Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Najważniejsze to wiedzieć, kim tak naprawdę się nie jest - by Nera

Portret użytkownika nera

Jako, że mój ostatni blog spotkał się z umiarkowanie pozytywnym przyjęciem na stronie, chcę przelać dalsze swoje myśli na temat otaczającego nas świata oraz skupić się na społeczności podrywaj.org. Ostatnio zarzucono mi, iż pisze bardzo emocjonalnie. Był to poniekąd zabieg celowy, ponieważ taka wtedy również była atmosfera na stronie na której nieustannie ścierały się obozy tinderowców/internatowców i ludzi tego trendu niepopierających. Zdaję sobie sprawę, że może być to lektura trudna. Może też być tak, iż co poniektórzy nic z tego nie zrozumieją dlatego też proszę o stonowane uwagi w komentarzach. Nadmienię tylko iż są to moje osobiste przemyślenia i przelanie moich myśli na serwer a nie jakieś naukowe opracowanie, zatem nie traktuj mnie jako osoby mającej monopol na prawdę. Sam przemyśl to wszystko i dopasuj do siebie. Zatem? Siadamy głęboko w fotelach, zapinamy pasy i startujemy!

Zadajecie sobie od razu skąd taki tytuł? W końcu podrywaj.org to strona o uwodzeniu, o doskonaleniu siebie i samorozwoju a tytuł ten brzmi jak herezja i zdeptanie wszystkich wartości tej strony. Jest to zabieg celowy, ponieważ świetnie oddaje on mojego obecnego ducha i podsumowuje moje wszystkie rozważania którymi z Wami chce się podzielić.

Uważam, społeczność podrywaj.org za społeczność osób z dużymi problemami ze swoją osobowością, z identyfikacją samych siebie. Kiedyś Tyab w jednym ze swoich blogów napisał, iż podchodząc do kobiet zauważył, iż one wszystkie mówią „ja jestem inna niż wszystkie” a one tak naprawdę wszystkie są takie same i postępują wg tych samych schematów które w miarę nabierania doświadczenia widać jak na dłoni. Z tym stwierdzeniem zgadzam się w 100%. Chcę je jednak rozszerzyć. Nie tylko kobiety są schematyczne ale 90% społeczeństwa jest przewidywalna i postępuje wg wpojonych (często nienaturalnych) wzorców. Stąd potem mamy dramaty, iż normalnie wyglądający facet (nie Daniel ale i nie Andrzej), ma olbrzymie problemy z kobietami czy innymi ludźmi ogólnie. Podobnie jest na podrywaju… Wszelkie problemy ale i wszelkie rady są wg jednego schematu. Ludzie z problemami o jakich powiedziałem wchodzą na forum a tam dostają rady (często od ludzi z podobnymi problemami) pt: „bądź cool, bądź fajny… zagaduj, bądź pewny siebie a wszystko się ułoży… a i inne też mają”. Wszystko to trzeszczy jednak w umyśle takiej osoby ponieważ te rady dla takiej osoby brzmią tak, jak rady europejskich kolonizatorów chcących ucywilizować Indian. Czysta abstrakcja dla tych drugich. Efekt? Nawet jeśli ktoś rad tych posłucha to bez fachowej pomocy zrobi sobie więcej krzywdy niż pomocy. Do czego zmierzam? Tak naprawdę 90% społeczeństwa jest totalnie nieświadoma swojej psychiczności i osobowości… Ludzie wolą żyć płytko i nie zastanawiają się kim tak naprawdę są. Za to świetnie mają wpojone przez media i innych ludzi kim być powinni. Jedni w tym się odnajdują a inni nie…

Gdy ktoś mnie zapyta co jest moim największym życiowym sukcesem odpowiem bez wahania, iż jest nim odpowiedź na to kim tak naprawdę jestem i zaakceptowanie samego siebie. Nie kupno mieszkania czy ukończenie studiów. Nie moja praca a właśnie poznanie samego siebie. To klucz do tego osławionego „bycia szczęśliwym z samym sobą” -terminu który co jakiś czas przejawia się przez tę stronę i który jest definiowany jako niezbędny warunek udanego związku. Niebagatelnym sukcesem jest również to, że zrozumiałem to, dlaczego inne osoby nie rozumieją innych osobowości-odmiennych od ich własnych (to zdanie to trochę masło maślane, lepiej go nie potrafię napisać-liczę, że wiecie ocb). Jestem również dumny z tego, iż codziennie walczę z odrzucenia od siebie tego syfu którym narastałem w dzieciństwie i w gimnazjum. A musicie wiedzieć, że musiałem przejść bardzo długą drogę. W wieku 12 lat wstydziłem się chodzić do sklepu gdy matka mnie po coś wysłała, taką miałem fobię społeczną. W wieku 15 lat, gdy poszedłem do pierwszej swojej pracy na szwalni jako pomocnik to mnie tak stresowało to środowisko, iż nieraz przed wyjściem z domu miałem lekkie nerwowe rozwolnienie. Do czego jednak zmierzam w swoich wywodach? Zmierzam do tego, iż widzę w społeczeństwie niezrozumienie terminów introwertyzmu i ekstrawertyzmu…

