Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Cyberlipa, czyli czatuj i płacz

Portret użytkownika Yami

Szlifowałem akurat inny tekst, kiedy nagle pojawiło się to znajome uczucie niepokoju. Na stronie pojawił się nowy wpis, a ja już czułem swym szóstym zmysłem, że ktoś w Internecie nie ma racji. Obowiązki wzywają. Czasami trudno pogodzić pracę superbohatera i życie osobiste, ale nie mogę spocząć, kiedy Gotham mnie potrzebuje.

Otwieram pół żartem, pół serio, bo nie idę tutaj na wojnę. Ogólnie z Aleusem mamy poglądy i przekonania tak podobne, że zaczynam podejrzewać, że jest moim zaginionym bratem bliźniakiem. Tym razem jednak jest inaczej i chętnie dorzucę do sprawy trzy grosze. Liberum Veto!

Ten tekst jest odniesieniem do „Zdobywaj kobiety wszystkimi możliwymi kanałami”: http://www.podrywaj.org/blog/zdo...

Jakkolwiek nie mogę złego słowa powiedzieć o samej idei szukania nowych dróg i znalezienia tego, co człowiekowi leży najlepiej, tak samo wychwalanie, gloryfikowanie e-podrywu i polecanie go nowym to zupełnie inna bajka. „Ultrasem” nie jestem, a przynajmniej według mojej wiedzy. Do żadnego klubu się nie zapisywałem, nie mam kolorowego szaliczka. Nie jestem maszynką do podejść i ślepym fanatykiem „Starej szkoły uwodzenia”. Niemniej z niejednego pieca chleb jadłem, trochę tych punktów odniesienia w życiu zebrałem. Bawiłem się każdą z form podrywu i miałem w każdej jakieś efekty.

Podryw w necie podsumowałbym dwoma słowami – trudny i nieuczciwy.

Każdy pcha się teraz do tego neta, jakby to była świeża kopalnia złota, koty srały tam diamentami, a cipki rosły na drzewach. Tylu gości ma tego tindera, snapchata, badoo i się tym otwarcie szczyci. Komuś uda się zamoczyć z neta i zaraz staje się samozwańczym prorokiem i pędem leci głosić kazania o nowej erze uwodzenia, złocie w necie i gorących mamuśkach w twojej okolicy.

A powiedzcie mi, ilu macie kolegów, którzy mają realne efekty w necie?
Ilu znacie gości, którzy, nie przepierdalając w necie życia, domykają?
Ilu z nich domyka regularnie, kontrolowanie?
Ilu znacie takich, którzy bawią się w to od lat i nadal sami jak palec marszczą kapucyna, aż mają odciski, a jedyne, co od nich słyszycie to niekończąca się frustracja i narzekanie?
Ilu znacie gości, którzy faktycznie zamoczyli w necie?

A ilu znacie gości, którzy wyjdą czasami do klubu, na jakąś domówkę i mają lasek pod sufit?

Tyle się na naszym portalu mówi, że DG i NG odchodzą do lamusa, bo tyle teraz tych maszynek do podejść biega po mieście. Że niby wszystkie przegrywy dotarły do Świętego Graala Uwodzenia, czyli pytania o godzinę i teraz psują wypas na mieście. Bzdura. Podejście bezpośrenie przerasta przegrywa – przegryw idzie do Internetu.

Aż do początku 2017 pisanie na portalu, że podrywa się w necie, było swoistym faux pas, a Inkwizytorzy Podrywaja namiętnie tępili takie treści. Gadu-Gadu uznawane było za obciach jak chodzenie w sandałach i skarpetach. Klasyki na stronie i książki największych uwodzicieli na świecie odradzają Internet. Mocny nacisk na podejście bezpośrednie.

Dlaczego?

Bo już wcześniej mądrzejsi od nas wykminili, że Internet to bardzo nieprzychylny background do poznawania kobiet. To środowisko nienaturalne, spaczone, z nieodpowiednią polityką sił na linii mężczyzna-kobieta. Stworzone sztucznie. Pełne frustratów i atencjuszek, co rzutuje na całą grę w tej materii. Ludzka psychika nie jest przystosowana do funkcjonowania w świecie anonimowych masek. Powstaje więc dzicz. A jak to w dziczy – można przypadkiem spotkać jadowitego pająka albo zrobić sobie krzywdę o zdenerwowaną panterę. Wygrywają najsilniejsi, a zasady gry nie są korzystne dla małych, słabych zwierzątek.

Podobno w Internecie jest duży wybór. Czy to na pewno zaleta? Facetów i frustratów jest stanowczo więcej niż kobiet. Pięknych kobiet w tym świecie jeszcze mniej. Teraz należy odsitkować wszystkie atencjuszki, fejki i laski, które odrzuci ilość frustratów i koniobijców. Mamy klasyczny brak równowagi rynkowej, gdzie duży popyt spotyka się z małą podażą. Co się w takim wypadku dzieje? Cena leci do góry. Poziom jest podwindowany.

Internet jest brutalny i nie wybacza błędów. Panienki mają ten komfort, przewagę ilości, że szukają sobie kawalera na wymiar. Jakbyśmy byli autami z komisu. Jeżeli jesteś słabym graczem i nie potrafisz domknąć w realu, to w sieci tym bardziej nie będziesz domykał. Abstrachując od totalnie popieprzonych banałów jak „Panowie poniżej 185 cm. proszę nie pisać”, które sadzą nawet laski spasione i brzydkie jak pijany Mikołaj, w Internecie nie stać Cię na to, aby słabo uwodzić. Wygląd to dopiero wstępna selekcja. Teraz musisz jeszcze zahaczyć, zainteresować i przebić całą konkurencję, która jest w tym samym miejscu co ty. A ona? Myślicie, że tak łatwo jej się zaangażować w tą jedną rozmowę, gdy ma jeszcze czterdziestu innych do sprawdzenia? Gdy pisze z ośmioma innymi w tym samym czasie?

