Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

jak odkryłem w sobie kanapowego dziada

Portret użytkownika septo

Siemanko,

Ostatnio sporadycznie tu zaglądam, ale przez ostatnie parę dni zdarzyło mi się kilka razy zalogawać i poczuć ten specyficzny „zapach szatni”. Problemy – te same od lat, porady - lepsze bądź gorsze, ale jakoś się kręci - mimo, że kilku wartościowych mord zdecydowanie tu brakuje. Dobrze, że jest kontynuacja, chyba bez tego klimatu co kiedyś, choć może zmieniłbym to spostrzeżenie po większej ilości odwiedzin.. budujące jest jednak to, że w dalszym ciągu można tu bez trudu i rytualnie podzielić się swoim gównem lub chwałą.

Przychodzę tu zawsze w chwili, w której potrzebuję rozmówić się sam z sobą. Powiedzieć coś sobie głośno – na zawsze. Pozostawienie spostrzeżeń w przestrzeni wirtualnej, świadomość ich niewzruszalności ma dla mnie efekt nici Ariadny. Łatwiej ogarnąć życiowy labirynt wracając po śladach. Świadomość tego, że można zejść dwa szczeble drabiny życiowej, zamiast się z niej zjebać na pysk – osobiście satysfakcjonuje mnie i skłania do zamieszczania tych przemyśleń.

Mogę powiedzieć, że moje obecne życie to owoc prawie 4 letnich starań, w których na początku ja – 30latek, szukałem siebie i swojego miejsca na świecie po wyjściu z Matrixa nieudanego związku. Wybrałem właściwą tabletkę zaproponowaną przez pana Morfeusza i jestem w związku od prawie półtora roku, z czego rok to wspólne mieszkanie z kobietą. Ta sytuacja jest dowodem na to, że wykorzystnie tego formum we właściwy sposób, spożytkowanie myśli setek innych facetów w celu zdefiniowania własnej tożsamości i podejścia do życia podparte wiarą w to, że można się zmienić i wieść fajne życie naprawdę jest możliwe. I mi się udało - po przelaniu w formę bloga wszystkich moich frustracji i niepewności wraz z szeregiem myśli, które prowadziły mnie naprzód.

Dlaczego więc potrzebuję skrobać te wypociny? Powód jest w zasadzie jeden, nie brałem go pierwotnie pod uwagę. W procesie mojej przemiany w wolnego faceta, który szuka odpowiedniej dla siebie kobiety nie przepracowałem kwestii optymalizacji związku w czasie (dlaczego? – bo nie byłem w związku..).

Niestety zauważam, że zbyt wiele czasu poświęciłem sobie i zbudowałem się wokół upodobań, które w przełożeniu na związek zaczynają promieniować – „poczuciem związkowej samotności”. Zauważyłem, że w takim zwyczajnym codziennym życiu zamiast kreować coś z zyskiem dla dwojga, ja najczęściej zajmuję się sobą, bądź ewentualnie rezygnuję z siebie w myśl spędzania wspólnie czasu, ale nie dając nic więcej poza swoją obecnością. Jestem dosyć bierny, a to tworzy przestrzeń, w którym pojawia się brrr „rutyna” i to nie w formie rutinoscorbinu, tylko ta prawdziwa z krwi i kości.. nuda i powtarzalność..

Poświęciłem w uj czasu żeby dowiedzieć się, co lubię robić, a teraz stoję znowu beznadziejnie nieprzygotowany na to, że codzienność z kobietą wymaga kolejnego nakładu sił i jeszcze większej pracy po mojej stronie… Zadanie polegające na odnalezieniu czegoś, co może nas w fajny sposób spajać w codzienności, coś co powinno być za każdym razem satysfakcjonujące dzięki jakiejś dawce świeżej wyjątkowości – to jest niezwykle trudne! Zwłaszcza dla mnie, człowieka który lubi powtarzalność. Odpoczywam wtedy kiedy wiem, czego mogę się spodziewać.

