Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Klątwa PUA

Portret użytkownika SiuX

Witam was drodzy podrywaje!

Wielu z nas widzi same pozytywne aspekty bycia uwodzicielem, mistrzem słów i mistrzem działania na emocjach, ale czy aby na pewno PUA nie ma jakiegoś negatywnego czynnika, który może powodować wewnętrzny niepokój? Opowiem wam o tym jak z pozoru ciekawy świat PUA może (choć nie musi) stać się waszą klątwą. Usiądźcie wygodnie i zaczynamy!

We wcześniejszych wpisach/blogach opisywałem po krótce mój stary związek, w którym to byłem z kobietą 2.5 roku i zakończyło się to przez Erasmusa (chyba wiecie o co chodzi). Pisałem w nich, że to była jedyna prawdziwa miłość w moim życiu. Dlaczego o tym mówię? Już wyjaśniam.

Od tamtego momentu wiele się zmieniło, zacząłem uczyć się na nowo podrywu, ale również NLP. Gdy uwodzenie kobiet zaczęło przynosić pierwsze pozytywne skutki to NLP poszło w odstawkę. Był to jak się okazało duży błąd.
Podrywałem kobiety i wchodziłem z nimi w związek, wszystko szło jak po maśle, ja byłem szczęśliwy i kobiety również, ale do czasu. Po pewnym czasie zacząłem się nudzić, nie czułem motyli w brzuchu, czułem po prostu, że chcę odbębnić spotkanie z ówczesną kobietą. I tak mijały mi miesiące i lata na kolejne związki, aż do 2018 roku.
Zrobiłem sobie przerwę od podrywania kobiet na dziewięć miesięcy, wróciłem do NLP i stało się… Zacząłem definiować swoje uczucia i zrozumiałem, że problemem był stary 2.5 roczny związek. Jak on wyglądał? Po krótce wam go opiszę.

Asia (bo tak miała na imię) była kobietą przy której na wszystko musiałem zapracować, często to ja goniłem króliczka. Była niebywale spontaniczna i co najważniejsze nie słuchała się mnie. Często się kłóciliśmy o byle pierdoły. Wydaje się, że był to normalny związek, otóż nie do końca. Mimo iż miałem doświadczenie w podrywaniu, to moja pewność siebie była fałszywa i ona szybko to zauważyła. To ona trzymała mnie owiniętego wokół palca, a nie ja ją.

Tak jak wspomniałem, po tym związku po pewnym czasie w relacji z daną kobieta zacząłem się nudzić. Dodatkowo czasami myślałem o mojej byłej. Jak myślicie, dlaczego?

Podrywanie kobiet to niełatwa sztuka, to pewnego rodzaju wojna o terytorium. Taka wojna zaczyna się od pierwszego shit testu. Odbijasz albo spadasz. Po pierwszym odbiciu zaczyna się drugi etap wojny, to on jest najbardziej istotny. Konnica się wybiła, a teraz czas na piechotę. Jeden za drugim albo giną, albo przeżywają i idą dalej walczyć. Jeżeli przeżywają to idą dalej w bój aby zniszczyć wroga. Jeżeli wygrywasz tą wojnę to kobieta jest twoja, twoi żołnierze w postaci słów i mowy ciała mogą mieć miażdżącą siłę, ale najważniejszy jest król o imieniu PEWNOŚĆ SIEBIE. Gdy masz prawdziwą pewność siebie to masz znacznie większe szanse na poderwanie kobiety.
Tak było w moim przypadku. Wszystkie wojny o terytorium wygrywałem w ciągu 3-4 spotkań. Czasami niedobitki wroga w postaci shit testów powracały, ale moja piechota i król znów ich miażdżyli. Zaczęło mnie to nudzić ponieważ nie było żadnego oporu tak jak w przypadku mojej byłej. Jeszcze dwa tygodnie temu nie wiedziałbym co piszę, ale spotkałem swoją byłą.