Poznaję coraz więcej osób które są nieświadome swojego introwertyzmu. Są to osoby które powiedzą o sobie, iż wychodzą z domu, iż są towarzyskie i otwarte, zatem? Zatem są ekstrawertykami… Bullshit… To jest właśnie ten stereotyp wg którego żyje znaczna część ludzi. Że rzekomo introwertyk to ten mały człowiek siedzący w szarym koncie z depresją a ekstrawertyk to ten typ co lata po mieście, zbija piątki z obcymi ludźmi, jest uśmiechnięty i wszędzie go pełno. Czasem mam wrażenie, że właśnie wiele rad podrywajowych zamyka się właśnie w tym schemacie. Zatem nic dziwnego, że nikt introwertykiem być nie chce. Ludzie starają się przybierać maski i grać rolę do których stworzony nie jest i wygląda to tak jakby główną rolę w filmie „kosmiczny mecz” zamiast Michaela Jordana dostał Dany De Vito – czyli komicznie…

Czym zatem jest introwertyzm, tak po akademicku? Termin ten (podobnie jak ekstrawertyzm) stworzył szwajcarski psycholog i psychiatra Carl Jung. Poza tym badał on zjawiska kompleksów oraz nieświadomości zbiorowej i archetypu. Zatem był osobą kompetentną do tego, by jego twierdzenia tu przytaczać. Nie będę powielał tu definicji bo one tak naprawdę są bez sensu a to nie portal naukowy. Ważne są dwie rzeczy. Należy odpowiedzieć na następujące: czy dana osoba potrafi spojrzeć w głąb siebie, czy posiada swój wewnętrzny i indywidualny świat odmienny od tego który postrzegamy wszyscy i czy osoba ta czerpie energię z wewnątrz a nie z zewnątrz. Spotkać można się też z opinią (np. Włodzimierza Markowicza), iż dzielenie ludzi na dwie grupy-introwertyków i ekstrawertyków jest głupie i lepiej mówić po prostu o tym czy dana osoba posiada cechy introwertyczne czy też nie… Jakiego kryterium by nie przyjąć prawdą jest, że introwertyków można podzielić na dwie grupy. I znowu literatura dzieli tę społeczność na grupę A i grupę B. Grupa A cechuje się samowystarczalnością, pracowitością, pewnością siebie, samoświadomością. Grupa B cechuje nieśmiałość, wycofanie, brak umiejętności komunikacji, strach robienia rzeczy przy innych ludziach (ja np. łapię się w pracy często na tym do dziś, iż w obawie przed ocenianiem mojej pracy, nie chce rozmawiać przez telefon służbowy w obecności innych osób i czekam aż pewne osoby wyjdą z pokoju-wiem głupie to i walczę z tym). Skąd ten podział się bierze? Z lęku… Uważam, że większość cech charakteryzujących grupę B powstała w wyniku jakiegoś tam syfu z dzieciństwa czy lat młodzieńczych który budował pewne lęki… Grupa B to ludzie pełni lęków. Więźniowie w swoich ciałach… To wszystko przekłada się na wszystkie aspekty życia. Na to jak wyglądasz, co mówisz, jak mówisz, jaką masz mowę ciała… Jak wiemy wszystkie te rzeczy mają niebagatelną wagę w relacjach z kobietami i rodzą problemy… Może bez konkretnych Nicków ale jeśli mam być szczery to tak postrzegam znaczną część naszej szanownej podrywajowej społeczności jako właśnie takie osoby. Dlatego właśnie, mając tego typu problemy, uważam, że te wszystkie rady w stylu „bądź super ekstra wygadany, wyjdź ze strefy komfortu, zaczepiaj kobiety zawsze i wszędzie”-tak naprawdę są chuja warte. O radach w stylu „idź na siłkę i kup nowe ciuchy” to nawet się nie wypowiadam. Te rady jednak wynikają z nierozumieniu społeczeństwa problemów typów osobowości oraz nieakceptacji swojej osoby a co za tym idzie, staraniem się byciem takim jak inni… To jest wszystko podstawą tego bloga. Skąd w kobietach cały ten syf, masa kompleksów i jakieś dziwne (by nie powiedzieć zjebane) zachowania? A no wynika to z tego, że jeszcze do niedawna należały one do grupy społecznej trzymanej półkę niżej niż mężczyźni. Dziś żyjemy w społeczeństwie w teorii przynajmniej równym. Stąd mamy te wszystkie ich nadmierne ST, wytykanie wzrostu, gadki o autach, szał na bycie fit i seksi… Z tego też akurat bierze się uwielbienie kobiet do tych wszystkich zjebanych obrazków z sentencjami albo memów z FB jak np. „bądź dumna z tego jaka jesteś, a nie zawstydzona z powodu tego jak mogą widzieć Cię inni” (ot tak na szybko bo akurat znajoma takie barachło wrzuciła przed chwilą). Wiecie o jakie grafiki mi chodzi na pewno. Kobiety muszą same sobie udowadniać swoją wartość i również facet dla nich ma być odzwierciedleniem ich wartości… Czemu? Skąd całe to udowadnianie czy to na FB czy w innych miejscach się bierze, nie tylko u kobiet ale i u facetów niepewnych siebie? Właśnie z tego o czym mówię-z nieakceptacji samych siebie. Nikt kto jest tak naprawdę pewny swej wartości (niezależnie od tego jakim typem osobowości jest i jakiej płci jest) nie musi udowadniać czy to obrazkami z sentencjami na FB czy to innymi zachowaniami, gadżetami czy partnerem życiowym (bądź seksualnym) swojej wartości bo tę wartość po prostu ma-widać ją, bez nachalnego udowadniania-tak uważam i tak postrzegam wszystkie te osoby.