Powiem wam więcej! Większość moich popisowych numerów z reala w necie NIE DZIAŁA. Powodzenia z próbą przeramowania kobiety albo prostowania negami, kiedy odpierdala szajs. Powodzenia z budowaniem tajemniczości. One nie mają na to czasu, aby słuchać i czytać rzeczy, które są im nie na rękę. Negatywne emocje tylko je drażnią. One nie wchodzą do neta, aby się wkurzać – tylko aby maksymalizować ICH frajdę. Wystarczy zamknąć okienko i przejść do innego kandydata. Laski nie przebierają też w słowach – w końcu marnujesz ich cenny czas swoją żałosną egzystencją. Najgorsze kosze w swoim życiu dostałem właśnie w necie. A sypia się tutaj one jak łupież z głowy.

Dobra energia, entuzjazm i aura nie dają Ci żadnej przewagi, jak to ma miejsce przy poznawaniu kobiety twarzą w twarz. Piszecie przez tekst. Martwą, zimną formę, gdzie nie jesteś w stanie w pełni oddać swoich emocji. Słowa pisane nie mają takiego BUM jak mocna energia, gdy bawicie się razem na imprezie. Gdy możesz faktycznie ją porwać, zatrząść jej światem. To tylko znaczki. Masz takie same kredki jak byle przegryw ze swojej piwnicy.

I teraz rodzi się frustracja. Hej, myślisz, miało być tutaj złoto! Walę tym kilofem i walę, a tylko kaleczę sobie ręce! Panny są takie niemiłe, wcale się nie angażują, odrzucają mnie, bo nie mam dwóch metrów wzrostu, kutasa, którym mogę drapać się w uchu, wypasionego auta i ryja z okładki! I siedzi taki jeden z drugim, a gdzieś w sercu rodzi się głęboki ból i nienawiść do kobiet. Gorycz, która wzbiera jak wody rzeki Nil, wylewa na całe ich życie i światopogląd. Ma taki cały czas te czarne okulary sieci na nosie i dziwi się, że świat jest taki ciemny i niegościnny, a kobiety czarne w środku jak bryła węgla. Mamy kilku takich na naszym portalu. Jeden szczególnie głośny i buntowniczy. Gotów zjeść własne buty w obronie swoich racji. Z tego, co wiem, działa gównie w sieci. Nie będę wskazywał palcem, ale chyba każdy wie, komu na tym portalu serce krwawi najbardziej.

Miałem trochę domknięć w necie. Większość zawdzięczam wysokiej popularności moich tekstów, socjalowi i stanowisku funkcyjnym na niektórych portalach. Ale to zupełnie inny rodzaj podrywu, niż tinderki i bajerki. W takim środowisku jesteś faktyczną figurą. Osobą z jej własną osobowością. Masz znaczenie. Nie jesteś tylko sumą literek, którą można zamknąć krzyżykiem. Jesteś z kobietą w jednym miejscu, nawet jeśli jesteście daleko od siebie. Inny poziom. Materialny chociaż wirtualny. Zupełnie… jakby to było trochę prawdziwe, a nie w sieci. Czy… czyżby w realu było łatwiej?

W przypadku pozostałych domknięć czułem, jakbym brał udział w grze losowej. Możesz wytoczyć wszystkie działa. Próbować zahaczyć na największe haczyki. Jeżeli panna stoi biernie i czeka, aż ja zabawisz jak błazen, to nic z tego nie będzie. Panna musi wyjść ci z kontaktem w pół drogi. Niestety nie dzieje się to tak często. Dalej pojawia się wąskie gardło, gdzie praktycznie nie masz marginesu na błąd. Gra toczy się szybko. Mi pomaga lekkie pióro i sposób pisania, który wyróżnia mnie na tle innych kandydatów. Doświadczenie z reala przekładam na sieć. Doświadczenie, których byle przegryw albo osoba nowa w uwo NIE MOŻE MIEĆ. Kilka razy domykam. Wiele razy się rozbijam o humorki i kobiece kaprysy. Drzew na tej drodze wiele, pomocy od kobiet mało. Na metę dojeżdżam pobijany. Zmęczony wieloma porażkami. Trasa jest trudna i tylko niesamowite umiejętności kierowcy pomagają mi nie zabić się po drodze. Dojeżdżam może raz na tysiąc razy. To zdecydowanie nie jest trasa dla byle łajzy.

Załóżmy teraz, że jesteś nowy. Wśród panien, które nie wyglądają jak skrzyżowanie gówna i drutu kolczastego znajdujesz taką, która odpowiada Ci z entuzjazmem i zbierasz od niej kontakt. Czujesz, że wygrałeś.

Twoje problemy jednak jeszcze się nie skończyły.

Wśród kobiet z neta zauważyłem nienaturalną wręcz tendencje do flejkowania i odwlekania spotkań. Nagle ona się wykręca, zmienia termin, zaczyna chorować, przestaje odpisywać. Dystansuje Cię lub trzyma na smyczy. To bardzo typowa sytuacja dla znajomości Internetowych. Dla realnych też jednak nie na tę skalę.

Wiesz, co się właśnie stało, mój Romeo?

Jesteś gościem z neta.

Mogło być między wami słodko i fajnie. Może nawet umówiliście się na spotkanie, mieliście już wszystko dograne. Ale wtedy do jej głowy doszła ta silna, zła myśl. „Co ja robię ze swoim życiem?” Nie chodzi o to, co zrobiłeś źle. Wszystko mogło pójść bardzo dobrze i ona mogła Ci nawet wściekle sypać komplementy. Chodzi o to, kim jesteś.

Jesteś obcym.

Jesteś gościem z neta.

