Ale co ze stabilnością i szczęściem? Pisząc, że na mężczyznę nie czeka milion kobiet mam na myśli, to, że w życiu masz szanse poznać co najwyżej kilka. Serio - sam poznałem, dotychczas 2 lub 3, chociaż więcej zgodziło się na seks.

W tym sensie świat nie jest panoramą: masz ograniczony ogląd i ograniczony dostęp. Gdyby było inaczej - każdy facet mógłby poznać piękną wartościową kobietę swoich marzeń. Czy mam na myśli to, że podryw nie gwarantuje każdemu sukcesu? Mam na myśli to, że najwartościowsze kobiety to skończona nisza. Na horyzoncie życia jest ich niewiele, a Ty z tego horyzontu masz udostępniony zaledwie wycinek.

Nie twierdze, że "większość kobiet się nie szanuje, a nieliczne tak": nic z tych bzdur. Mam tylko na myśli, że jeśli poznasz ich wiele to będziesz wiedział, że mało która może zaoferować Ci coś jeszcze więcej niż fellatio i smaczną cipkę. Można oczywiście gonić za wieloma i czerpać z tego radość - uważam jednak, że to jest do momentu aż natrafisz na taką, której już nie będziesz chciał wypuścić.

I to jest dla mnie ostateczny cel podrywu, cel do którego mogą dojść serio nieliczni. Bo okoliczności nie muszą być skonstruowane tak by Ci sprzyjać... W relacjach z kobietami, niezależnie od twoje skuteczności jako podrywacza zawsze pomniesz jakieś opcje - dlatego tylko, że nie masz oczu dookoła głowy. Możesz biegać za jedną lub drugą fajną dziewczyną a obok nosa przejdzie Ci ta, która gwarantuje szczęście.

Dla młodych to może być banał, dla starszych tym bardziej, ale ci drudzy patrzą już inaczej - takie banały mogą skonstruować życiorys, co wychodzi po 10 miesiącach lub 10 latach. Zdobycie pięknej dziewczyny to jedna z łatwiejszych w życiu rzeczy, jednak dopiero po czasie okazuje się, że jest inaczej. Ja lub znaczna część z Was nie ucieknie przed statystykami, a są one ciasne: kiedyś przyjdzie czas na założenie rodziny, małżeństwo, szczęście. Potem 30% tych rodzin rozpierdoli się jak domek z kart, wystrzeliwując na wszystkie strony rykoszety. I to nie żaden pesymizm - przynajmniej 1/4 z Was, czytających dziś tę stronę za kilka lub kilkanaście lat będzie rozczarowanymi życiem facetami harującymi na alimenty. To są pospolite sytuacje.

Dlatego wszystkim Wam życzę byście robili coś więcej niż tylko polowanie na na pierwszą lepszą. Życzę, byście obserwowali horyzont, poszerzając pole widzenia. Ponad miarę swoich możliwości. Bo wszystko jest dla ludzi, ale nie dla wszystkich.
Yo!

Odpowiedzi

Ciekawe przemyślenia, mógłbyś

Ciekawe przemyślenia, mógłbyś się podzielić tytułami książek o których wspomniałeś na początku ?

Portret użytkownika NewOne

Widzę, że ktoś zrozumiał, że

Widzę, że ktoś zrozumiał, że prawie kazda cipka jest taka sama tylko zespół narzadów utrzymujących ja przy zyciu może mieć rożne cechy, ktore podobaja sie mniej lub bardziej. Życze znalezienia jak najbardziej odpowiedniej kobiety.
Madry wpis. pozdrawiam.

Portret użytkownika skaut

Tez cos takiego szykuje.

Tez cos takiego szykuje. Tylko dojde do siebie. Dobrze Ci widzec.

Portret użytkownika saverius

"Wbrew temu co się działo na

"Wbrew temu co się działo na sali porodowej myślę, że "nie zasługujesz" na nic dobrego od życia, tylko dlatego, że sie urodziłeś. I ja też."

Gdyby tylko starzy ludzie w Polsce to w końcu zrozumieli...

Portret użytkownika szusti

Maleone, siedziałem taki

Maleone, siedziałem taki zamulony, ale przydało mi się takie pozytywne "pranie mózgu". Jak zwykle piszesz z sensem i aż chce się czytać! BTW. Główna! Smile