Dlatego właśnie wdając się w polemikę z kobietami na temat wzrostu czy innych swoich cech które one zarzucają wam, że nie macie-przegrywacie. I to nie z nimi, bo z nimi często danej batalii wygrać się już nie da-ale z samym sobą…

Dziś, społeczeństwa zachodnie (w tym i Polska), żyje w przeświadczeniu, że kto bardziej zabawny, otwarty i wyluzowany tym lepszy. Za wzór stawiane są osobowości mocno ekspresywne i emanujące swoja najogólniej zajebistością… Sam pamiętam, właśnie w gimnazjum uważałem, że osobę którą najbardziej należy naśladować nie był jakiś prymus… Nie kogoś kto miał jakieś inne osiągnięcia… Za takiego gościa którym i ja chciałem być, uważałem typa który właśnie był wyluzowany i zabawny. Miał taką pozycje w klasie, że co nie powiedział to cała klasa się śmiała (zwłaszcza dziewczyny). Każdy chyba zna ten typ osobowości… Pamiętam, że zazdrościłem mu tej klasowej popularności, nawet nie chodziło o dziewczyny a o całość klasy. W efekcie siliłem się usilnie na żarty w niemal każdej sytuacji. Nie musze mówić, że efektem było to, że te moje wymuszone żarty były suche jak drewno na opał a pozycje w klasie miałem jaką miałem… Jest to niestety stary zwierzęcy lekko schemat. Kto ma ładniejszy pióropusz ten jest lepszy. Kto ma więcej mięsa w jaskini ten jest lepszy. Kto ma wiecej dóbr, pieniędzy, mięsni etc. Ten lepszy. Jest to stary schemat jak świat który sprowadza się do jednego-musisz być mocnym, twardym, bogatym ale i zabawnym otwartym skurwielem. Mając wpojone takie wartości takie dążenia, nic dziwnego, że w świecie introwertyków zaczyna trzeszczeć. Maski robią się coraz mniej dopasowane i wyglądają komicznie. Nie jesteśmy spójni ze swoja naturą, swoim ciałem i samym sobą. Jest to samonapędzające się koło więc jak będąc w takim obłędzie myśleć o kobietach i ich skutecznym podrywie i budowaniu związków? Są to ogromne konflikty wewnętrzne… Trochę to przypomina usilne przestawianie ludzi leworęcznych na praworęczność… wiecie o co chodzi… A zdziwić się możecie jak można się rozwinąć będąc zgodnym z samym sobą. Uważam, że to jest właśnie ten sekret tych „średnich” gości z fajnymi dziewczynami.

Po co te moje wszystkie wywody? Właśnie po to by przekazać wam jakąś wiedzę. Wiedzę którą zdobyłem czytając pewne rzeczy i oglądając pewne filmy oraz samemu układając to pod własne życie i doświadczenia. Nie mając danej wiedzy, nie można niczego zrozumieć. Najpierw zdobywamy wiedzę a potem zaczynamy rozumieć. O to właśnie chodzi mi z tego miejsca i chodziło mi w moim poprzednim blogu gdy starałem się lekko wyśmiać typowe podrywajowe rady w stylu idź na siłownie, wyjdź na DG albo NG…

Już rozumiecie mam nadzieje, skąd taki a nie inny tytuł? Jak wspomniałem w jednym z komentarzy pod swoim poprzednim blogiem „Nie da się wyprowadzić założeń i praw bezosobowych bo relacje międzyludzkie nie sa nauka ścisłą i nie opierają sie na kilku prawach i równaniach...”. Nie da się więc stosować uniwersalnych rad dla każdego a w takie ramy staracie się każdy problem zamykać. Jasne, że jeśli zerwała z Tobą dziewczyna to musisz wyjść z domu i poznać inne. Nie oznacza to jednak, że masz latać co tydzień do klubu a codziennie na ulicy podchodzić do kilku czy kilkunastu dziewczyn. To nie jest przyjemne i moim zdaniem nie ma nic wspólnego ze „strefą komfortu”. Jak powiedziałem, społeczeństwa generalnie nie mają większej świadomości i żyją w jakimś matrixie. Ludzie nie znają sami siebie. Dlatego właśnie niezależnie od tego, czy masz lat naście i dopiero szukasz pierwszej dziewczyny, pierwszego seksu czy też jesteś starszy i zerwała z Tobą dziewczyna to musisz spojrzeć na całe swoje życie i odpowiedzieć sobie na pytanie kim tak naprawdę jesteś albo kim tak naprawdę nie jesteś. Jeśli wyjdzie Ci, że nie jesteś i nigdy nie byłeś jakimś super uber towarzyskim skurwielem który w sposób naturalny i niewymuszony latał po szkole i zbijał piątki z połową ludzi w budzie to znaczy, że nigdy nim nie będziesz. Ani podrywaj ani żadna inna strona czy couch tego nie zmieni. Jakieś efekty na pewno osiągniesz ale jak powiedziałem nie będzie to ani przyjemne ani satysfakcjonujące. Najprawdopodobniej nie znajdziesz szczęścia ani spełnienia w lataniu usilnym po mieście. Nie będziesz miał 800 znajomych na fejsie i ¾ to będą ostre hot laski. Czy to jednak znaczy, że umrzesz przed red tubem z majtkami opuszczonymi do kostek i piwnym brzuchem? Oczywiście, że nie-ważnym jest zaakceptowanie samego siebie i tego jakim się jest i przybranie do tego odpowiedniej strategii życiowej. Kluczem jest realizacja swoich celów, założeń i zainteresowań oraz nie posiadaniu poczucia, że coś złego jest z Tobą skoro masz mniej znajomych, w nie każdy piątek masz ochotę latać po mieście itd.