To paradoksalnie bardzo silna koncepcja. Kiedy umawiałem się z laskami z Internetu, potrafiła wracać przez całą znajomość. Do kobiecej głowy dochodzi myślenie, co się właśnie zaczęło dziać. Jeszcze dziesięć lat temu poznanie się w sieci było szczytem obciachu. Bardzo dużo par, które poznały się tą drogą, zaczęło wymyślać jakieś pokręcone historie, o tym, skąd się znają. Jak ją zaczepił. Jak wpadli na siebie przypadkiem. Bo poznawanie w necie było żałosne. Kojarzone z dnem dna i ludźmi, którzy nie dali sobie rady w realu. I wiecie co? Ta koncepcja jest nadal bardzo silna.

Dziewczynę, z którą aktualnie się spotkam, poznałem w sieci. Było to w ramach mojego listopadowego projektu podrywania na czaterii, o którym pisałem na czacie jakiś czas temu. Powiedziała mi później, że idąc na pierwsze spotkanie, zakładała, że to będzie porażka. Że koleś poznany w necie nie może być spoko. I że kilka dobrych wiadomości to tylko jakaś byłe sztuczna gra. Niestety nawet teraz widzę tę nieprzyjemną wibrację między nami. Pytania „Co taki gość jak ty robił w takim miejscu?”, „Często poznawałeś tam laski?”. Dziewczyna zaczyna węszyć, co jest ze mną nie tak. W jaki sposób jestem wybrakowany. Dlaczego biorę udział w wyścigu Internetowych frajerów, skoro jestem wystarczająco dobry, aby podrywać na real. Nie potrafi uwierzyć w mój entuzjazm, aurę, osobowość i dojrzałe przemyślenia. Śmierdzi jej to fejkiem. Tak jak cały Internet – jest sztuczny i spaczony. Czemu ON taki nie jest?

Ktoś ostatnio dzielił się ze mną historią o tym, jak zbudował związek z panną poznaną na portalu randkowym. Na końcu, gdy się rozchodzili, panna wygarnęła mu w twarz, że mimo wszystkiego, co zbudowali, zawsze był tylko „Gościem z neta”. Kurwa, kilka lat z panną. Zajebista miłość, przyjaźń, połączenie. A ona na końcu wali czymś takim w twarz!

Jest to silny koncept, który bardzo ciężko przerobić w swojej głowie. Nawet po głębokim zakopaniu, on wciąż tam jest. I odzywa się boleśnie.

W necie poznałem dużo rewelacyjnych kobiet, które chwaliły moją dojrzałość, styl pisania i osobowość. Brałem numer. Z kilkoma rozmawiałem przez telefon i umawiałem spotkanie. Następnego dnia jednak dochodziły do wniosku, że są ponad „to”. Ponad poznawanie ludzi w necie. I próbowały jak najszybciej zamieść znajomość pod dywan.

Poznałem też kilka atencjuszek, których jedynym celem było to, abym był maszynką do pompowania ich ego. Naturalnie – do spotkania też nie doszło.

Załóżmy jednak, że ty wygrałeś w lotto. Poznałeś pannę, która w twoim mniemaniu jest naprawdę ładna. Byłeś wytrwały, wybierałeś te najładniejsze, nie szedłeś w półśrodki. Ona odwzajemniła zainteresowanie – będzie randka. Ale zanim zaczniemy odpalać fajerwerki na cześć zdobycia jej waginalnego skalpu, pokonajmy kolejny problem typowy dla poznawania lasek w sieci.

Panny zawsze dają zdjęcia, na których wyglądają najkorzystniej. Może to być odpowiedni kąt, w którym jej szczęka nie wygląda męsko, a może to byś zdjęcie z czasów zanim zjadła pana Ronalda McDonalda i przerzuciła się na dietę dla kobiet, które aspirują do zostania ciężarówką. Można się niestety przykro rozczarować, kiedy okaże się, że twoja SHB10 to zwykły ScHaB. Niemal każdy, kogo znam i spotkał się z kimś z neta, miał taką sytuację. Nie jestem w tej kwestii wyjątkiem.

Nie ważne. Załóżmy, że masz szczęście. Przeszedłeś całą tą drogę. Poobijany wieloma porażkami w sieci docierasz na spotkanie. Z całej floty frajerów wybrała Ciebie – jedną, jedyną, wyjątkową perełkę, która – mimo braku umiejętności w uwodzeniu – oczarowała ją blaskiem swojej osobowości. Przychodzisz na spotkanie z zamkniętymi oczami, gotów w razie czego uciekać, jakby goniła cię sama milicja z pałami i psami. Ku twojemu zaskoczeniu panna jest prawdziwa i wcale nie przejechał jej żaden traktor (albo tylko troszeczkę, ale kto by się przejmował?). Godziny spędzone na pisaniu zaprocentowały! Dziesiątki, setki godzin z tysiącami lasek w sieci… Setki koszy. Byłeś dzielny. Nie płakałeś (może trochę) i nie moczyłeś łóżka (może trochę). Oto randka!

Aaaaaaaaaaaaalleeeee… Wink

I tutaj pojawia się ostatnia bomba.

Spotykacie się, ale od pierwszych chwil coś nie gra. Jest jakiś nieuchwytny problem, którego nie potrafisz zarysować. Czujesz nieprzyjemne napięcie. Jest niezręcznie, a ty z jakiegoś powodu czujesz się przy tej kobiecie bardzo… obco.

Rozmowa się nie klei i nie wiesz dlaczego. Przecież w sieci, przez telefon, nie potrafiliście się zamknąć. Mogliście rozmawiać bez końca, konie kraść i kopać dziurę na zwłoki w twojej wersalce. Teraz po prostu pijecie kawę i rozmawiacie, jakbyście nagle cofnęli się w waszej relacji w rozwoju.