Byłem w kawiarni po ciasto i nagle ją spotkałem. Wyglądała tak samo jak kilka lat temu, nic się nie zmieniła. Podeszła i zaczęliśmy rozmawiać. Nawet nie wiem kiedy umówiliśmy się na kawę. Oczywiście o wszystkim powiedziałem mojej aktualnej kobiecie (dobrze, że mi ufa). Byłem lekko zdenerwowany, bo czułem jakby te stare uczucia powracały. Po paru godzinach się spotkaliśmy i przeżyłem szok… parę shit testów za mną i zaczęła mnie komplementować. Zaczęła tak bardzo zabiegać o moje względy, że nie słuchałem co mówi. Odpłynąłem. Zacząłem rozumieć, że chyba faktycznie się zmieniłem. Po jej długim monologu powiedziałem, że muszę się zbierać bo jadę do swojej kobiety. Odprowadziłem ją do samochodu i nagle... zaczęła się nachylać i zamykać oczy. Ewidentnie chciała mnie pocałować. Odchyliłem się nieco i powiedziałem, że chyba się zapomniała. I wiecie co? Zaproponowała mi, żebyśmy po tych wszystkich latach wrócili do siebie. Zdębiałem. Nie czułem szczęścia, tylko zawód. Kobieta która się ze mną rozstała, za którą tak biegałem, która była moim ideałem teraz, z taką łatwością je mi z ręki. Po tej sytuacji dość dobitnie uświadomiłem ją, że nasze spotkanie to była jedna wielka pomyłka. W drodze do mojej dziewczyny dostałem parę smsów w których przepraszała, ale chciałaby się zacząć ze mną spotykać. O wszystkim opowiedziałem mojej kobiecie (trochę zazdrości jej nie zaszkodzi) i tak zakończył się ten dzień. Na następny dzień poszedłem biegać i pierwsze co zrobiłem to zablokowałem ją na fb.

Po tej sytuacji zacząłem doceniać swoją aktualną kobietę. Jeszcze niedawno byłem pewny, że moja tęsknota do byłej to wynik jej silnego charakteru, gówno prawda. To wynik mojego braku pewności siebie.

Zadacie mi teraz pytanie: „No ale dlaczego według Ciebie uwodzenie to klątwa?”.

Gdybym nie miał tej wiedzy i takiej pewności siebie jaką mam dzisiaj, to miotałyby mną emocje, bałbym się i cieszył. Bałbym się, że stracę swoją kobietę, bo jest naprawdę piękna, byłbym zazdrosny. A teraz nawet sam pcham ją na spotkania z jej starymi kumplami, a ona tego nie chcę.
Zauważyłem, że taka zazdrość i banie się o związek to całkowicie normalne rzeczy, których ja nieświadomie się wyzbyłem.

Dlatego zaczynam nowy rozdział. Zacznę więcej inwestować w relację. ŚWIADOMIE chcę doprowadzić do 50/50. Zabawne co nie? Ile razy pisałem, że najlepiej jest jak kobieta inwestuje więcej, a teraz zaczynam zauważać, że taki związek jest po prostu nudny. To będzie sprawdzian jakiego nigdy nie miałem w życiu, wszystko po to aby stać się bardziej „ludzkim”.

Wiem, że to może kłócić się z tematyką strony, ale jestem w miejscu gdzie uwodzenie zaszło zdecydowanie za daleko, dlatego nie idźcie moją drogą.

To tyle ode mnie, zapraszam do komentowania Laughing out loud

Odpowiedzi

Portret użytkownika Pckr

Myślę że nie wspomniałeś o

Myślę że nie wspomniałeś o najważniejszym - czyli swoim wewnętrznym "ja", który jest ponad królem i całą planszą.
Patrząc po Twoich blogach, wypowiedziach, to widać że rozumiesz wszystko i masz nad tym kontrolę. Spróbowałeś co chciałeś spróbować, wiesz co z czym się je i teraz możesz wybrać to co dla Ciebie najlepsze, więc uwodzenie dużo Ci dało.

Z jednej strony może być trochę smutne że się rozpracowało tę "grę", z drugiej strony nie ma nic lepszego niż zrozumienie tematu.

Ostatnio zastanawiałem się nad tym w perspektywie seksu - sam byłem w związku 4 lata, od roku aktywnie działam w terenie.

Przerobiłem wiele dziewczyn, wiele książek o seksie (tantra, wykłady seksuologów w tym naszego rodzimego Starowicza), seks w różnych miejscach publicznych i nie tylko, spróbowałem tego czego nie chciała mi dać moja była, a nawet więcej, i ... nie dało mi to ani trochę większej satysfakcji na dłuższą metę.