Nie traktuj też tego bloga jako jakiegoś zbioru wymówek – „a jestem introwertycznym gnojem to nie będę podchodził, nie będę robił niczego bo nic mnie nie czeka”-to też nie tak. Działaj w kwestii samorozwoju ale inaczej.

Mimo mody w ostatnim czasie na „bycie singlem”, jednak co jakiś czas media bombardują ludzi jakimiś newsami, że bycie samemu powoduje raka… bycie samemu powoduje depresje i choroby serca… Albo inne tego typu bzdury zazwyczaj na jakiś portalach informacyjnych dla masowego odbiorcy jak Onet czy Wp. Zazwyczaj te pseudowywody są zakamuflowaną reklamą portali randkowych prowadzonych przez te serwisy. Nie mniej w świat idzie przekaz „jesteś sam… cos jest nie halo”. A nie ma nic złego w byciu samemu. Obojętnie czy mówimy o pojedynczym wieczorze jak i o jakimś etapie życia. Nie musisz być jak ekstrawertyk dla którego bez mała zostanie w domu w piątek wieczorem to porażka życiowa. Nie musisz wciskać się w te definicje towarzyskości. Jeśli ktoś nigdy nie odczuwał potrzeby posiadania miliarda znajomych to nic w tym złego. Oczywiście jednak, jak powiedziałem na początku, ludzie są schematyczni. Kobiety są schematyczne ale i faceci są schematyczni. Np. właśnie nie chce by ktoś zrozumiał to wszystko jako pochwałę do wymówek-bo nie. Np. schemat gościa który gada „nie chce poznawać tysiąca kobiet, chce poznac jedną jedyną do związku”-to zły schemat. Mimo, że można tak to odebrać z treści to nie pochwalam tego. Czemu? Bo to często powtarzany schemat przez gości po prostu nudnych, byle jakich, bez życia którzy żyja w iluzji że ta kobieta ich uszczęśliwi i wniesie energię do ich życia. Nie tak nie będzie i to jest złe podejście ponieważ prowadzi do powielania schematu potem przy porzuceniu, że gość lata z kwiatami i wypisuje bzdety o tej jedynej. „ta jedyna” to też zły schemat-nie ma czegoś takiego. O tej jedynej gadają zazwyczaj goście z zerową pewnością siebie i którzy nie mają wiary w to, że mogę kiedykolwiek poznać inną, lepszą dziewczynę. To wszystko nie jest introwertyzm a schemat postępowania gości o zerowej pewności siebie i zerowej atrakcyjności wewnętrznej…

Kiedyś położyłem się na hamaku na swoim balkonie i o tym zacząłem myśleć. Zacząłem wspominać dzieciństwo. Dzieciństwo w którym zawsze jakieś dziewczyny koło mnie się kręciły. Zacząłem szukać odpowiedzi „nera, co się stało z tym dzieciakiem z lat 90. Do którego lgnęła cześć dziewczyn”. Zacząłem obwiniać właśnie gimnazjum, że mnie stłamsiło. Zacząłem obwiniać swoich rodziców, że wychowywali mnie w poczuciu niskiej wartości (bo tak było też), zacząłem obwiniać rodziców o to, że przez nich musiałem iść do pracy w wieku 15 lat gdzie wiadomo byłem przynieś podaj pozamiataj co tym bardziej mnie stłamsiło. Widzicie co zacząłem robić? Coś co obśmiałem w swoim ostatnim blogu czyli szukanie winnych w swoim środowisku a nie w samym sobie. A czyją winą było to, że w wieku 12 lat wstydziłem się pójść do sklepu a w wieku 15 lat tak mnie stresowało wyjście z domu do pracy, że musiałem iść na sedes? Środowiska? No tak, też, bo środowisko jest bezwzględne… zawsze było… Ale przede wszystkim była to moja wina. Moja wina, że nie akceptowałem sam siebie i chciałem założyć tę maskę która do mnie nie pasowała czyli maskę super ekstra rozrywkowego i dowcipnego gościa którym nigdy nie byłem, nigdy nie będę…

Nie róbcie tego i Wy koledzy;)

Odpowiedzi

Z każdym kolejnym blogiem

Z każdym kolejnym blogiem ustawiasz nowy poziom na forum. Gratulacje.

Co do samego bloga...