Wiesz, co się dzieje, kiedy spotykasz kogoś pierwszy raz? Spinasz się. Spinasz się, bo to jest obca osoba. Nigdy nie widziałeś tej twarzy. Nie masz jej połączonej z żadnym wspomnieniem. Spotykasz laskę z neta i nagle okazuje się, że jest Ci nieznajoma. To znaczy nie do końca. Wiesz o niej dużo rzeczy – jak się nazywa, gdzie pracuje, ile ma lat. Znasz ją na wylot… A zarazem… jakby wcale. Mózg nie jest przyzwyczajony do łączenia wspomnień z wirtualną sylwetką. Z sylwetką kogoś, kogo nie widziałeś. Niby wiesz, że ten nick, z którym pisałeś, to ona. Niby wiesz, że ten głos, który słyszałeś przez telefon, to ona. To nie wasze nicki rozmawiały, tylko wy! A jednak się boisz. Jednak jest ci zupełnie obca, te wspomnienia nie łączą się z twarzą, którą widzisz. Niby o tym wiesz, ale jednak nie chce „zaiskrzyć”. Nie ma tej samej chemii. Zupełnie, jakbyś spotkał się z inną kobietą. Mózg cię ogrywa. To wszystko, ta szopka z poznawaniem przez neta, to dla niego zbyt abstrakcyjne pojęcie.

I tutaj dochodzimy do ostatniego problemu – nie masz żadnej gwarancji, że wirtualna chemia przełoży się na randkę. Że godziny pisania zaskoczą. Że nie zabije Ciebie lub jej cała ta trema otoczenia albo mózgi nie wyłączą się pod naporem tej dziwnej, pokręconej sytuacji. Jeżeli spotkałeś osobę wcześniej, szyjesz wszystkie nowe wspomnienia z już istniejącą sylwetką. Nawet te wirtualne. Tutaj tak nie jest. Tutaj coś nie działa.

Jesteś więc na bardzo głębokich wodach. Mam nadzieję, że masz duże doświadczenie w randkowaniu. Bardzo Ci się teraz przyda. Często będziesz musiał na nowo wykrzesać tę chemię. Odwoływać się do wspólnych rozmów, podejmować nowe, pasjonujące tematy. Nie miej jednak później pretensji, jeśli panna powie Ci, że jakoś „nie było chemii”. Mózg nie jest przyzwyczajony do takich sytuacji. Gra Internetowa zmieniła się diametralnie od czasów kamienia łupanego i musimy dać naszym umysłom troszkę czasu, zanim będziemy mogli zupełnie zamienić się w bezmózgie maszyny podłączone do Tinderka.

Reasumując:

Bazując na moim doświadczeniu, gra Internetowa jest nieprzyjemna i trudna. Dochodzi bardzo wiele elementów, które są dla potencjalnego uwodziciela przeszkodą, a nie pomocą. Wymagania są bardzo podniesione i mężczyzna w tym środowisku musi mieć cały zestaw umiejętności, aby sobie poradzić. Nadal: przegrywasz z rzeczami, na które nie masz wpływu. Selekcja bije okrutnie i nieuczciwie. Na każdym poziomie sitkowania musisz pokonywać swoją konkurencję – zasobami, wyglądem, grą, socjalem. Psychika staje okoniem, sabotuje twoje działania.

Drodzy Panowie, w tej kopalni mało jest złota, a dużo frustracji i walenia kilofem w ścianę. Dlaczego więc sobie to robimy? Czemu tak licznie ciągniemy do tego neta, skoro taki zły, surowy i nieuczciwy? W końcu tłum nie może się mylić! Spieszę z odpowiedzią:

Bo to jest wygodne.

Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. To jest wygodne. Proste dla kanapowego eksperta. I tylko dlatego goście to robią. To wymówka. Opcja B. Można działać bez wychodzenia z domu. Siedząc w swojej małej, ciemnej piwnicy, drapać się po jajeczkach wygodnie opatulony w swojej strefie komfortu. Możesz być zaniedbany, pełen fobii społecznych i tonąć w depresji. Możesz nie mieć pracy i mieć życie rozpierdolone jak sandały Mojżesza. Nie ma strachu, że zła pani na ulicy powie ci coś strasznego i będzie ci smutno. A przecież będziesz miał to palące uczucie, że „DZIAŁASZ”! I może nawet zaruchasz! Tarcza anonimowości dodaje ci skrzydeł. Dlatego ciągną te chmary do Internetu i chwalą go pod niebiosa. Bo to rozwiązanie, które nie wymaga od ciebie jaj. Jak to powiedział kiedyś mój kumpel: „W Internecie nikt nie wie, że jesteś stulejarzem”.

Gardzicie Day Gamem.
Gardzicie Night Gamem.
Gardzicie wszystkim, gdzie trzeba wypiąć pierś i przyjąć cios na klatę. Bo żałosny. Bo okropny. Bo kompromitujący.

Drodzy Internetowi gracze.

Zadajcie sobie pytanie: Czy nie jesteście po prostu Tchórzami?

Odpowiedzi

Portret użytkownika Guest

tiaaaaa.... podoba mnie się

tiaaaaa.... podoba mnie się to!

Co do neta mam inną koncepcję

Co do neta mam inną koncepcję - jest to aplikacja stworzona tylko i wyłącznie dla graczy z ponadprzeciętnym wyglądem oraz umiejętnością rozmowy. Tak - dokładnie tak jest i nawet smutną prawdą jest, że algorytmy tychże aplikacji wspomagają takich panów - ponieważ przynoszą oni profity. Nie oszukujmy się - mega przystojny koleś z dobrymi fotami przynosi zyski, ponieważ sparuje się z dużą ilością dziewczyn, dzięki czemu będzie pokazywany częściej. Ponieważ taki koleś będzie przyciągał do siebie masę dziewczyn, większość z nich nie zadowoli się jakimś przeciętniakiem(na wstępnej selekcji wyglądowej) tylko będzie łowiła najlepszego z najlepszych. W związku z czym taka aplikacja będzie wyświetlała takiego gościa częściej aby docierał do większej ilości kobiet - bo gdyby taka kobiety trafiały na samych "przeciętnych i beznadziejnych" kolesi
(chodzi tylko o wygląd) to w końcu usunęłyby konto no bo po co miałby tracić czas na aplikacje skoro nie przynosi ona profitów?