Dało mi za to zrozumienie, że to o czym marzyłem przez lata związku (główny powód rozstania to była ciągłą ochota na inne) wcale nie jest takie złote i że inne rzeczy liczą się bardziej - niby błahostka i rzecz wiadoma, ale trzeba tego doświadczyć na własnej skórze.

Także doskonale Cię rozumiem i popieram we wnioskach - a już na pewno w tym 50/50.

Nie wiem czy kojarzysz Stephena Coveya (polecam bo naprawdę mądry facet), w każdym razie często w swoich książkach pisał o tym że jego znajomi proszą go o rady związkowe, bo ich małżeństwa się rozpadają - co on na to?

Najpierw pytał co ostatnio zrobili dla swoich kobiet, kiedy ostatnio powiedzieli im że je kochają, kupili im kwiaty bez okazji itp - oczywiście odpowiedzi były z reguły takie, że od dawna nie robili nic w tym kierunku.
Na to Stephen wyjaśniał że kochanie to czasownik, więc niech znów zaczną się starać (choćby mieli się do tego ZMUSZAĆ! przez jakiś czas) i zapewnia ich że stara miłość wróci, i tak faktycznie było, w ich małżeństwach znów zaczynało się układać.

Trochę się rozpisałem ale sam chciałbym o tym pamiętać za kilka lat, bo raczej sycylijski piorun już mnie nie strzeli, ani żadnego z nas (Huka Ciebie też nie, stary podrywaczu XD).

Portret użytkownika SiuX

Masz całkowitą racje, ciężko

Masz całkowitą racje, ciężko żeby jakikolwiek piorun nas trafił, ale trzeba sie cieszyć z tego co się ma Wink

Dzięki, ze powiedziałeś mi o Stephenie Coveyu bo o nim nie słyszałem,a chętnie poczytam Laughing out loud

A może właśnie rozpracowanie tej "gry" to dopiero początek hmm...

Portret użytkownika Pckr

Nie każdy jest fanem

Nie każdy jest fanem literatury "motywacyjnej", a o to zahacza Covey - jest też mocno wierzący, choć tego tak nie implikuje w książkach (na szczęście, bo wszyscy Ci "natchnieni" mnie wkur*** a sporo mam tego typu ksiąg za sobą).

Tak czy inaczej Ferrisa i Coveya polecam zdecydowanie Laughing out loud

Początek czego?

Ja myślę że to nie żadnego znaczenia.

Jeden będzie szczęśliwy mając całe życie jedną kobietę uprawiając seks w 2 pozycjach a inny będzie eksperymentował i poszukiwał całe życie i nigdy nie znajdzie (bo właściwie czego szuka?).

Osobiście też nie lubię za mocno wchodzić w rozważania bo to prędzej czy później kończy się rozkminianiem początku i sensu, a jak wiadomo, tam się nie pojawi żaden konsensus (a jeśli ktoś go znalazł to niech się podzieli Laughing out loud).

W ogóle to fajny blog, fajne pióro - pisz częściej jak znajdziesz czas Wink

Covey był mormonem -

Covey był mormonem - radykalny facet, jednak w książkach nie można tego odczuć i polecam książkę 7 nawyków skutecznego działania.

Portret użytkownika Pinochet

"Dlatego zaczynam nowy

"Dlatego zaczynam nowy rozdział. Zacznę więcej inwestować w relację. ŚWIADOMIE chcę doprowadzić do 50/50. Zabawne co nie? Ile razy pisałem, że najlepiej jest jak kobieta inwestuje więcej, a teraz zaczynam zauważać, że taki związek jest po prostu nudny"

Najlepiej jak jest 50/50 jeśli chodzi o inwestowanie, trafna uwaga. Po prostu wchodzisz na wyższy poziom.

"Wiem, że to może kłócić się z tematyką strony, ale jestem w miejscu gdzie uwodzenie zaszło zdecydowanie za daleko, dlatego nie idźcie moją drogą."

Ja też nie raz przedobrzyłem, ale przynajmniej teraz wiem czego chce i na czym mam się skupić.