Napisałeś, że rady dawane na forum są płytkie, nijakie. Zgoda może takie są ale co powiesz gościowi, który ma niską samoocenę i nie wie co chce w życiu robić? Każesz mu pójść na jakąś polanę i pomedytować? Przecież on ma tylko w bani, żeby poznać jakąś kobietę i zaznać uczucia bliskości z drugim człowiekiem, smaku seksu i uczucia euforii. Dlaczego tak się dzieje? Głównie przez media i społeczeństwo. Media promują seks, bo się najlepiej sprzedaje. Znajomi przeżywają swoje miłości, mówią przy piwie, że spotkali zajebistą laskę. I w taki oto sposób nakręca się ta machina.

Dużo też w życie człowieka wnosi szkoła i rodzina ale wszyscy wiemy jak jest. Można by o tym książkę napisać, ale ja mam za ciężkie pióro do takich rzeczy.

Pozdrawiam!

Portret użytkownika nera

Oj, nie użyłem takiego

Oj, nie użyłem takiego sformułowania, że rady dawane na forum są płytkie czy nijakie;)

Chodzi mi tylko o tę świadomość, że czasem jest tak, że typowe rady to za mało. Ale druga strona medalu jest tez taka, że mało który gość tutaj nowo wchodzący jest w stanie zdobyć się na jakąkolwiek autorefleksję i mało kto widzi problem w samym sobie... By coś było skuteczne to obie strony muszą włożyć jakas prace;)
A to, że ktoś ma w bani poznanie jakies tylko kobiety? O to tez mi chodzi by nie miał... Temat rzeka;)

Portret użytkownika Dominikkow

Ale niekiedy ludzkie

Ale niekiedy ludzkie zachowanie jest wynikiem nieuświadomionych i niezaspokojonych potrzeb. Osoba, która np. unika ludzi, może mieć niezaspokojoną potrzebę czucia się bezpieczną (częste dla ludzi, których spotykały przykrości ze strony innych). Laska nieświadomie zapodając to osławione ST może mieć potrzebę pewności z jakim spotyka się facetem. Tu może być jezcze inna potrzeba - taka jak wyżej. "Czy będę z nim bezpieczna? Jakim typem on jest?"

Ludzie cierpiący na depresję mogą mieć potrzebę bycia zaakceptowanym takim jakim się jest. Potrzebę realizacji zawodowej, celebrowania z innymi. Itp. Trochę brzmię jak naukowiec, ale myślę że nie da się tego przestawić inaczej.

Ad meritum. Świetny blog i się z nią zgadzam. Ja jak wpadłem w wir samorozwoju to zawsze był taki kat nade mną. "To źle, to mogłeś zrobić lepiej". Zero funu, tylko ciągłe napięcie. A to stoję nie po męsku, a to mój głos jest za bardzo piskliwy, a to coś tam... Życie w takim napięciu nie ma nic wspólnego z byciem pewnym siebie a już na pewno do tego nie doprowadzi. Bo zawsze będzie jakieś "ale". To jest wręcz prosta droga do nerwicy i samowykluczenia.
Ludzie mają emocje, uczucia i potrzeby. I właśnie jak to napisałeś, trzeba siebie poznać a nie przykrywać kolejnymi maskami, które będą przykrywką dla toksycznych emocji.
Główna.

Portret użytkownika lukas198820

Elegancko nera stary wygo

Elegancko nera stary wygo podrywaja.Główna.☺

Portret użytkownika Thunder

Spójność. Jeden z

Spójność. Jeden z ważniejszych filarów zdrowej relacji oraz bycia sobą.
Świetnie

Ja to widzę inaczej Żyjesz

Ja to widzę inaczej

Żyjesz wygodnie w ciepłym kurwidołku i nie chce Ci się dupy ruszyć i masz na to idealne wytłumaczenie.

Portret użytkownika nera

Spodziewałem się i takich

Spodziewałem się i takich komentarzy, ja to widzę jeszcze zupełnie inaczej.

Syty głodnego nie zrozumie;)

To, że ktoś może przejawiać takie cechy o jakich tutaj piszę, nie znaczy, że ma wytłumaczenie na niepodchodzenie, na niezmienienie siebie i posiadanie niskiej pewności siebie, na nieposiadanie tej osławionej pasji i siedzeniu w kącie z depresją mając wymówkę "jestem introwertykiem". O to mi chodziło pisząc to wszystko.

Portret użytkownika SIKS

Gratuluję głównej. Ciekawy

Gratuluję głównej.
Ciekawy blog, mało kto ma odwagę się przyznać, że tak do końca nie wie kim jest.
Myślę, że wielu młodych ludzi (może nie tylko młodych?) ma teraz ten problem i zastanawia się co tak naprawdę chce w życiu robić, pomijając aspekt pieniędzy.

Idź na studia, znajdź pracę, bądź taki jak wszyscy.
Sam przez ostatni rok miałem duże ciśnienie przez to, że na trzecim roku tak na dobrą sprawę nawet z tym dyplomem nie czułem się jakbym miał naprawdę dobry start po studiach. Oczywiście potem można zrobić magistra ale co z tego?

Obecnie sytuacja się wyklarowała i dzięki pewnym krokom jest w o wiele lepszym miejscu niż rok temu pod względem mojej docelowej ścieżki kariery, niestety po części kosztem studiów.
Coś za coś. Jak się chce łapać wiele srok za ogon trzeba być dobrym ogarniaczem bo w przeciwnym razie któraś może się wyślizgnąć.