W związku z czym taki przystojny facet dostaje "wsparcie" od aplikacji i otrzymuje zasięgi u większej ilości kobiet niż zwykły użytkownik - a z kolei zwykły użytkownik dostaje mniej wyświetleń aby kupić konta premium, boosty i inne takie aby aplikacja mogła zarobić. Dodatkowo działa tutaj system - im więcej masz par - tym wyżej jesteś pozycjonowany, im mniej tym niżej w drabince.

Byłbym hipokrytą gdybym stwierdził, że net jest zły ponieważ sam sporo czasu korzystałem. Z tym że u mnie wyglądało to tak - najpierw miałem efekty w życiu rzeczywistym a dopiero potem próbowałem szczęścia w internetach. Jak ktoś zaczyna od internetu to rzeczywiście w większości przypadków traci czas i godność bo to jest tylko "złudne działania" i "złudny rozwój". Niby coś tam piszesz ale co to za problem sobie przeczytać wiadomość, poczekać 10 minut, wykminić 10 odpowiedzi, wybrać najlepszą i jeszcze w międzyczasie napisać do kumpla po poradę a potem napisać? Na normalnej randce nie masz takich możliwości, wszystko dzieję się dynamicznie - słowo za słowo, nie ma zbytnio czasu na reakcje.

Dodatkowo kolejny minus - w necie nie ma emocji. Jest tylko zdjęcie twojej facjaty, ewentualnie gołej klaty i słowa. Komunikacja z kobietą jest bardziej logiczna niż emocjonalna a co za tym idzie - musisz się bardziej postarać. W normalnej interakcji możesz zyskać dużo lepszą atrakcyjność, dopasowanie przez mowę ciała, dobrą energie, kontakt fizyczny. Dlatego w necie laska może sobie wymagać 185, fury, mieszkania bo to wszystko odbywa się na poziomie logicznym, w grze dziennej czy klubie tą całą "logiczną otoczkę wymagań" można w bardzo sprytny sposób obejść GRĄ, emocjami, kontaktem fizycznym itp. Czyli wszystkimi innymi zmysłami niż wzrok. Kobiety lepiej odbierają faceta przez słuch, dotyk, węch niż wzrok - wzrok jest domeną facetów. Nawet dobrym zapachem perfum lub zdrową dietą i wysokim poziomem testosteronu twój organizm wysyła zapach dobrych genów - naturalne feromony, które kobieta odbiera podświadomie i podnosi to w jakiś sposób twoją atrakcyjność.

Do czego biję? Net jest dobrym sposobem tylko dla gości bardzo przystojnych, wysokich, którzy są w stanie spełnić "logiczne wymagania" kobiet. W necie nie ma możliwości obejścia tego, w realnym życiu jak najbardziej tak. Jeśli jesteś bardo atrakcyjnym facetem, skrajnie urodziwym - net daje ci dostęp do wielu damskich muszelek. Ale musisz się nastawić, że to będą relacje głównie oparte o seks, bo tak jak Yami napisał laski nie chcą relacji związkowych z gościem z neta - albo będziecie wymyślać fejkowe historie jak to niby poznałeś ją na koncercie albo się rozstaniecie.

Inna kwestia jest taka, że możesz od początku robić za bankomat. Jeżeli jedyne co laska o tobie wie na początku to to że masz dużo kasy, status i niezły wygląd - nadaje - czy tego chcesz czy nie - kierunek relacji. W zdrowej, naturalnej interakcji możesz zafascynować kobietę najpierw swoją osobą a potem dobrami materialnymi - być gościem, który jest fajny i DODATKOWO ma kasę/status/wygląd.

W necie wszystko zaczyna się od dupy strony - jesteś gościem z kasą/wyglądem ale laska niekoniecznie musiała się zainteresować twoim charakterem.

Portret użytkownika Guest

Hiciu, Hiciu, ach Hiciu Ależ

Hiciu, Hiciu, ach Hiciu SmileSmileSmile

Ależ nie o to mi chodzi...Tongue

Zajebiste, leci do ulubionych

Zajebiste, leci do ulubionych

Portret użytkownika Aleus

..."gloryfikowanie

..."gloryfikowanie e-podrywu"...

W tekście nie było gloryfikowania e-uwodzenia. To z grubsza naidenterpreatcja. Ustawiłem w drabinie dg/ng najwyżej.

..."polecanie go nowym"...

Owszem, co zostało omówione dlaczego. Facet, który śmierdzi byłą, a to jest większośc, która się zaczyna interesować relacjami d-m na dg nie ma żadnych szans, wyczują desperację. W necie musiałby się wygadać, o tym
W necie kobiety są brutalne, więc wyzbędzie się szybko białorycerstwa (kradnę świetny tekst). Trzy ma ilościowo ogromny dostęp do kobiet, na dg po paru zlewach zamknie się w sobie, tu zlewy to norma, zatem przywyknie.

Za dużo tego ile i to jest takie bazowanie na doświadczeniu. Jędrek będzie znał takich kilku, Marek ani jednego. To pominę.

"Podejście bezpośrenie przerasta przegrywa – przegryw idzie do Internetu."
W mojej opinii przegryw-nieogar zaczął od czegoś najtrdniejszego, bo bez przygotowania tematycznego, bez rozbicia iluzji na temat kobiet, bez w końcu przygotowania teoretycznego rzucił się na kobiety, gdzie widać wszystkie jego niedoskonałości.
To właśnie na dg czuć przegrywa najbardziej. To na dg musi być najsilniej zbudowany. W necie może sobie zacząć raczkować i zacząć randkować i zacząć uczyć się relacji z kobietami w końcu dotrzeć do incydental/dg/ng.

"Pełne frustratów i atencjuszek, co rzutuje na całą grę w tej materii".
Znaczy świetnie, bo konkurencja jest mniejsza niż się wydaje, jeśli się to w końcu dostrzeże. Wystarczy jako facet nie być frustratem i zaczyna się robic wyniki. Ba, kobiety zaczynają pisać, że szukają normalnego gościa, bo niektóre kobiety szukają tam głębszej relacji i jak są inteligentne, a są tam inteligentne kobiety, to szybko kumają, że ładne buzie mają niewiele do powiedzenia i nie bardzo chcą inwestować w jedną.