Portret użytkownika SiuX

Pinochet napisz może kiedyś

Pinochet napisz może kiedyś bloga, jak ty przedobrzyles, chętnie poczytam. Dobrze się czyta cos, co w pewnym sensie dotyczy też mnie Wink

Portret użytkownika Vego

Napisz że jesteś bardzo

Napisz że jesteś bardzo przystojny, to heath uwierzy ;]
Świetna przemiana, zasłuyżyłeś na szczęście, a raczej utorowałeś sobie do niego drogę, trzymam kciuki za Ciebie, odarłeś iluzje jaką nam serwuje ciągle świat, że kobiety są takie i ochy i achy dla nich za nic, co najważniejsze odarłeś z iluzji obraz świata jaki jest naprawdę dla siebie i nie bałeś się sięgnąć głęboko żeby się tego przekonać.

Portret użytkownika SiuX

Dzięki, takie komentarze się

Dzięki, takie komentarze się ceni Vego.

A to czy jestem przystojny, według mnie to kwestia gustu, ale wydaje mi się ze jestem typowym sredniakiem. Takie kobiece 6/10. Wystarczy mieć gadane i być pewnym siebie, dodatkiem jest oczywiście ubiór. W każdym razie Danielem nie jestem.

Jak dla mnie ten blog

Jak dla mnie ten blog powinien trafić na główną.

"Wiem, że to może kłócić się

"Wiem, że to może kłócić się z tematyką strony, ale jestem w miejscu gdzie uwodzenie zaszło zdecydowanie za daleko, dlatego nie idźcie moją drogą."

Moim zdaniem nie kłóci się to z tematyką strony. Można inwestować w związek czasami nawet 60/40, byle nie stawiać kobiet na piedestale i nie tracić przy tym pewności siebie.

Podrywaj jak i inne dobre źródła mówią: "stan się silną, niezależną jednostką", w jaki sposób to osiągnąć? Poprzez zaczęcie skupiać się na sobie i na swoich wewnętrznym ja, a dopiero później można emanować na zewnątrz. Możliwe, że to osiągnąłeś i zaczynasz nowy etap "emanowania swoimi darami na zewnątrz", ja również staram się, choć muszę przyznać długotrwałych relacjach nie jestem wyjadaczem, ale w moim młodym wieku życie w pojedynkę jest łatwiejsze, choć nie wiem czy na tyle satysfakcjonujące.

Uważam, że łatwiejszą drogę przeszedłeś, a kolejny etap będzie cięższy, przynajmniej dla mnie, bo w jaki sposób zachować harmonię: to ty jesteś na pierwszym miejscu, to co inni myślą, uważają nie ma znaczenia, robisz czego chcesz, a dawaj innym, inwestuj więcej, dawaj innym bez ukrytych oczekiwań. A w jaki sposób traktować innych? Tak jak my sami chcielibyśmy być traktowani? Czy tak jak mówił psycholog Walkiewicz: traktujmy innym tak jak chcą być tratkowani? A skąd to mamy wiedzieć, jak oni chcą, aby ich traktować?

A może w uwodzeniu chodzi o tym, o czym pisał Jung? „Zaszczytem na całe życie jest stać się tym, kim naprawdę jesteś”.

PS. Ehh tyle pytań, a tak mało odpowiedzi Smile

Portret użytkownika SiuX

Zauważ, że na początku

Zauważ, że na początku wszyscy uczyliśmy się tego samego:
- chłodnik,
- 50/50,
- push & pull itp.

Po podstawach masz dwa wyjścia, albo iść dalej i poznać nieznane, albo dalej korzystać z podstaw. Jesteśmy właśnie w miejscu gdzie poznajemy nieznane i podważamy podstawy, których się nauczyliśmy.

Każdy z nas po przyswojeniu podstaw może inaczej definiować uwodzenie i to jest zajebiste, bo w zależności od naszych doświadczeń każdy z nas będzie definiował PUA inaczej.

Dlatego wszystkie pytania które zadajesz są pytaniami do samego siebie. Jesteśmy na takim levelu, że nikt nie da Ci satysfakcjonującej odpowiedzi, sam ją musisz znaleźć.

Ja szukam Smile

"parę shit testów za mną i

"parę shit testów za mną i zaczęła mnie komplementować"

Opiszesz te szity tutaj? Bo w całej opowieści brakuje tylko ich! A to nie były byle jakie ST, tylko te ostateczne, ostatni oddział broniący pałacu przed rewolucją.