No i tu wyłamuję się z ogólnie utartego schematu i narażam się na osądy środowiska, rodziców itd. Bo przełożyłem pracę i działalność non-profit nad studia. No i też tutaj rodzi się jakieś napięcie bo trzeba będzie zmierzyć się z tego konsekwencjami.

Z drugiej strony idąc tą samą ścieżką co każdy pewnie dojdę tam gdzie oni czyli pracy w korpo, niekoniecznie związanej z aspiracjami itd. Temat rzeka, myślę, że rozumiecie o co chodzi.

Czasami jak się rozejrzę po otoczeniu to widzę mnóstwo osób które fakt np. ogarniają mega studia ale poza studiami nie robią nic. Są też takie osoby które robią sporo poza studiami i tutaj są w tyle. Ostatnia grupa to ludzie którzy ogarniają studia, NGOsy, czasami jeszcze pracę. Tych szanuję w opór i im zazdroszczę tego, że tak zajebiście są w stanie wszystko ogarnąć. Sam jestem jestem w grupie drugiej.

Nie wiem na 100% czy to co robię teraz to dobry kierunek ale widzę efekty. Żeby się przekonać muszę czegoś spróbować, doświadczyć, potknąć się kilka razy, kogoś rozczarować, czasami siebie ale przynajmniej widzę, że posuwam się do przodu w niektórych sferach szybciej niż przypuszczałem. Właśnie tak się człowiek uczy i mądrzeje. Czasami robiąc lub nie robiąc rzeczy których się potem żałuję, czasami trafiając kulą w płot ale jednak podejmując działania i korzystając z szans w końcu zbieramy tego plony.

Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że żeby być w miejscu w którym jestem teraz coś musiało się nie udać. Pozorne "porażki" wcale nimi nie są.

Trochę się rozpisałem, może sam coś napiszę za jakiś czas jak mi się pewne sprawy wyklarują i nabiorę nowej perspektywy.

Może odbiegłem od tematu ale generalnie też zachęcam do tego żeby wychodzić przed szereg i robić to co uważamy za słuszne i dobre dla nas nie to co uważa się powszechnie za słuszne.
Krótko mówiąc w zgodzie ze sobą.
Takie podejście niesie ze sobą ryzyko ale też nowe doświadczenia i mądrość życiową, jakkolwiek wyniośle to nie brzmi.

Portret użytkownika SIKS

Zapomniałem zapytać. Skąd

Zapomniałem zapytać.
Skąd czerpałeś tą wiedzę?

Myślę, że nie tylko ja jestem ciekawy jakie pozycje miałeś na myśli.

Portret użytkownika nera

Punktem wyjścia, od którego

Punktem wyjścia, od którego zacząłem interesować się tym tematem był Youtube i dwa kanały: Włodek Markowicz (o którym wspomniałem w blogu), i Michał Sikorski (dużo luźniej tu przywoływany) oraz lektura:
-Wojciech Kosior, "Carl Gustav Jung: zraniony uzdrowiciel. Choroba szamańska i autoterapia"
-Eric Berne "W co grają ludzie. Psychologia stosunków międzyludzkich"
-Zenon Waldemar Dudek, "Psychologia integralna Junga"

Portret użytkownika SIKS

Dzięki

Dzięki

Portret użytkownika Jakey

Mało jest teraz naprawdę

Mało jest teraz naprawdę wartościowych blogów, fajnie, że ta strona gromadzi jeszcze inteligentnych ludzi Smile

Ciekawie się czyta twoje przemyślenia, wiem co chciałeś przekazać, choć z wieloma kwestiami się nie zgadzam.

Jedna sprawa, to pseudo-couche, którzy życiowym przegrywom każą powtarzać przed lustrem " Jesteś człowiekiem sukcesu, a kobiety przyciągasz do siebie jak seksualny magnes" licząc, że to ich odmieni. ( Choć niby jakaś znikoma skuteczność afirmacji jest).

Jasne, to bez sensu. Podobnie jak zakładanie jakiś dziwnych masek, które totalnie tobie nie pasują. Jest pewien archetyp 'człowieka sukcesu', którego dobrze zdefiniowałeś ( ekstrawertyk, z poczuciem humoru, za którym szaleją kobiety a faceci patrzą z podziwem) i do którego ludzie dążą, wyglądając często przekomicznie, jak jakieś nudne , popsute klony.

Nie zgodzę się jednak z podejściem - najpierw zobacz jaki jesteś, a potem to zaakceptuj. Na to kim jesteś, w większości wpłynęła socjalizacja - urodziliśmy się jak czysta kartka, to nasze otoczenie a nie geny wpłynęły na to, co mamy w głowie. Jeśli tak na to spojrzymy, że jesteśmy sumą świetnych rzeczy ale i gówien, które do głowy wkładano nam przez powiedzmy 14-18 lat, to okaże się, że z perspektywy "Ja", możemy się od tego zdystansować i zbudować od podstaw zupełnie nową osobę. Zmienić swoje przekonania, otaczać się ludźmi, którzy przebudują " to kim jesteś" na nowo. Generalnie człowiek nie jest "stałą", która jest jakaś przez całe życie. Jesteśmy zmienni i dynamiczni, więc jak chcemy przepracować gówna z przeszłości, to zmiana musi być głębsza niż " idź na siłkę i zmień ciuchy". Ale się da, tylko trzeba włożyć w to pracę Smile Trzeba dokonać takiej socjalizacji wtórnej, ale już na własnych zasadach. To nie jest tak, że tak jak cię zdefiniowano przez 14-18 lat twojego życia, taki już masz być przez 70 - to było by beznadziejne. Gorzej, jak w to uwierzymy, sami zaszufladkujemy się jak ' wieczny introwertyk' w imię zasady ' jak mnie Panie Boże stworzyłeś, takim mnie masz".