"Wygrywają najsilniejsi, a zasady gry nie są korzystne dla małych, słabych zwierzątek".
Bardzo dobrze, bo małe słabe zwierzątka w końcu wyleczą się z iluzji na temat kobiecej płci wmawianej im przez matki i popkulturę, że kobiety są słabe i dobre.
Przykład? Proszę bardzo, na pewno są słabsze fizycznie generalnie, ale psychicznie są od mężczyzn o wiele bardziej mocne, bo popełniają mniej samobójstw.
Brutalne zderzenie, nawet przejaskrawione zrobi im tylko dobrze. Sorry, ale lubię koncepcję darwinizmu, w pewnych wypadkach.

"Podobno w Internecie jest duży wybór. Czy to na pewno zaleta? Facetów i frustratów jest stanowczo więcej niż kobiet".
Znaczy wystarczy nie być frustratem i napaleńcem i już się zmiata 50%.

"Teraz należy odsitkować wszystkie atencjuszki, fejki i laski, które odrzuci ilość frustratów i koniobijców".
Wspominałem o atencjuszkach i professional dater. Wzmiankowałem, ze topowe laskach 8-10/10, które są ogarniete mentalnie wyhacza się na dg.

"Mamy klasyczny brak równowagi rynkowej, gdzie duży popyt spotyka się z małą podażą".
Nie zgadzam się, po prostu jest tam dużo średniego towaru. Jak w ekonomii, klasa średnia jest potrzebna.

"Cena leci do góry. Poziom jest podwindowany".
1a)Zgoda, bo męzczyźni nie zauważają, ze dla kobiety podryw w necie jest niejako przyznaniem się do braku powodzenia na żywo. Zamiast to wykorzystać, to się ślinią... Nie podchodzą z lekką wyższością.

"Internet jest brutalny i nie wybacza błędów".
Bardzo dobrze, bo wygodniej wtopić w necie niż na żywo. Mniejsza szansa na załamanie. Ma kolejne matche. Na dg znowu nie podejdzie po zlewie, nie mówiąc o kilku zlewach pod rząd... Przy bogatej próbce kobiet delikwent się nauczy, czego nie robić.

"Panienki mają ten komfort, przewagę ilości, że szukają sobie kawalera na wymiar".
Znowu punkt 1a).

" Jeżeli jesteś słabym graczem i nie potrafisz domknąć w realu, to w sieci tym bardziej nie będziesz domykał".
Widzę to odwrotnie, jeśli na chłodno i z przerwami, bo kontakt w necie jest rwany nie potrafi domknąć, to w przypływie emocji, tym bardziej wtopi. Nie ma wyrobionej techniki podrywu. Nie zauważa schematyczności kobiet.

"Abstrachując od totalnie popieprzonych banałów jak „Panowie poniżej 185 cm. proszę nie pisać”, które sadzą nawet laski spasione i brzydkie jak pijany Mikołaj, w Internecie nie stać Cię na to, aby słabo uwodzić".
Zbędna hiperbolizacja. Tylko część kobiet jest taka "wymagająca". Mam 176-8 miałem od groma matchów, dużo kobiet mi odpisywało. Miałem podany wzrost w opisie. Nie robiłem z tego tajemnicy. Brzydkie kobiety 4/10 proponowały mi same seks, na wejściu.

"Wygląd to dopiero wstępna selekcja".
Tak samo jak na dg. Podchodzisz i panna myśli: nie mój typ. Zlewa. Te same reguły.

"Teraz musisz jeszcze zahaczyć, zainteresować i przebić całą konkurencję, która jest w tym samym miejscu co ty".
O to chodzi, jeśli uda mu się w necie pokonywac konkurencję, to na sucho jest przygotowany na podryw. Czas na dg i nauczenie się opanowywania emocji.

"Gdy pisze z ośmioma innymi w tym samym czasie?"
Bardzo dobrze, niech pisze nawet z setką. Potem w związku facet nauczy się szczać na konkurencję, a nie pietrać o każdego gościa.

"Większość moich popisowych numerów z reala w necie NIE DZIAŁA".
O to właśnie chodzi. Końcówka mojego wpisu, bo tam uwidaczniają się inne braki, które na dg nie wychodzą.

". Powodzenia z próbą przeramowania kobiety albo prostowania negami, kiedy odpierdala szajs".
To prawda akurat. Chociaż też nie do końca. Jest o wiele trudniej, ale jest to możliwe. Im więcej kobieta zainwestowała czasu, wkręciła się, tym można się stać już tam nagrodą i można sobie pozwolić na więcej, w tym na ustawienie do pionu. Na początku randki też nie ustawiasz laski do pionu, bo Ci zwieje. Czyż nie?
Negi się nie stosuje, bo to inny teren i nie widzisz reakcji. Za to drwić lekko możesz, humorystycznie.

"Powodzenia z budowaniem tajemniczości".
Poważnie? Właśnie tam się buduje zajefajnie tajemniczość. Można kusić tą tajemniczością i używać jako wędki: powiem Ci na spotkaniu. Co robisz? Musiałbym Cię zabić, gdybym Ci powiedział, gdy się nie chce mówić.

"One nie wchodzą do neta, aby się wkurzać – tylko aby maksymalizować ICH frajdę".
Rozumiem? Same atencjuszki? Nie ma tam kobiet, które szukają związku? Do mnie na PW pisało parę gości, co tak nawiązało LTR.