Mimo, że jestem kreatywny sam dla siebie, niestety dla najbliższej osoby (podkreślam na co dzień) mogę być przerażająco nudny! Septo szukający kobiety był zajebisty, ale septo będący już z kobietą przy boku, siedzi kurwa po robocie z piwkiem przed kompem i wbija rangę w Gwinta, a ona przy tym więdnie.. Pozwala mi to robić, bo wie, że to lubię – ale ja robiąc to zaczynam czuć niechęć do tego, że w ogóle tego od niej chcę i że z tego korzystam w takiej ilości.. Wychodzi sytuacja, w której wilk głodny i owca z poderżniętym gardłem. Odkryłem w sobie kanapowego dziada…

Muszę odwrócić tę tendencję. Czuję wewnętrzną chęć zdobywania nowych doświadczeń w parze, jednak jakoś dotychczas nie wymyśliłem jak to zrobić. Wiem, że mogę być pełniejszą wersją siebie odnajdując szlak dla nas obojga. Czując jej satysfakcję z bycia razem ze sobą i z bycia ze sobą obok siebie. Muszę odnaleźć równowagę i odwagę żeby suplementować swoją jaźń czymś nowym, co wynika z potrzeb drugiego człowieka, a co może również pokrywać i moje potrzeby, których jeszcze na ten moment nie odkryłem. Decydujemy się na bliskość żeby wyskoczyć z butów satysfakcjonującej stagnacji i rozwijać się poza swoją sferą upodobań. Zazwyczaj chcemy być z kimś, bo czegoś nam brakuje. Nie może być lub w zasadzie nie powinno być tak, że brakuje nam po prostu kogoś. Ktoś powinien oznaczać i przynieść ze sobą również – coś. To coś należy w nim lub porzez niego odkryć. Podkreślam, cholernie ciężkie zadanie robić coś równolegle dla siebie i dla kogoś, kto jest innym bytem – bliskim, ale odrębnym.

Identyfikuję to jako kolejną konieczną do przepracowania słabość po swojej stronie. Odwołuję się do doświadczeń ludzi, którzy odcisnęli tu swoje piętno, by między ich słowami odnaleźć się i w tej sytuacji. Przynajmniej wiem, że i to może się udać.

Przeczytam to za rok. Jestem ciekaw, jak będzie to wyglądało.

Pozdro dla Wszystkich

Odpowiedzi

Portret użytkownika saverius

dikeski - ostrzezenie. Punkt

dikeski - ostrzezenie. Punkt 10 regulaminu. Przez chwile sie uspokoiles i znowu przesadzasz. Jak masz wrzucic komentarz ktorego glownym i jedynym celem jest wjazd personalny nieodnoszacym sie do tematu - zachowaj te opinie dla siebie. Jesli bedzie to dodatek do merytorycznek czesci wypowiedzi (patrz hasano i infreak w ostatnim blogu heathcliffa) wtedy nie mam z tym problemu.

Swoja droga znalazl sie dikeiski porywacz i uwodziciel tlumow z arcyciekawym wszystkim ;f

Portret użytkownika saverius

Och tak, jak zwykle "to ktoś

Och tak, jak zwykle "to ktoś nie rozumie mojego przekazu" to nigdy nie jest tak, że "to mój przekaz był źle skonstruowany" - typowe.

Zejdź na ziemię i trochę pokory.

Mnie możesz obrażać i myśleć o mnie co chcesz - mam w to wbite - innych userów nie pozwolę Ci obrażać.

Bez odbioru.

Portret użytkownika Admin

Dikeiski, to nie motywowanie

Dikeiski, to nie motywowanie tylko dojezdzanie. Na przyszlosc jak chcesz tak pisac to uzasadnij swoje zdanie merytorycznie, aby wniosło jakąś wartość dla kogoś.

Bo tak jak powiedzenie np. "Dikeiski mam wrazenie ze nie masz jaj i tak wogole jestes małą pizdą" trudno odebrac jako motywowanie. Jest dopierdalaniem. Co chyba od razu mógłbyś odczuć. A tego nie chcemy tutaj.

Portret użytkownika Creedence

Dobrze Cię widzieć, pracuj

Dobrze Cię widzieć, pracuj nad tym bo sam wiesz jak długą drogę przebyłeś, dziadzie Wink

Powodzenia.

Portret użytkownika septo

Siemanko Kredens, Mam

Siemanko Kredens,

Mam nadzieję, że wszystko w porządalu! Smile

Wiem, wiem. Dlatego staram się dostrzegać mankamenty jak szybko się da. Nie można osiadać na laurach, a powiedzenie sobie paru słów zza nicka pozawala spojrzeć na problem bardziej konkretnie i zabrać się za ich rozwiązywanie.

Pozdro!