I ostatnie, intro-ekstra wertyk to tylko pojęcia, dwa bieguny. Większość ludzi jest gdzieś po środku, z niewielką wartością na plusie po drugiej stronie. Nie ma co się więc zamykać w tych pojęciach - ja np. mam sporo z ekstrawertyka, ale i cenię w sobie mój "introwertyzm". Nie ma co przywiązywać do tego aż takiej wagi - warto się poznać - tak jak piszesz - by potem samemu wybrać swój kierunek i drogę, jakim tak naprawdę chcemy być. Tylko oczywiście na dużo głębszym poziomie. Wink

Portret użytkownika Carlo

Z tą "czystą kartą" bywa

Z tą "czystą kartą" bywa różnie. Dowodem rodzeństwo wychowujące się w tym samym domu, z tymi samymi rodzicami, a posiadające odmienne osobowości i temperamenty...

Portret użytkownika nera

"Nie zgodzę się jednak z

"Nie zgodzę się jednak z podejściem - najpierw zobacz jaki jesteś, a potem to zaakceptuj"-hmm... Ok... Tylko, że zobacz, że odbiorcami tej strony są osoby nastoletnie i 20/30 paro letnie w głównej mierze a nie noworodki z wlasnie czystą kartą... Mając już te nawet 16 lat to jednak masz i pewne nawyki i Twoje kształtowanie jest ukierunkowane. Można zatem juz nawet wtedy spojrzeć wstecz i zacząć szukac odpowiedzi "kim jestem/jaki jestem?" i rozpocząć prace nad kształtowaniem swoich cech.

Co do Twojego stwierdzenia odnośnie wlasnie zmian-o to mi chodzi, że rady w stylu "zmień ubrania, idź na silne" dla ludzi przejawiających olbrzymie problemy socjalne to dużo za mało a to znowu tworzy iluzje pt. "kobiety lecą na mięśnie i fajne ciuchy tylko i wyłącznie" podczas gdy problem jest dużo głębszy i dla mnie nadaje sie juz nawet i do psychologa. A widziałem w "akcji" dwa ciekawe przypadki. Goście z jakimiś objawami skrajnego zaburzenia emocjonalnego ze sporymi objawami jakies fobii społecznej czy nawet nie wiem jak to nazwać. Jeden przyszedł raz na spotkanie grupy z ktora kiedyś wychodziłem. Podchodził do dziewczyny i w trakcie tego podejścia miał tik nerwowy-brał jedną z rąk za siebie, za plecy i tam z nerwów wyginał palce w nienaturalny sposób. Efektów wiadomo, że mimo podchodzenia miał zero. Narastała frustracja i nawet na tej stronie pojawiały się tematy czy moze zagadywać dziewczyny o 22:00 jak wyjdzie z popołudniowej zmiany lub czy może kupic sobie kota by poprawić swoja, jak to napisał, grę wewnętrzną. Dla takich osób rady właśnie"idź na silke, to poprawia pewność siebie" okaże sie dużo za mało. A moim zdaniem co jakiś czas tu się takie osoby przez forum przewijają... Stad moja opinia by najpierw uporządkować samego siebie a potem brać sie za tematy damsko-męskie.

A co do ostatniego-jasne-nie ma osobowości w 100% ekstrawertycznej i w 100% introwertycznej. Są to tylko takie typowo akademickie modele;)

Portret użytkownika saverius

W blogu czuję efekt tzw.

W blogu czuję efekt tzw. "wrażenia ponadprzeciętności", skoro już lecimy terminami "akademickimi".

"Tak naprawdę 90% społeczeństwa jest totalnie nieświadoma swojej psychiczności i osobowości…"

Rozumiem, że Ty należysz do tych 10%? To tylko by potwierdzało pierwsze zdanie mojego komentarza.

Portret użytkownika nera

Tak... Uważam, że należę do

Tak... Uważam, że należę do 10% części społeczeństwa, która jest przynajmniej w jakimś stopniu świadoma swojej osobowości... Co do złudzenia ponadprzeciętności to ono u ludzi objawia się na bardzo wielu płaszczyznach i dziedzinach życia. Jeśli na serio zaobserwowałeś to w mojej osobie to powiem Ci tak- są dwie sfery gdzie serio można stwierdzić, że mogłem ulec temu złudzeniu.
A tak poza tym uważasz, że cytowany rzez Ciebie fragment jest nieprawdziwy i się z nim nie zgadzasz?

Portret użytkownika saverius

"Tak... Uważam, że należę do

"Tak... Uważam, że należę do 10% części społeczeństwa, która jest przynajmniej w jakimś stopniu świadoma swojej osobowości..."