"Dobra energia, entuzjazm i aura nie dają Ci żadnej przewagi, jak to ma miejsce przy poznawaniu kobiety twarzą w twarz. Piszecie przez tekst. Martwą, zimną formę, gdzie nie jesteś w stanie w pełni oddać swoich emocji".
Jasne, ze jest ciężej oddać emocje, ale masz do dyspozycji emotikony, wklejanie żartów, demotywatory, wklejanie kontrowersyjnych aktualności itd. Dodatkowo możesz lekko sobie drwić. Jeśli tam się nauczysz zainteresować, mając takie prymitywne narzędzia, to na dg będzie Ci łatwiej pod tym kątem. Dotyk to wielkie ułatwienie.

" Słowa pisane nie mają takiego BUM jak mocna energia, gdy bawicie się razem na imprezie".
Zgoda, ale można już w pewnym stopniu rozpalać wizjami zmysłowymi lub seksualnymi. Jednak nic dotyku nie przebije i magnetyzmu wywołanego spojrzeniem, gestykulacją.

"I teraz rodzi się frustracja".
Nie większa niż u gościa, co idzie popylać na dg. Dostaje zlewe za zlewą.

"Hej, myślisz, miało być tutaj złoto! "
Przecież takie samo obiecywanie złotych gór jest na temat dg/ng. Na jedną i drugą formę idą ludzie bez przygotowania teoretycznego. Nic nie czytali, myślą, że łatwe i dostają po nosie. Standard.

"Panny są takie niemiłe, wcale się nie angażują, odrzucają mnie, bo nie mam dwóch metrów wzrostu, kutasa, którym mogę drapać się w uchu, wypasionego auta i ryja z okładki! "
Bo tam najlepiej widac brutalnośc kobiet? Sorry, ale na dg Ci tego nie powie, bo się boi, że coś jej zrobisz np. nakrzyczysz.

" I siedzi taki jeden z drugim, a gdzieś w sercu rodzi się głęboki ból i nienawiść do kobiet".
Rozumiem. Lepiej żyć w iluzji, że kobiet nie tyka się nawet różą? Kobiety potrafią być ostre i w necie to widać najmocniej. Poza tym po paru zlewach na mieście gość to odczuwa jeszcze mocniej, bo na livie buzują o wiele większe emocje i odbierze to bardziej personalnie. Poza tym w necie nie usłyszy tekstu: mam chłopaka i nara.

"Ale to zupełnie inny rodzaj podrywu, niż tinderki i bajerki".
To już bazuje chyba na social proof? Poza tym bliżej niż do e-uwodzenia, jest temu do poznawania dziewczyn przez koleżanki. Też masz już jakąś wyrobioną markę. Na e-uwodzeniu stricte jesteś czystą kartką.

" Dalej pojawia się wąskie gardło, gdzie praktycznie nie masz marginesu na błąd".
To co dopiero jest na dg, gdzie są emocje? Podejdziesz od złej strony, wystraszysz laskę i cały misterny plan walnął.

"Doświadczenie z reala przekładam na sieć".
Końcówka mojego bloga. Na każdym terytorium działa się inaczej. Oczywiście są rzeczy wspólne, które działają wszędzie: cocky and funny, dążenie do zasady równowagi (na dg też męzczyzna inwestuje 90-10 na początku, przy podejściu, po kilku randkach powinien uzyskać 55-45), to tylko pierwsze z brzegu wspólne zagrywki.
W necie np. nie przepytujesz laski, bo tego nie lubią. Na dg spoko, to normalne. W necie najpierw mówisz swoją historię, przedstawiasz swoje stanowisko i pytasz panny o zdanie. Dajesz dużo więcej. Tam zasada równowagi działa wolniej. Jednak po 2-3 dobrych rozmowach masz randkę. Zasady jak na dg panują już na randce.

-------------
Na tym poprzestanę, bo tego tekstu jest od groma, żebym każde zdanie rozbierał na czynniki pierwsze. Co nie zmienia faktu, że blog jest bardzo treściwy i napisany bardzo umiejętnie oraz rzetelnie. Jednak ciężko się go równie sumiennie punktuje, a nie chcę robić po łebkach, więc tyle styknie.

Dziękuję za ad vocem. To bardzo miłe. Pogląd mamy odmienny. Tam, gdzie Ty widzisz minus netgame, ja widzę plus. Ty dostrzegasz w tej brutalności i konkurencji minus, ja w tym dostrzegam ogromny plus.

Portret użytkownika Guest

no i co tak dopieszczasz...?

no i co tak dopieszczasz...?

Portret użytkownika Aleus

Bo Autor pisze na takim

Bo Autor pisze na takim poziomie, że głupio do niego nie równać?

Fajny wpis, ale zgadzam sie z

Fajny wpis, ale zgadzam sie z Aleusem, jako że fizycznie nie ma mnie w Polsce a jestem czesto na weekendy, net game ułatwia mi przygotowanie gruntu przed randką, z domykaniem też nie ma problemu, mimo że randek było około 10 sieciu przez ostatni rok (z jedna dziewczyną trwało kilka miesiecy) to wszystkie zakonczyly sie domknieciem, z tym ze rozmowa musial isc w odpowiednim kierunku. Puste laski bardzo szybko odsiać odpowiednimi pytaniami. Z dziewczyna ktora nigdy nie miała faceta, całowałwm sie na pierwszej randce a na czwartej musiałem sie wycofac poniewaz okazala sie byc dziwicą, mam zasady.

Ogolnie byłam nastawiony negatywnie do net game, ale znam małzenstwo poznane przez neta i jak na razie sa bardzo szczesliwi, laska jest bardzo inteligentna, miła, ładna itp a wybrała neta ze wzgledu na wygode, otóż nie lubi lazic po galeriach, duzo pracowała itp.

Fajny tekst ostatnio przeczytałem gdzieś w necie:
"
Chcesz znalezc kogos wartosciowego, szukaj tam gdzie robi sie wartościowe rzeczy."

Z plusow net game jest jeszcze to ze mozna poznac zainteresowania, pasje, rodzaj muzyki, przed propozycją spotkania a nawet przed rozpoczeciem rozmowy, jak dla mnie oszczedza wiele czasu. Idac na DG lub NG jest wieksza loteria, wieksze szanse na kobiety które wewnetrznie nie beda Ci odpowiadać.