Zamiast gnoić siebie za

Zamiast gnoić siebie za granie w gwinta zastanów się czy tak powinno być w związku że lubicie różne rzeczy. Ja tam bym wolał by moja dziewczyna grała razem ze mną, wyciągałbym z takiego "kanapowania"120% wiedząc że moja bratnia dusza robi to samo co ja, i lubi to.
Znam masę związków w których ludzie są tak naprawdę skrajnie różni od siebie, a są z sobą z wygody, kredytu, dzieci- i mimo ze nie ma tam kłótni i krzywych faz to nie uważam że są to szczęśliwe i trafione relacje.
Ty pisząc tu ten post udowadniasz że też nie jesteś na to ślepy, zastanów się tylko czy chcesz tej zmiany siebie i czy wyjdzie Ci na zdrowie Smile

Septo, trafiłeś w sedno.

Septo, trafiłeś w sedno. Wszystko jest fajnie dopóki podrywasz panny, jarasz się relacją, seksem, nowością. Ale kiedy pomyślisz nad związkiem, to okazuje się że 99% kobiet poza swoim zaebistym ciałem nie ma nic ciekawego do zaoferowania (no chyba że jeszcze umie dobrze gotować). I tutaj zaczynają się problemy. Przelotny romans może być fajny z prawie każdą kobietą. Poważniejsza relacja już niekoniecznie. To Ty musisz wybierać, a nie jest łatwo stworzyć sytuację, kiedy masz wokół siebie dziesiątki kobiet, które tylko czekają aby z Tobą być. No więc wybierasz, albo być wolnym strzelcem i się bawić, albo zdać się na przypadek i związać z pierwszą z brzegu kobietą, z którą jest trochę chemii. Obie opcje są słabe. Kiedy jesteś młodszy wybierasz tą pierwszą. Z wiekiem skłaniasz się ku drugiej. Nie wiem czy jest na to jakaś recepta, ale pomyśl chłopie nad tym, bo skomplikować sobie życie to żaden problem.

" Septo szukający kobiety był

" Septo szukający kobiety był zajebisty, ale septo będący już z kobietą przy boku, siedzi kurwa po robocie z piwkiem przed kompem i wbija rangę w Gwinta, a ona przy tym więdnie.. Pozwala mi to robić, bo wie, że to lubię – ale ja robiąc to zaczynam czuć niechęć do tego, że w ogóle tego od niej chcę i że z tego korzystam w takiej ilości.. Wychodzi sytuacja, w której wilk głodny i owca z poderżniętym gardłem. Odkryłem w sobie kanapowego dziada…"
Odbicie lustrzane mojej sytuacji. 5 miesiąc związku.
Moje wnioski są takie :
Jest tak, że w tej grze w pewnym momencie trafia się dziewczyna która na prawdę się zakocha i nie chce odpuścić tej relacji , bo czuję, że to jest chyba to. Niestety robi to w tak nienachalny i subtelny sposób, że nie zauważamy kiedy z nią jesteśmy!!! Serio to się dzieje. Nie przez to, że ona jest taka świetna, ale przez to że odpuszczamy i tracimy inne tłumacząc sie wymówkami. Jest po prostu kurwa idealnie. Jeżeli ktoś miał idealny układ, relacje, czy związek to wie ocb. Czyli tak jak faceci lubią. Tkwimy w tym jak jebane począki w maśle i nagle wybudzasz się i uświadamiasz sobie ze to nie ta droga, więc co ja tu robię? Ona
się zmieniła na plus, a ty zaliczasz solidny regres przez swoje lenistwo. Pobudka to drugi lep na mordę, bo patrzysz na to z góry i wiesz, że dałeś dupy i trzeba coś z tym zrobić, następnie zauważasz, że dziewczyna też chcę spierdalac od ciebie, ale ci tego nigdy nie powie. To po prostu czuć. Jak się później okazuje, ta myśl nie byla błędna. Późniejsze zawachanie kosztowałoby mnie kopnieciem w dupe. Przeciagniecie tego doprowadziłoby-sami pewnie kumacie do czego. Zfrajerzylem się gdzieś w połowie tego bagienka i niczego nie prowadziłem, zupełnie niczego, miałem złudne wrażenie, żem zajebisty i to pcham w dobrym kierunku. Nie byłoby nic w tym złego,ale rozeszlismy sie jako inni ludzie. W ogóle nie znani sobie.
Nie byłoby nic w tym złego, ale nawet mój instynkt podpowiadal mi szczerze i chciał mi pomóc. Wiedział od początku, że to się źle skończy. Ulec wygodzie i ustatkowaniu, wiedząc że twoja droga biegnie w innym kierunku. Przestrzegam was wszystkich wjebcie się w to i doświadczcie tego. Bo szczepienie mordy i podawanie przykładów nie nauczy. Pisze o sobie.