Użycie wielokropków wzmacnia tutaj na pewno wiarygodność przekazu oraz silne przekonanie, że naprawdę w to wierzysz. Co więcej, dodanie zmiękczenia pod postacią "w jakimś stopniu", gdy w blogu byłeś tego niesamowicie pewny (a przynajmniej ja jako odbiorca tak to odebrałem, być może błędnie) dodatkowo wzmacnia wspomniane cechy tego komunikatu.

"Jeśli na serio zaobserwowałeś to w mojej osobie to powiem Ci tak- są dwie sfery gdzie serio można stwierdzić, że mogłem ulec temu złudzeniu."

Każdy ulega błędom poznawczym. Świadomość ich istnienia nie chroni nikogo przed ich uleganiem. Zawsze większość (definiowana przeze mnie jako wartość (liczba osób danej zbiorowości/2)+1 lub wartość wyższa od niej) uważa, że jest ponadprzeciętna bez względu na zadane pytanie. Niektóre spośród atrybutów obejmowały: umiejętności towarzyskie, popularność, inteligencję, atrakcyjność dla płci przeciwnej --> zawsze wyjdzie to samo, że większość uważa się za ponadprzeciętną w danym aspekcie. Złudzenie ponadprzeciętności jest o tyle niebezpieczne, że, po pierwsze, wypacza nam obraz i integralność własnej tożsamości, po drugie, gdy wspomniana integralność tożsamościowa jest atakowana, to reagujemy nieproporcjonalnie (złością, agresją, chęcią odwetu etc.). Ostatnie zdanie tego akapitu to fragment oczywiście czysto eseistyczny.

Ponadto, skoro już wspominasz o dwóch sferach, gdzie mogłeś ulec złudzeniu. Czy to nie przeczy wszystkiemu co napisałeś o tej całej świadomości?

"A tak poza tym uważasz, że cytowany rzez Ciebie fragment jest nieprawdziwy i się z nim nie zgadzasz?"

Dokładnie tak. Pomijam w tym momencie również fakt, że owy fragment jest wysoce nieprecyzyjny. Właściwie uważam go za słaby trick mówców motywacyjnych, pewnego rodzaju umiejętności skutecznego/perswazyjnego wysławiania się. Pewnie nawet można to zaklasyfikować pod którąś z technik erystycznych (polecam gorąco lekturę Schopenhauera pod tym względem), ale nie jestem pewny, ponieważ nie znam ich wszystkich na pamięć.

Nie zgadzam się z tym

Nie zgadzam się z tym podziałem na introwertyków i ekstrowertyków, że jak nigdy nie byłeś towarzyski i zabawny to już nie będziesz. Całe życie uważałam się za introwertyczkę, też dokuczano mi w szkole i bałam się iść do ludzi aż do skończenia studiów, ale udało mi się w 2 lata tak fajnie zmienić w ekstrowertyczkę, że kiedyś usłyszałam tekst "a bo widocznie zawsze byłaś taka, tylko to miałaś stłumione". Serio? Nie kupuję tego, ale dobra. To w takim razie co jeśli większość ludzi sobie wmawia, że są introwertykami? A może są gdzieś po środku?

CZytałam Inteligencję Emocjonalną Golemana, że u introwertyków ciało migdałowate szybko się pobudza i przez to oni nie potrzebują aż tylu bodźców z otoczenia co ekstrowertycy, którym bodźców właśnie mało i dlatego ich szukają.

Jestem domatorką, ale mój poziom energii potrafi się zwiększyć do poziomu lekkiego adhd, jeśli dobrze się bawię/wygłupiam w towarzystwie, albo lecę na jakiegoś typa. Przaestałam używać tych terminów extro/intro-wertyzm, bo to mi się do niczego nie przydaje.

Po drugie, co to ma wszystko wspólnego z przełamywaniem lęków? Bo z bodźcami lękowymi można się oswoić i przestać lęk odczuwać. Codziennie mijamy największe statystycznie zagrożenie zdrowia/życia w mieście bez najmniejszego strachu. Jest nim ruch uliczny. Niech introweryzm nie będzie wymówką!

Portret użytkownika nera

A moim zdaniem w pierwszym

A moim zdaniem w pierwszym etapie życia gdzie jak piszesz: "dokuczano mi w szkole i bałam się iść do ludzi aż do skończenia studiów"- to fakt, iż bałaś się iść do ludzi nie wynikał z introwertyzmu czy ekstrawertyzmu. Wynikał z nieśmiałości czy wręcz niskiego poczucia własnej wartości nabytego być może w szkole podczas chwil gdy Ci dokuczano, może w innych okolicznościach. Nie ważne... W każdym razie mieszasz i mylisz te pojęcia.

I ani nie zmieniłaś się w ekstrawertyczkę ani też "widocznie zawsze byłaś taka, tylko to miałaś stłumione"-nic z tych rzeczy. Byłaś po prostu zawsze ekstrawertykiem ale nieśmiałym i z niskim poczuciem wartości. Świadczą o tym słowa: "Jestem domatorką, ale mój poziom energii potrafi się zwiększyć do poziomu lekkiego adhd, jeśli dobrze się bawię/wygłupiam w towarzystwie, albo lecę na jakiegoś typa."

I tak jak napisałem już kilka razy-nie chcę by cały ten wpis na blogu był pochwałą i usprawiedliwieniem dla wymówek.