Także jak dla mnie DG ale to w miejscach w których sie robi coś ciekawego, jak NG to w miejscach które maja swoj klimat, a nie w klubach w ktorym laski wchodza za free i maja drinki za free do północy

Portret użytkownika Admin

Cóż, każda "gra" ma swoje

Cóż, każda "gra" ma swoje plusy jak i minusy. Ma swoje ograniczenia, ma zalety. Jednym podchodzi internet innym nie.Nie każdy rodzaj GRY jest dla każdego Smile

Portret użytkownika dudek500

"Można się niestety przykro

"Można się niestety przykro rozczarować, kiedy okaże się, że twoja SHB10 to zwykły ScHaB."
Mistrzowski tekst Laughing out loud
Masz rację w swoim artykule.

"Powiem wam więcej! Większość

"Powiem wam więcej! Większość moich popisowych numerów z reala w necie NIE DZIAŁA."
Nie zgodzę się - jako ktoś, kto naprawdę DUŻO spędził w internecie, a potem nagle przeszedł do reala, to śmiesznym było, jakie to identyczne. Te same pytania lasek "czy wszystkim tak mówisz", etc.

Ogólnie chciałbym tutaj sprecyzować "e-podrywanie". Podzieliłbym to. Np. TINDER z góry zakłada, że się spotkacie. Nie jesteście anonimowi. Tylko wygląd ma znaczenie. Ale są też inne źródła - chociażby GG, gdzie spędziłem naprawdę dużo czasu. Nie musisz mieć tam zdjęcia, a możesz 'poderwać' naprawdę spoko laski. Liczy się głównie gadka. Wiele z nich tam jest nastawionych na seksualne pisanie, są anonimowe, nie to co na Tinderze, mogą się wyszaleć. Tak samo Omegle. To dla mnie inne sprawy niż Tinder czy Badoo.
I z tego wynika ważna kwestia - podrywanie w internecie jest łatwe, o ile korzystasz z GG/omegle. Wiele z nich bardzo szybko potrafi się otworzyć, potrafią pokazać, jakie są napalone, a jak je przy sobie przytrzymasz, to naprawdę są otwarte na to, aby się spotkać. Oczywiście głównym minusem są odległości, a na Tinderze zazwyczaj masz laskę pod nosem.

„W Internecie nikt nie wie,

„W Internecie nikt nie wie, że jesteś stulejarzem”."

A potem przychodzi randka, bo umówienie się na randkę z Tindera wcale nie jest trudne. I wtedy albo jesteś leserem w uwodzeniu albo nie. Chyba, że wyglądasz i masz opis jak kolesie z wątku "ci panowie nie zaruchają".

10 lat temu, fakt, portale były widziane jako szit dla przegrywów bez skillów. Badoo chyba nadal ma taką opinię (i chyba zasłużenie). Ale teraz to się mocno zmieniło: żyjemy wśród mediów społecznościowych, a Tinder to medium społecznościowe do randkowania i bzykania. Jak ktoś lubi popisać, a zarazem umie podrywać w realu, ma gadane pisemne i ustne (xD), to Tinder go nie okaleczy bardziej niż NG czy DG, a może i wręcz przeciwnie. A wygoda to fakt, przesuwasz i znajdujesz. To akurat duży plus, bo - uwaga, uwaga! - można nie tracić dnia na łażenie po klubach, galeriach, tylko podczas wolnego od obowiązków sobie pomaczować.

No cóż, wiele rzeczy co

No cóż, wiele rzeczy co działały lata temu teraz są średnią opcją lub wręcz kiepską, wiele blogów wymaga aktualizacji.

Kiedyś na tinderze dało się sporo zdziałać, teraz niestety stosunek ilości facetów do kobiet to chyba już z 10 facetów na 1 kobietę... Nawet goście z dobrym wyglądem narzekają, bo są jeszcze przystojniejsi - obcokrajowcy - zgarniający najlepszy towar z tindera. Parę lat temu miałem spokojnie w kilka miesięcy nawet z 1000-2000 par z atrakcyjnymi laskami. Teraz? 100-200 i to z przeciętniarami, a wyglądowo na pewno nie spadłem, bo powodzenie cały czas na tym samym poziomie z innych źródeł. Tinder stał się przeludniony i praktycznie nie da się przebić, algorytmy też się pozmieniały, nawet po usunięciu konta pewne rzeczy zostają dalej zapisywane i utworzenie nowego konta nic nie daje (a kiedyś to był taki fajny trick na reset)

Teraz głównym randkowym/matrymonialnym social media stał się instagram - masz odpowiednio zrobionego instagrama - przyciągasz atrakcyjne laski, w dodatku jak pokazujesz się z laskami na instagramie przyciągasz ich atrakcyjne koleżanki, efekt kuli śnieżnej

Bez social mediów dla zwykłego gościa została klasyczna gra i szczerze współczuje tym, którym się nie chce grać klasycznie (latać w dzień i po klubach/pubach) a nie mają innej opcji - jak jest się młodym 15-25 latkiem/studentem to nie jest taka zła opcja, bo ma się wiele czasu, możliwości no i nawet studia teraz są niewiele warte, wiec lepiej iść na jakieś przeciętne studia typowe pod kobiety typu jakaś europeistyka czy AWF i pobalować od 20 do 25, a potem zrobić jakiś bootcamp i iść do IT niż studiować 5 lat informatykę, nie mieć życia społecznego przez studia na polibudzie i potem od razu do korpo wypełnionego nudnymi facetami i niezbyt atrakcyjnymi kobietkami...

Dla kogoś zapracowanego 25+, a nawet 30+ takie latanie za babami zwane "grą" to duża strata czasu, kasy itd. Tinder spoko działał do czasu, teraz trzeba maxować instagrama w ramach "sprytnej-gry", bo to pozwala oszczędzić masę czasu, kasy